Siedząc w salonie Hemmingsów i czekając na pojawienie się Luke'a, nie potrafiłam powstrzymać łez. Cały dzień cisnęły mi się do oczu, ale skutecznie udawało mi się je powstrzymywać przed wypłynięciem, przybierając w szkole i przy Molly maskę na twarz, pod którą ukrywałam wszystkie emocje. Teraz kiedy dziewczynka smacznie spała w swoim pokoju, pękłam. Z moich oczu płynęły łzy, a z ust wydobywały się nierówne westchnięcia. Nie mogłam pogodzić się z tym, co stało się z rodzicami. Może i mój tato nie był zbyt pogodną osobą, ale kochałam go równie mocno co mamę. Poza tym dwoje rodziców w domu, to dwoje rodziców, a nie jeden. Gdyby jednego zabrakło, mnie by nie było. Dlatego tak ważna jest dla mnie pełna rodzina, której wkrótce miało nie być. Na samą myśl całą mną wstrząsnęło, aż wydałam z siebie cichy jęk, przecierając dłońmi twarz. Gibałam się delikatnie w przód i w tył, pociągając nosem i opierając łokcie na swoich udach, kiedy zapewne Luke wszedł do domu, ponieważ rozległ się charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Pośpiesznie wzięłam głęboki wdech, wycierając mokre policzki dłońmi, a następnie pocierając nimi o dżinsy.
- Ivy? - Zawołał, zwracając tym moją uwagę.
Odchrząknęłam, ostatni raz przecierając policzki.
- W salonie - odezwałam się zachrypniętym głosem, a już po chwili przede mną pojawił się Luke, wyjątkowo wystrojony w czarnej koszuli i w tym samym kolorze marynarce. Uniosłam głowę, żeby móc patrzeć na jego twarz i posłałam mu krzywy uśmiech. Jednak nie odwzajemnił go, wciąż z uwagą mi się przyglądając. Speszona spuściłam głowę, bawiąc się palcami i czując, że w moich oczach ponownie zbierają się łzy, wiec nie chciałam podnosić wzroku. Wtedy on kucnął przede mną, z uwagą przypatrując się mojej twarzy, na co mechaniczne odwróciłam głowę w bok akurat w momencie, kiedy pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
- Wszystko w porządku? - Spytał z wahaniem w głosie, kładąc dłoń na mojej dłoni, która spoczywała na moim udzie. Pośpiesznie ją strzepnęłam, w końcu na niego spoglądając.
- W porządku? - Prychnęłam, czując rosnącą gulę w gardle i zbierające się ponownie łzy. Przez chwilę wpatrywałam się w niego wzrokiem przesiąkniętym bólem. - Nic nie jest już w porządku. - Jęknęłam, wybuchając niekontrolowanym płaczem i chowając twarz w dłoniach. Jego ręce spoczęły na moich nadgarstkach, a po chwili poczułam jak podciąga mnie do góry.
- Co ro- urwałam, kiedy tak po prostu przyciągnął mnie do siebie i pozwolił mi się w niego wtulić. Bałam się, że ubrudzę mu ubranie, ale jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało. Otoczyłam go rękoma, kładąc głowę na jego torsie i zaciągając się uspokajającym zapachem jego perfum. Zrobiło mi się naprawdę przyjemnie, dlatego już po chwili uspokoiłam się na tyle, żeby w miarę spokojnie oddychać. Szczerze mogłabym tak spędzić wieczność, pomimo trzymającego się mnie skrępowania, ale mimo to odsunęłam się od niego, wycierając dłonią oczy.
- Przepraszam - szepnęłam, zakładając kosmyk włosów za ucho i wskazując palcem na mokrą plamę na jego marynarce. Machnął tylko ręką.
Chciałam już odejść, ale ręka Luke'a mi to uniemożliwiała. Zaskoczona spojrzałam na niego, marszcząc brwi.
- Nigdzie nie idziesz. Ty siadaj, a ja zrobię herbatę. - Wyjaśnił mi, wskazując ręką na skórzany narożnik. Ściągnął z siebie marynarkę, rzucając ją na fotel i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie na chwilę samą. Usiadłam, skupiając swoją uwagę na paznokciach. Zastanawiałam się, co takiego sprawiło, że stał się dla mnie taki empatyczny i po prostu... miły.
Po kilku minutach wszedł z powrotem do salonu przebrany w dresowe spodnie i biały t-shirt, niosąc w rękach dwa kubki parującej herbaty. Spoglądałam na niego, kiedy odkładał je na stolik. W końcu stanął przede mną, wyciągając z kieszeni paczkę chusteczek i wyciągając ją w moim kierunku.
- Emm... Wiesz... - Zaczął niepewnie, wskazując palcami na swoją twarz w okolicach oczu. Nie wiedział, w jaki sposób ująć to, co chciał mi przekazać. - Tusz...
- Rozmazałam się, tak? - Zapytałam, po chwili otrzymując pozytywną odpowiedź. Uniosłam delikatnie kąciki ust ewidentnie rozbawiona jego zawstydzeniem. Odebrałam od niego chusteczki, a następnie wytarłam dokładnie policzki, zdając sobie sprawę, że ślady i tak zostaną. - Dziękuję.
Uśmiechnął się do mnie, chcąc dodać mi otuchy. Mimo to byłam skrępowana i kompletnie nie wiedziałam, jak się zachować. Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy, przerywanej stukaniem wskazówek zegara. Niepewnie spoglądnęłam na niego.
- Mogę Cię o coś zapytać? - Zadałam niepewnie pytanie, uciekając wzrokiem na boki.
- Do usług. - Odpowiedział, sięgając po kubek z herbatą, a następnie oparł się plecami o kanapę, siadając po turecku.
Wzięłam głęboki wdech.
- Jak to jest kiedy nie ma twojego taty w domu? - Spytałam, mówiąc wyjątkowo cicho, gdyż nie wiedziałam, czy w ogóle powinnam była o to pytać, a do tego przysporzyło mi to sporo bólu.
Luke posłał mi współczujące spojrzenie, bo za pewne moja mina nie należała do najweselszych, a do tego moje oczy ponownie się zeszkliły.
- To zupełnie inna sytuacja. - Odpowiedział powoli, posyłając mi tylko krótkie spojrzenie. Obróciłam się na sofie w jego stronę, również siadając po turecku. - Mój tato tylko pracuje poza miastem, a do tego przyjeżdża w środy i na weekendy.
Przygryzłam wargę, czując, że zupełnie niepotrzebnie zadałam mu pytanie.
- Po prostu nauczyłem się radzić sobie sam, kiedy go nie ma.
Kiwnęłam głową w zrozumieniu. Ciężko było mi wyobrazić sobie dom bez któregoś z rodziców.
- Ale nie zapominam, że zawsze mogę do niego zadzwonić i pogadać. - Uniósł jeden kącik ust do góry, spoglądając na mnie znad kubka.
Szczerze mówiąc, po jego słowach zrobiło mi się lepiej. Może naprawdę nie będzie aż tak źle.
Zawstydzona sięgnęłam po kubek, leżący na stole i upiłam łyk gorącego napoju. Czułam się skrępowana i sama nie wiedziałam, czy powinnam tam siedzieć czy sobie pójść. Niby to on mnie zatrzymał, ale teraz wcale nie okazywał niczego, co mogłabym odebrać jako "siedź, ile chcesz" lub "wyjdź czym prędzej". Dlatego siedziałam skulona, trzymając w dłoniach kubek i nie odzywałam się już ani słowem. Nawet gdybym chciała z nim rozmawiać, nie wiedziałabym o czym. Zresztą on najwyraźniej też. Posyłał mi tylko co jakiś czas spojrzenie, jakby sprawdzał, czy ponownie nie płaczę.
W pewnym momencie usłyszeliśmy odgłos stąpania gołych stóp o podłogę, wiec obydwoje zwróciliśmy głowy w kierunku schodów, z których właśnie zeszła zaspana Molly, przecierając oczy piąstkami. Stanęła w wejściu do salonu, mrużąc oczy i przeciągle ziewając.
- Lukey, nie mogę spać. - Mruknęła, podbiegając do brata, który odkładał na stolik kubek. Wtuliła się w niego, łącząc dłonie na jego szyi. Posadził ją na kolanie, czule łapiąc ją za tył głowy. Jedyne co wtedy chodziło mi po głowie to to, że wyglądali razem naprawdę uroczo.
- Co się stało, hm? - Zapytał zatroskanym głosem, wstając z kanapy i gładząc delikatnie plecy dziewczynki.
- Bebok mi się śnił. - Jęknęła, o mały włos nie zaczynając płakać. Ewidentnie była wystraszona.
- Molly, pamiętasz, co ci mówiłam o nich? - Spytałam, podchodząc do nich i zwracając tym na siebie jej uwagę.
- Ze nie mogę się ich bać tylko dlatego, ze są bzydkie. - mruknęła po chwili zastanowienia, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Tak, i że to ty musisz je polubić, żeby one polubiły ciebie, bo one tylko udają takie straszne. - pogłaskałam ja po ramieniu, również delikatnie się uśmiechając.
Wtedy Luke spojrzał na mnie w taki sposób, że mnie zamurowało. Nie wiedziałam, co go tak zaskoczyło, że nie mógł zamknąć ust, wpatrując się we mnie.
- Ja już pójdę. - powiedziałam szybko, nagle sobie przypominając, że następnego dnia była szkoła, a zegarki już od dawna wskazywały pierwszą w nocy.
CZYTASZ
The Babysitter || l.h
Fanfiction„(..)Przeniosłam wzrok na panią Hemmings, która teraz uśmiechała się do mnie, doskonale zdając sobie sprawę, że nie potrafiłabym odmówić dziewczynce. - No, dobrze - powiedziałam niepewnie, zagryzając wargę. - Zostanę opiekunką Molly. Molly Hemmi...