chapter twenty two

439 39 34
                                    

Aura otworzyła oczy i natychmiast je zamknęła, gdy jasne światło ją oślepiło.

Nie wiedziała, co się dzieje, ani gdzie była. Potrafiła rozpoznać ciche pikanie medycznego sprzętu i tylko w jakimś stopniu świadomie mogła stwierdzić, że musiała znaleźć się w szpitalu. Równie szybko przypomniała sobie o tym, co się wydarzyło dzień wcześniej. Przynajmniej miała nadzieję, że bójka z Karli miała miejsce zaledwie wczoraj.

Jednak przeczuwała, że to wcale nie było takie proste.

— Bucky — wyszeptała cicho. Pamiętała, że to właśnie Barnes był ostatnią osobą, którą widziała, zanim zemdlała i straciła kontakt z rzeczywistością. Chciała znów go zobaczyć. Miała wrażenie, że tylko jego widok mógłby uświadomić ją, że ciągle żyła. — Bucky.

— Spokojnie, panno Bryant. Lekarz zaraz do pani przyjdzie — odezwał się nieznajomy głos.

Aura pokręciła głową i powoli ponownie spróbowała otworzyć oczy. Zamrugała kilka razy, aż w końcu przyzwyczaiła się do niespodziewanej jasności. Uniosła rękę do góry, by przykryć nią swoje oczy i jęknęła cicho, gdy nawet przy najmniejszym ruchu, czuła jak całe ciało paliło ją z bólu. Pomieszczenie, w którym się znalazła, było zbyt jasne i sterylne. Jednak najgorsze było to, że znajdywała się w nim sama. Czuła, jak serce zaczęło jej szybciej bić, a ona traciła zdolność poprawnego oddychania. Strach i niepewność kompletnie nią zawładnęły. Bała się, że cokolwiek zaraz miało nastąpić, tak mogło być jeszcze gorzej.

Nie miała sił, ale nawet to nie pozwoliło jej na to, by miała leżeć i czekać na swój koniec. Wydawało jej się, że tylko to na nią czekało w szpitalnej sali, gdzie nie było nikogo, kogo mogłaby znać. Miała wrażenie, że coś było nie tak i wydawało jej się, że to nie było zwykła przeczucie. Było tak, jakby to jej własny organizm przekonywał ją w tym, że w ogóle nie powinna się tutaj znajdywać. Czuła delikatne ciepło, które rozchodziło się po jej krwiobiegu, a to był charakterystyczny znak, który zawsze czuła, gdy korzystała ze swoich mocy. To pozwoliło jej stwierdzić, że po raz pierwszy w życiu w jakiś sposób chroniły ją przed ewentualnym niebezpieczeństwem. A przynajmniej pomagały jej zdać sobie sprawę z tego, że w takowym się znajdywała.

Z trudem odgarnęła z siebie kołdrę i wyszarpała kroplówkę ze swojej ręki. Z bólem podniosła się do pozycji siedzącej. Ściągnęła nogi z łóżka, a kiedy poczuła pod stopami chłód posadzki, przez jej ciało przeszły dreszcze. Kolana praktycznie się pod nią ugięły, gdy próbowała stanąć o własnych siłach. Czuła się bezsilna i zmęczona, ale wiedziała, że musi się wydostać z pomieszczenia, w którym się znalazła. Nawet jeśli miała się czołgać, a to miało być ostatnią rzeczą w jej życiu, jaką wykonała.

— Bucky — załkała cicho, powoli idąc w stronę wyjścia. Podtrzymywała się wszystkiego, co tylko znalazła po drodze i starała ignorować ból, który odczuwała każdą komórką swojego ciała. — Bucky.

Miała wrażenie, że jedyne słowo, jakie potrafiła wypowiedzieć na głos, to imię Barnesa. W głowie miała mętlik, ale była nastawiona jedynie na to, by przeżyć. Uciec stąd jak najdalej. Uratować siebie. Wrócić do Bucky'ego, gdziekolwiek by się nie znajdywał.

Jednak w momencie, gdy miała szarpnąć za klamkę, drzwi same się otworzyły, a w nich stanął nieznajomy mężczyzna w białym kitlu. Za nim stała pielęgniarka i Aura wiedziała, że obydwoje coś do niej mówili, a może nawet krzyczeli? Nie była tego pewna, bo głowa pulsowała jej niemiłosiernie.

Ktoś złapał ją za ramię, ale dziewczyna krzyknęła głośno, czując, że nikt z nich nie miał przyjaznych zamiarów. Próbowała się wyrwać, ale była zbyt słaba. Czuła, że jeśli wcześniej miała, chociaż minimalne siły do tego, by się podnieść, tak teraz nawet to sprawiało jej wyjątkowe trudności.

HEALER, bucky barnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz