XII - Ona

75 5 0
                                    

Oderwałam na chwilę wzrok od telefonu, gdy kelnerka z wyuczonym uśmiechem położyła przede mną filiżankę z kawą. Rozejrzałam się po ogródku i zauważyłam, że jako jedyna siedzę sama, a pozostałe stoliki zajmowały starsze i młodsze pary. Potem przeniosłam wzrok na bezkształtną masę ludzi, którzy postanowili w ten sobotni wieczór rozerwać się Piotrkowskiej.

Zastanawiałam się, czy na całej Pietrynie znalazłaby się przynajmniej jedna osoba tak mocno znudzona, jak ja.

Powiedzieć, że moja randka z Tindera okazała się porażką, to nic nie powiedzieć. Najwidoczniej nie potrafiłam zawczasu odpowiednio ocenić swojego partnera, a może po prostu Sebastian umiał się dobrze zaprezentować przez internet i pisał w taki sposób, by mnie do siebie nie zrazić. Jednak już od samego początku naszej randki rzucał dwuznacznymi tekstami, a potem niemal wprost dał mi do zrozumienia, że po skończonej kolacji powinniśmy kontynuować spotkanie u niego w mieszkaniu. Do tej pory mam przed oczami jego komicznie wykrzywioną twarz, kiedy jeszcze przed zamówieniem czegokolwiek oświadczyłam, że ta randka nie ma sensu, że spotkałam się z nim tylko ze względu na Monikę, że dopiero co rozstałam się z chłopakiem i że mam dość facetów. Zanim zdążył zareagować, błyskawicznie zebrałam się z miejsca i prawie wybiegłam z restauracji.

I to wszystko zdarzyło się w ciągu niecałych pięciu minut spotkania.

Niedługo później Sebastian próbował przepraszać mnie w wiadomościach na Tinderze i przekonać mnie, żebym do niego wróciła, ale najpierw to ignorowałam, a potem po prostu go zablokowałam. Przypuszczam, że nawet nie próbował mnie szukać, zresztą znalezienie kogoś na Piotrkowskiej w sobotni wieczór było arcytrudnym zadaniem. Bez obaw więc zatrzymałam się w kawiarni znajdującej się parę metrów od miejsca, w którym Monika spotykała się ze swoim facetem.

Wyglądało na to, że randka mojej przyjaciółki musiała być całkiem udana. Od prawie godziny nie dostałam od niej żadnej wiadomości i powoli zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie znalazła chłopaka, dla którego zrezygnowała ze swoich żelaznych, pierwszorandkowych zasad. Właściwie nie miałabym nic przeciwko, a nawet cieszyłabym się z samotnego powrotu do pustego, cichego mieszkania.

Póki co jednak musiałam czekać. Tyle że z każdą minutą nudziłam się coraz bardziej. Najpierw przyglądałam się ludziom wędrującym Piotrkowską, ale poza kilkoma kolorowymi wyjątkami wszyscy wyglądali niemal tak samo. Potem trochę przeglądałam internet, ale po kilkunastu minutach zaczęło mnie to nużyć. Nie doczekawszy się wiadomości od Moniki, zamówiłam drugą kawę i z nudów otworzyłam Tindera. Wszystkich facetów, który mieli nieszczęście pojawić się na moim ekranie, dokładnie lustrowałam, a potem każdego bez wyjątku przesuwałam w lewo.

I nie dlatego, że pozostał mi niesmak po nieudanej randce, po prostu żaden z nich mi się nie podobał i nie wydawał się interesujący. W pewnej chwili jednak zorientowałam się, że ich wszystkich podświadomie porównywałam do Michała.

Chyba zaczyna mi go brakować. Może faktycznie przesadziłam z reakcją? Może gdybym dała mu jeszcze jedną szansę, to potrafiłby się dla mnie zmienić? Tylko jaką miałabym pewność, że znów mnie nie skrzywdzi? Czy byłabym w stanie znów mu zaufać?

Z zamyślenia wyrwał mnie sygnał nowej wiadomości w telefonie. Monika wreszcie postanowiła się odezwać:

Przyjdź po mnie! Jestem w łazience i nie mam jak uciec!

Zaśmiałam się pod nosem. Wyobraziłam sobie, że Monika zabarykadowała się w toalecie, bo ubzdurała sobie, że facet, z którym od godziny siedziała na randce, nagle postanowił ją porwać. Odpisałam „Zaraz będę" i nieśpiesznie zebrałam się z miejsca.

Po wejściu do restauracji udałam się prosto do łazienki. Starałam się nie rozglądać przesadnie, by nie wzbudzić swoim zachowaniem podejrzeń u faceta, przed którym Monika zamierzała uciec. Po chwili znalazłam się w ciasnej, ale całkiem przytulnej łazience z ładnymi, jasnymi płytkami i kolorowymi malunkami na suficie.

Przed jednym z luster stała Monika. Nie wyglądała na przerażoną czy potrzebującą. Jak gdyby nigdy nic poprawiała sobie szminką usta, ale gdy tylko zauważyła moją obecność, odetchnęła ciężko, jakby kamień spadł jej z serca.

– Jak dobrze, że jesteś – powiedziała z wyraźną ulgą. – Musisz mi pomóc.

– W czym?

– W ucieczce!

– Ale czemu chcesz uciekać? Coś się stało?

– No właśnie nic się nie stało, wszystko idzie aż za dobrze.

– To po co chcesz uciekać?

– Żeby nie myślał, że jestem taka łatwa i przewidywalna – wyjaśniła Monika z absolutną pewnością w oczach.

– Nic z tego nie rozumiem.

– Później ci to wyjaśnię, teraz musimy działać i to szybko.

Przewróciłam oczami i ukryłam twarz w dłoniach.

– To co mam robić? – zapytałam, nie kryjąc rozbawienia.

– Jak wyjdziesz z łazienki, to pójdź w lewo i na samym końcu, pod oknami, są trzy stoliki. Adam siedzi przy tym środkowym, z którego jest widok na całą restaurację. Gdybyśmy dostali inne miejsce, to mogłabym bez problemu uciec sama, a tak to od razu by zauważył, że wychodzę. Musisz jakoś odwrócić jego uwagę.

– Niby jak?

– Nie wiem, zagadaj go jakoś, na pewno coś wymyślisz.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem.

– Nadal nie rozumiem, po co to wszystko? Nie możesz sama po prostu pójść do niego i powiedzieć, że było miło, ale musisz już iść? Zresztą, po co chcesz uciekać, skoro jest w porządku?

Monice zabrakło słów. Nie chciała się przyznać, że cały jej plan nie miał logicznego sensu.

– Po prostu chcę uciec, ok? – odburknęła obrażona. – Coś mi w tym facecie nie pasuje i mam dość tego spotkania. Proszę, pomóż mi.

Założyłam ręce na piersiach. Nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam się przyzwyczaić do dziwactw przyjaciółki.

– Dobrze, pomogę ci – odparłam – ale pod warunkiem, że nie będziesz mnie już zabierać na takie podwójne randki.

Monika westchnęła z ulgą i rzuciła mi się na szyję, a potem ścisnęła mocno moje dłonie, jakby próbowała dodać mi otuchy. Znów pokręciłam głową z politowaniem i wyszłam z łazienki. Po przekroczeniu drzwi skierowałam się w lewo, w stronę stolików pod oknami. Od razu wyłapałam wzrokiem trzydziestoparoletniego mężczyznę w białej koszuli, który odłożył telefon i spojrzał w moim kierunku. Nasze oczy się spotkały.

„Przystojny" – przemknęło mi automatycznie przez głowę.

AlicjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz