~Kageyama~
Codziennie odwiedzałem Hinatę by mieć pewność, że wszystko z nim w porządku. Niby dostawał te leki, ale dalej bałem się, że znowu coś się stanie i nie będę w stanie mu pomóc.
Na szczęście po kilku dniach został wypisany, na jego twarz wrócił niewymuszony uśmiech, a błysk w oku nie znikał. Cieszyłem się takim obrotem spraw, ale...dalej nie miałem pojęcia co zrobić z uczuciami, jakie go niego żywiłem.***
Dzisiaj w końcu nastał dzień, w którym rudzielec wraca do szkoły, dzięki czemu miałem świetny humor, i cały czas go wypatrywałem.
O dziwo ani go nie zauważyłem, ani na niego nie wpadłem na żadnej przerwie. Po zakończeniu lekcji wyszedłem z sali i szybkim krokiem udałem się w stronę sali gimnastycznej.Idealnie w drodze do niej zauważyłem Shōyō, który zatrzymał się i pomachał do mnie. Uśmiechnąłem się, a gdy znalazłem się obok niego, wpadliśmy razem na salę, a wzrok wszystkich obecnych padł na nas.
- W końcu jesteśmy w komplecie, chłopaki! Miło was znowu widzieć na treningu - powiedział Asahi.
Wszyscy się do nas ciepło uśmiechali, o dziwo nawet Tsuki.
I gdy myślałem że to jest najdziwniejsza rzecz tego dnia, Daichi powiedział:- Uznałem, że jest to dobry moment żeby wam wszystkim powiedzieć, tak więc - złapał Suge za rękę - ja i Koushi jesteśmy razem.
Chyba nikt nie spodziewał się takiego wyznania, bo wzrok każdego padł na ich dwójkę. Hinata szarpnął mnie za rękaw bluzy i powiedział na tyle cicho, bym tylko ja usłyszał:
- Nie wiem dlaczego, ale się tego spodziewałem. Zawsze coś ich do siebie ciągnęło.
Spojrzałem na rudowłosego, który ruszył się z miejsca i zaczął gratulować świeżo ujawnionej parze. Tak więc zrobiłem to samo, a za nami poszła cała reszta drużyny. Po chwili odezwał się Suga.
- Dziękujemy! Szczerze mówiąc, martwiliśmy się jak to odbierzecie, dlatego siedzieliśmy cicho i...
- Nie mieliście się czym martwić, miłość nie wybiera. Poza tym to, że jesteście obydwoje facetami nic nie zmienia - wyrwało mi się.
Wszyscy odwrócili się w moją stronę, a ja zdałem sobie sprawę, co właśnie powiedziałem. Mój wzrok padł na Hinatę, nasze spojrzenia się spotkały i poczułem, jak palą mnie policzki.
- Takich słów od ciebie Kageyama nikt się nie spodziewał - zaśmiał się Kei, obracając piłkę w dłoniach.
- CO JA WŁAŚNIE POWIEDZIAŁEM?? - krzyczałem do siebie w myślach.
~Hinata~
Odruchowo po słowach Kageyamy utkwiłem w nim wzrok, a nasze spojrzenia się spotkały. Poczułem wiele emocji naraz, ale zyskałem dzięki tym słowom większą nadzieję. Może jednak ja i Kageyama...
Wtedy czarnowłosy się odwrócił a Tsukishima zaczął coś do niego mówić.Dalej wpatrywałem się w niego. Widziałem jego profil. Lekko zaczerwienione policzki, lśniące oczy i niesforne włosy opadające na twarz.
- Od jak dawna spoglądałem na niego w ten sposób? - pomyślałem, próbując sobie przypomnieć.
Daichi klasnął w dłonie, stanął na środku sali gimnastycznej i powiedział:
- Ale pamiętajcie, dalej jestem waszym kapitanem, także nie obijajcie się! Kageyama i Hinata, przyszliście trochę później, także idźcie się przebrać i zaczynamy trening.
Skinęliśmy głowami i skierowaliśmy się do szatni.
Podczas przebierania próbowałem opanować wzrok i nie kierować go na Kageyame, ale bezskutecznie.
Odwróciłem się do niego plecami, a gdy skończyłem przebieranie, wyszedłem jako pierwszy z szatni i rozpocząłem trening.~Time skip~
Tak jak zawsze, ja i czarnowłosy zostaliśmy sami na sali. Od wyjścia ostatniej osoby minęła godzina, a oznaki kilkugodzinnego wysiłku dały się we znaki.
- Kageyama, wystaw mi! - krzyknąłem, chociaż już od kilku minut szło nam coraz gorzej. Przydałaby się przerwa, ale uparcie nie chciałem się na nią zgodzić.
Chłopak pokręcił głową ale zrobił tak, jak chciałem. Piłka poszybowała w górę. Zacząłem biec, a gdy znalazłem się w odpowiednim miejscu, oderwałem nogi od ziemi i znalazłem się w powietrzu. Uderzyłem z całą mocą w piłkę, która z hukiem uderzyła o parkiet.
Gdy jedną nogą dotknąłem podłogi, poczułem wirowanie w głowie. Straciłem równowagę. Nie miałem czym zamortyzować upadku, więc po prostu przygotowałem się na bolące spotkanie z parkietem.
- Hinata, debilu! - Krzyknął czarnowłosy, który w ostatnim momencie zdążył mnie złapać.
Spojrzałem zdziwiony w jego niebieskie oczy. Dalej mnie obejmował, chociaż byłem w stanie już złapać równowagę. Dopiero teraz zajerestrowałem kilka rzeczy.
Jego ręce obejmujące mnie w pasie.
Ciepło, które od niego biło.
Zapach potu i żelu pod prysznic.
Szybkie bicie mojego serca.Otworzyłem usta jakbym chciał coś powiedzieć, ale zrezygnowałem.
- Wszystko okej, Hinata? Nic ci nie...- nie dałem mu skończyć.
Złapałem go za koszulkę, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem. Poczułem słodki smak jego ust, które zresztą były zaskakująco miękkie, i świetnie dopasowały się do moich.
Gdy po chwili zdałem sobie sprawę co właśnie zrobiłem, szybkim ruchem odsunąłem się od niego, zasłaniając twarz ręką.
- J-ja p-przepraszam. Nie chciałem tego zrobić - okłamałem go, wpadając w panikę.
Do moich uszu dotarł nierówny, szybki oddech Tobio, ale dalej nie umiałem podnieść na niego wzroku.
- Nie chciałeś? Hinata... - Kageyama ruszył w moją stronę, a moje przerażenie wzrosło. Nie bardzo myślałem co robię. Złapałem swoją torbę, która leżała pod ścianą i wybiegłem z sali gimnastycznej.
Słyszałem za sobą dalej swoje imię, ale nie zatrzymałem się nawet na sekundę.Właśnie zniszczyłem wszystko, co do tej pory zbudowaliśmy.
CZYTASZ
√Ten ostatni raz√Kagehina
FanfictionPierwsza rzecz jaką było mi dane poczuć, był chłód. Przeraźliwy i uciążliwy. Tak bardzo chciałem otworzyć oczy, ale coś mi nie pozwalało. To "coś" ciągnęło mnie w dół, próbując mną zawładnąć. Próbowałem się wydostać, ale bezskutecznie. Słyszałem gł...