Cisza. Odkąd wróciliśmy do domu mojej rodziny między mną a Baekhyunem panowała wyłącznie cisza. W obecności innych ludzi staraliśmy się grać najlepiej jak potrafiliśmy, ale za zamkniętymi drzwiami nie odzywaliśmy się do siebie. Byłem zły na całą sytuację, jaka zaszła. Starałem się tłumaczyć ją sobie tym, że mniejszy nigdy nie miał prawo jazdy, tak samo jak ktokolwiek z jego rodziny. Musiał się przestraszyć.
To nie był pierwszy raz, kiedy wdaliśmy się w bójkę. Kiedy jeszcze się spotykaliśmy nie byliśmy zdrowym związkiem. Choć kochałem go, we wzajemnych kierunkach bardzo często leciały wyzwiska. Zwykle popychaliśmy się czy szturchaliśmy. Nie były to walki na pięści, ale dochodziło między nami do fizycznych kłótni.
Zawsze mnie to bolało, przede wszystkim psychicznie.
Pamiętam, jak kilka tygodni przed zerwaniem z płaczem odwiedziłem Jongina. To był pierwszy, ale nie jedyny raz, kiedy płakałem przez Byuna. Jongin może i nie był najinteligentniejszą osobą, ale powiedział wtedy coś, co zapadło mi w pamięć wyjątkowo mocno.
" To frustracja, Chan. To wszystko przez to, że kochacie się tak mocno, że nie potraficie bez siebie żyć, ale jednocześnie nie cierpicie się tak bardzo, że nie potraficie też żyć razem".
Na początku śmiałem się z jego słów, ale kiedy wróciłem do domu, gdzie Baekhyun skulony na kanapie starał się nie płakać uświadomiłem sobie, że jest w tym nieco prawdy. Oboje chcieliśmy, żeby nam wyszło. Chcieliśmy się dogadać i żyć razem dobrze. Niestety nie potrafiliśmy tego zrobić. Pragnęliśmy tak bardzo czegoś, czego nie mogliśmy sobie dać.
Minęły dwa miesiące od naszego zerwania i choć te słowa wciąż pojawiały się w mojej głowie, wiedziałem, że nie są już aktualne.
Nie zależało nam już na sobie. Między nami istniały jedynie odraza, złość i nienawiść.
Choć nienawiść była wyjątkowo silnym słowem, teraz nie potrafiłem nazwać inaczej tego uczucia.
Spojrzałem na Baekhyuna. Siedział na fotelu pijąc herbatę. Zdawało mi się, że cała moja rodzina kupiła wymówkę o tym, że poślizgnęliśmy się idąc pod górę z choinką. Nikt nie kwestionował tej historii. Ja dostałem mrożoną marchew, do ochłodzenia uderzenia, a Baekhyun jedną z moich kurtek, aby nie musiał chodzić cały czas w długim płaszczu, skoro tak nieszczęśliwie zaczepił się o drzewko, że podarło ono jego puchową kurtkę.
Zdawać by się mogło, że wszyscy byli zadowoleni.
Prawda była jednak inna, a ja leżąc w łóżku fantazjowałem o tym, aby wrócić do domu. Do cichego apartamentu, w którym od dawna nie było ani śladu po Byunie. Daleko od niego i jego złośliwych uśmieszków. Miałem już dość. Sądziłem, że przez związek wyrobiłem w sobie umiejętność akceptacji Baekhyuna takim jakim jest.
Myliłem się.
- Chcesz o tym porozmawiać? - Zapytałem kiedy po godzinach leżenia w łóżku w końcu zebrałem się w sobie. Poranek był spokojny i leniwy, dlatego wciąż leżałem w łóżku i choć nie miałem na sobie piżamy, moje ubrania były swobodne i nieodpowiednie do spotkania z rodziną. Podejrzewałem, że i tak wszyscy są w swoich pokojach i z ciepłymi napojami patrzą za okno na gęsto sypiący śnieg.
- A czy to coś zmieni?
- Zaatakowałeś mnie, tego nic nie zmieni. - Odparłem. Baekhyun westchnął ciężko. Nie miałem pojęcia jakiej odpowiedzi się spodziewał, ale aktualna nie zdawała się go zadowolić.
- Zachowujesz się jakby to była pierwsza taka sytuacja.
- Swoboda z jaką to mówisz jest niepokojąca. - Mruknąłem, a brunet zamilkł. Mogłem w tej chwili odpuścić, ale zamiast tego przesunąłem się na bok, aby spojrzeć na jego twarz. Mogłem się zatrzymać, ale nie zrobiłem tego. - Tak szczerze Byun. Czy ty w ogóle wiesz jak powinien wyglądać normalny, zdrowy związek? - Zapytałem i choć miało to stanowić szpileczkę w jego kierunku, szczerze ciekawiła mnie jego odpowiedź.

CZYTASZ
Irreplaceable |ChanBaek|
Fanfic|Rozdziały publikowane codziennie przez cały grudzień 2022!| Chanyeol i Baekhyun po wielu próbach ratowania swojego związku zdecydowali się go zakończyć. Ich relacja pierwszy raz zdawała się zupełnie jasna. Dla obojga było oczywistym, że między nimi...