//12//

188 12 4
                                    

~Kageyama~

Gdy po jakimś czasie usłyszałem zdanie "nie możemy zrobić nic więcej", poczułem, jakby moje serce zatrzymało się na dobre. Jednym ruchem wstałem z podłogi, dopadłem drzwi i otworzyłem je. Gdy zobaczyłem zbolałe miny pielęgniarek i lekarza, nie wiedziałem co mam zrobić. Po policzkach płynęły mi łzy.

- Nie, nie, nie - powtarzałem raz po raz, jakby miało to cokolwiek zmienić.
Podszedłem bliżej i spojrzałem na Hinatę, który wyglądał jakby spał.
Jakby nic mu nie było.

Dopiero teraz zaczynało do mnie docierać, że już nigdy nie zobaczę jego uśmiechu czy blasku pięknych, brązowych oczu. Nie będę mógł razem z nim grać w siatkówkę czy się wykłócać nawet w trakcie meczu.

To nie może się tak skończyć.

Nogi się pode mną ugięły, a ja znowu siedziałem na podłodze, bezradny. Z moich ust wydostał się przeraźliwy szloch. Złapałem rudowłosego za rękę.
Podniosłem głowę i zobaczyłem, że pielęgniarki zniknęły a lekarz rozmawiał z Sugawarą. Rodzice Hinaty byli przekonani, że najgorsze jest już za nimi, a teraz nawet ich nie ma w szpitalu, chociaż ich syn odszedł.

- Nie chce wiedzieć jak to na nich wpłynie - szepnąłem sam do siebie, ściskając rękę osoby, która nigdy już nie dowie się, co do niej czuje.

- Kageyama...powinniśmy już wyjść... - powiedział Yamaguchi, kładąc mi rękę na ramieniu.
Miałem świadomość, że cała drużyna tragicznie przyjęła do świadomości zaistniałą sytuację, ale coraz bardziej narastała we mnie złość na wszystko i wszystkich.

- N-nie ma mowy, nie ruszam się stąd - powiedziałem, wlepiając wzrok w podłogę na którą zaczęły kapać krople łez, które nie chciały przestać płynąć.
Yamaguchi się wycofał, tak jak cała reszta drużyny. Widziałem, że wszyscy stali na korytarzu, każdy zajęty własnymi myślami.

- Hej, Hinata, dlaczego? Miało być dobrze, miałem w końcu powiedzieć ci tyle rzeczy, przeprosić cię za moje zachowanie, a teraz...- zaciąłem się, ściskając coraz bardziej jego rękę - nie możesz odejść! Teraz nie jestem w stanie nic zrobić! Błagam cię, NIE ZOSTAWIAJ MNIE! - krzyknąłem, tracąc oddech. Pociemniało mi przed oczami, czułem że zaraz stracę przytomność.
Zacisnąłem powieki.

Po chwili zorientowałem się, że coś się zmieniło. Nie umiałem stwierdzić co to było, ale czułem jakąś zmianę.

I wtedy zrozumiałem.

Ręka którą ściskałem, odwzajemniła uścisk. Bardzo lekko, ale wyczuwalnie.

Gwałtownie podniosłem głowę myśląc, że to moja wyobraźnia płata mi figle, ale jednak nie. Hinata spoglądał na mnie zmęczonym wzrokiem, ale oddychał.
Nie wiem który to już raz, ale znowu zaniosłem się szlochem, nie wierząc w to, co się właśnie stało.

- Idźcie po lekarza, ktokolwiek! Nie wiem co tutaj się dzieje, ale Shōyō oddycha! - usłyszałem drżący głos Sugi.

Spojrzałem w stronę drzwi. Tsukishima i Sawamura stali za Sugawarą tak samo zszokowani. Nie dziwiłem im się, sam czułem się jak w jakimś filmie, gdzie wszystko jest możliwe.

Po chwili do sali wbiegł lekarz i kilka pielęgniarek, a ja na miękkich nogach odsunąłem się, by nie przeszkadzać. Oparłem się o ścianę by nie stracić równowagi i czekałem, aż lekarz wyjaśni nam, co się właśnie, do licha, wydarzyło.

~Time skip~

Po jakiejś godzinie tak naprawdę nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Lekarz nie miał pojęcia co się wydarzyło, nie umiał tego logicznie wyjaśnić.

√Ten ostatni raz√Kagehina Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz