//9//

207 15 11
                                    

~Kageyama~

Jeden głęboki wdech.

Jeden wysoki skok, który umiałby wykonać tylko Hinata.

Gdy usłyszałem, że krewetka wpadła do wody, nawet się nie zastanawiałem.

Tak jak on bez wahania wskoczyłem do wody, żeby go uratować.

~Sugawara~

To się nie wydarzyło, prawda?

Spoglądałem z przerażeniem na każdego po kolei, mając nadzieję że to jakiś żart.

Niestety, każdy był zszokowany tak jak ja.

Widzieliśmy wszystko, ale nikt z nas nie zdążył zareagować. To działo się po prostu za szybko.

Gdy już myślałem że Hinata przepadł, poczułem uderzający chłód i coś, czego nikt się nie spodziewał.

Kageyama ruszył, przebiegł dzielący do dystans od miejsca gdzie stał nasz samobójca i skoczył.

Wybił się wysoko, lekko ponad balustradę i z głośnym pluskiem wpadł do wody.

Musimy coś zrobić!

- Ruszmy się, pomóżmy Kageyamie, jeszcze nie jest za późno! - krzyknąłem i pędem ruszyłem po schodkach, które prowadziły nas w dół mostu.

Może i nie wskoczymy za nimi do wody, ale jeżeli ktokolwiek z nich się wynurzy, możemy ich złapać i wyciągnąć.

Usłyszałem jak reszta osób biegnie za mną.

To się nie może tak skończyć!

Błagałem w myślach, by obydwoje przeżyli.

Nie mógłbym znieść ich straty. Tak bardzo się o nich bałem.

~Hinata~

Ręce, które mnie objęły były dziwnie znajome.

Czułem, że coś mnie złapało i próbowało wydostać na powierzchnię.

Nim zdążyłem zrozumieć kto to był, znowu straciłem świadomość.

~Kageyama~

Może nie pływałem za często, ale potrafiłem dość długo wytrzymać pod wodą.

Dostrzegłem Hinate spadającego coraz bardziej na dno.

Nie martwiłem się o swoje życie, tylko o jego.

Płynąłem w jego stronę, a gdy już go złapałem, zacząłem płynąć w górę.

Coraz bardziej doskwierał mi brak powietrza, ale wiedziałem że dam radę.

Robiłem to by kogoś uratować, nie mogłem tak po prostu stracić przytomności.

Po kilkunastu nieubłaganie długich sekundach wynurzyłem głowę z wody i głośno wciągnąłem powietrze.

Plamki przed oczami zaczęły znikać i już wiedziałem, że wszystko będzie ze mną dobrze.

Spojrzałem na bezwładne ciało, które obejmowałem.

Chciało mi się płakać.

Nie oddychał.

Czy było już za późno?

***

Część osób pomogła mi wyjść z wody, a część zabrała ode mnie rudowłosego.
Położyli go na trawie, a ja na miękkich nogach podszedłem do nich i szybko znalazłem się obok Hinaty.

Nikt nie myślał trzeźwo i wszyscy zapomnieliśmy, co powinniśmy zrobić w takiej sytuacji.

Hinata nie oddychał, a sekundy mijały.

W końcu opanowałem się i przystąpiłem do działania. Inaczej byłby to koniec.

Zauważyłem, że woda która wcześniej zapełniała jego usta zniknęła.

Odchyliłem jego głowę ku tyłowi, zacisnąłem nos i lekko uniosłem brodę.

Jego usta się rozchyliły a ja lekko zetknąłem je ze swoimi i wprowadziłem do jego ust powietrze.

Wykonałem tę czynność jeszcze jeden raz, po czym zacząłem resuscytacje.

W tym samym czasie Sawamura dzwonił po karetkę a reszta stała i patrzyła na dramat dziejący się przed nimi. Wbijali wzrok we mnie, gdy ze wszystkich sił próbowałem uratować Hinatę.

Po moich policzkach spływały łzy, prosiłem w myślach żeby się obudził, zaczął oddychać, cokolwiek, lecz nic się nie działo.

Mimo wyczerpania ciągle wykonywałem wszystkie czynności, jakie pamiętałem ze szkoły.

Gdy w końcu przyjechała karetka, ratownicy przejęli chłopaka a ja się odsunąłem.

Nie wiem co z nim zrobili, bo sam opadłem na ziemię, tracąc przytomność.

~Time skip~

Otworzyłem powoli oczy, nie wiedząc co się dzieje. Przez chwilę rozglądałem się po nieznanym mi pokoju, po czym sobie przypomniałem. Spadający Hinata, mój skok, bezwładne ciało w moich rękach.

Podniosłem się do pozycji siedzącej w mgnieniu oka. Gdy już chciałem wstawać, poczułem rękę na swoim ramieniu, która mnie zatrzymała.

- Leż. Jesteś osłabiony, nie powinieneś się ruszać.

Zatkało mnie. Moja mama siedziała na krześle, miała lekko podkrążone oczy i wpatrywała się we mnie jak za czasów, gdy coś sobie zrobiłem.

Pracowała z tatą za granicą, rzadko ich widywałem, więc co tutaj robiła?

Mimo wielu pytań, które krążyły mi po głowie, zadałem tylko jedno.

- Czy on żyje, mamo?

Zrobiła zbolałą minę, a ja poczułem jak moje serce przyśpiesza.

Nie, nie, nie.

To niemożliwe.

On nie mógł odejść. To po prostu nie mogło się dziać.

Wyrwałem wenflon i wybiegłem z sali, nie zważając na krzyki mojej mamy.

Blagam, niech to będzie kłamstwo.

Chce ujrzeć jego uśmiech i powiedzieć mu coś, na co wcześniej nie miałem odwagi.

***

Nieubłagalnie zbliżamy się do końca tego opowiadania, a w mojej głowie zakwitł pomysł na nowe, tylko nie wiem czy się Wam spodoba.
Tak więc stwierdziłam, że od razu jak dotrzemy do ostatniego rozdziału to wprowadzę prolog do nowego opowiadania by zobaczyć, czy sam pomysł się Wam spodoba.
To tyle, dziękuję że jesteście ze mną i do następnego!

√Ten ostatni raz√Kagehina Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz