☙ 01.

434 33 67
                                    


  Wsiadła do dużego samochodu, czując wszechogarniającą pustkę i ogromny strach przed nadchodzącym jutrem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

  Wsiadła do dużego samochodu, czując wszechogarniającą pustkę i ogromny strach przed nadchodzącym jutrem.

   Na dworze panował mróz, mimo to nie odpaliła silnika i nie odjechała, choć pragnęła po prostu zostawić wszystko za sobą. I wcale nie chodziło o ogromną niechęć czy strach przed prowadzeniem samochodu, a o fakt, iż nie miała dokąd się udać.

   Gdy wyprowadziła się z rodzinnego mieszkania, z nadzieją, że jej życie w końcu nabierze barw i przestanie być pasmem ogromnych rozczarowań, rzeczywistość szybko sprowadziła ją na ziemię. Z dala od rodziny, która choć nieidealna, nadal była dla niej ważna, poczuła się bardziej samotna, niż kiedykolwiek.

   Z początku oczywiście wszystko wydawało się piękne, jednak ostatecznie każdy dzień u boku nieodpowiedniego faceta odbierał jej najmniejsze okruchy radości oraz cząstkę niej samej. Dopiero adopcja psa sprawiła, że znów miała po co żyć, choć była blisko od popadnięcia w depresję. Miała za sobą nawet kilka prób samobójczych, które kończyły się fiaskiem przez brak odwagi.

   W obecnej chwili nawet nie wiedziała, kim tak naprawdę była. Jeszcze nie tak dawno kończyła osiemnaście lat, miała wielu znajomych oraz przyjaciółki, z którymi uwielbiała spędzać czas. Śmiała się i wygłupiała, ciesząc się życiem. Nawet zbędne kilogramy nie zdołały jej zamknąć w domu i ukryć przed światem. Choć posiadała całe mnóstwo kompleksów i zazdrościła szczupłym koleżankom atencji chłopaków, cieszyła się, iż miała z kim rozmawiać i wyjść na spacer.

   Zawsze, gdy w domu działo się źle, miała gdzie uciec, by zapomnieć o przykrościach.

   A teraz...

   Teraz została zupełnie sama.

   Choć była chudsza o parę kilogramów, wciąż miała przerażająco niską samoocenę i była okropnie samotna. Nie pozostał jej ani jeden bliski znajomy, ponieważ Alan miał do niej pretensje o każde wyjście bez niego. Sprawił, że zaczęła sobie wmawiać, iż nie potrzebowała znajomych. Uzależniła się od jego osoby tak bardzo, że podczas jego samotnego wychodzenia z domu powtarzała: „Nie lubię ludzi. Wolę być sama". Te słowa były jak mantra.

   Rodzice mieszkali niedaleko, jednak nie mogła liczyć na ich wsparcie. W ich oczach zawsze to ona była winna wszystkiemu, co się działo. „Masz za duży pysk, nic dziwnego, że Alan ma cię dość" – mawiali, ilekroć nie potrafiła zapanować nad rosnącą w niej wściekłością nad niesprawiedliwością, jaka ją otaczała.

   Była zrujnowana psychicznie, a Alan uchodził za cudownego zięcia, choć rodzice przed ślubem mówili jej, żeby się zastanowiła, czy naprawdę chciała za niego wyjść. Zresztą nie oni jedyni. Nawet współpracownicy, widząc ją załamaną na rozprowadzeniu parę dni przed ślubem, powtórzyli te same słowa. Nie wszyscy wiedzieli, co się stało, ale wszyscy znali Alana, ponieważ również pracował w tej samej firmie. Ludzie uważali, że zwyczajnie do siebie nie pasowali. On gasił w niej to, co najlepsze. Zabijał uśmiech, który i tak widniał na jej twarzy niebywale rzadko.

Lonely ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz