//14//

204 12 9
                                    

~Kageyama~

Byłem oczarowany, gdy zobaczyłem jak Hinata podskakuje do piłki i odbija ją z mocą, o którą nikt by go nie podejrzewał. Taki niski, drobnej postury chłopak, a ma taką niebywałą siłę.
Gdy był w powietrzu, z tym swoim zaraźliwym uśmiechem, miałem ochotę go przytulić i nigdy więcej nie puszczać.

Gdy dotknął jedną nogą podłogi, już wiedziałem, że jest źle. Tyle godzin ćwiczeń po ostatnich wydarzeniach nie były dobrym pomysłem, jego ciało jak i umysł dalej były osłabione, ale on chyba tego nie widział.

- Hinata, debilu! - krzyknąłem, biegnąc w jego stronę.

W ostatniej chwili złapałem go, dzięki czemu nie znalazł się na podłodze. Spojrzałem na niego, chcąc wyczytać z jego twarzy, czy wszystko jest okej.

- Myślałem, że mi tutaj zaraz ducha wyzionie - pomyślałem, łapiąc go mocniej w pasie. Odzyskał równowagę, ale dalej nie chciałem go puścić.

Widziałem na jego twarzy krople potu. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął. Wyglądał cholernie uroczo.

-Wszystko okej, Hinata? Nic ci nie... - nie zdążyłem nawet dokończyć. To co zrobił, było dla mnie totalnie niespodziewane.

Gdy złapał mnie za koszulkę przyciągając do siebie, i złączył nasze wargi, byłem oszołomiony. Otworzyłem szeroko oczy, nie bardzo wiedząc jak zareagować.

Jego usta były miękkie, ciepłe i słodkawe. Idealnie pasowały do moich.
Całowałem się już kilka razy, ale jest to mój pierwszy raz z facetem, i jak mam być szczery, jest to najlepszy pocałunek w całym moim życiu. Wszystko zniknęło, został tylko Hinata i ja.

Chciałem odwzajemnić, ale nim zdążyłem zareagować, rudowłosy szybko odskoczył ode mnie, zasłaniając twarz ręką.

- J-ja p-przepraszam. Nie chciałem tego zrobić - wysapał, próbując ukryć swoją czerwoną twarz.

Stałem jak osłupiały. Miałem ochotę złapać go za rękę i pocałować. Zachować się tak, jak należy. Żeby nie odebrał tego źle.
Czułem zaskakująco szybkie bicie mojego serca. Starałem się wyrównać oddech.

- Nie chciałeś? Hinata... - powiedziałem, ruszając w jego stronę. Plan był prosty.

Lecz w tym momencie chłopak jak trzaśnięty piorunem uciekł z sali gimnastycznej, po drodze zgarniając swoją torbę. Zacząłem go wołać, ale nadaremno. Nie miał zamiaru się zatrzymać.

- NIECH TO SZLAG! - krzyknąłem na całą salę.

Szybko posprzątałem sale i poszedłem zabrać swoje rzeczy. W szatni znalazłem bluzę Shōyō.

- Ten tuman wyszedł na krótkim rękawku po takim treningu, przecież on się pochoruje - rzuciłem sam do siebie, zirytowany.

Zgarnąłem jego bluzę wraz ze swoimi rzeczami, zamknąłem sale i ruszyłem pędem w stronę domu chłopaka.

~Hinata~

Wpadłem do domu, na szczęście nikogo w nim nie zastałem. Zrzuciłem buty po czym wbiegłem po schodach na piętro, wpadając do swojego pokoju. Trzasnąłem drzwiami, rzuciłem się na łóżko chowając głowę w poduszkę.

- Co ja najlepszego zrobiłem, do cholery? Nie dość, że go pocałowałem, to jeszcze pokazałem mu, co do niego czuje. A on nawet pocałunku nie odwzajemnił...to koniec - szepnąłem, a po moich policzkach popłynęły słone łzy.

Czy tak wygląda złamane serce?

~Kageyama~

Zdeterminowany, w ciągu kilkunastu minut dotarłem pod dom Hinaty. Zatrzymałem się pod drzwiami, ciężko dysząc. Nie miałem pojęcia, czy faktycznie nie chciał tego zrobić, ale skoro już to zrobił, to może jest jakaś szansa...

√Ten ostatni raz√Kagehina Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz