1

73 4 0
                                    

Wyboldowany napis jednej z książek wystawionej w księgarni, znowu przypomniał mi o niej. A minęło tyle lat. Ile można? Miłość, miłość, szczęśliwe zakończenie, to jest wszędzie. A gdzie w tych romansach czas na płacz, na cierpienie, na ból, na leżenie w łóżku i nie widzenie dalszego celu w życiu? To jest prawdziwe oblicze miłości. To jest jedyna rzecz, którą miłość potrafi wyrządzić najlepiej. Ból. A ja dałam jej wszystko, bo dałam jej swoje serce. Połączonych dusz nic nie rozdzieli, nawet śmierć.

- Ale po co ja o tym teraz rozmyślam? - przyłożyłam sobie w myślach

- Jesteś tu i teraz i nie ma wczoraj. To było. Było, bolało, ale już tego nie ma. I nie będzie. Dziś jest nowy dzień

- Co tam u mojej Brooke? Gada do siebie. Ahh z tobą to norma - wyrwał mnie z rozmyśleń mój najlepszy przyjaciel Adam - Wyjaśnisz mi proszę co robisz na środku chodniku, w pierwszy dzień studiów, gadając do siebie o jakimś ,,wczoraj i dzisiaj, dzisiaj i wczoraj"?

- Nie chcesz tego wiedzieć - ruszyłam do przodu mijając go przy okazji. Ma rację, dziś zaczynamy STUDIA MARZEŃ (przynajmniej tak było napisane na stronie uniwersytetu, gdy do nich aplikowałam). - Idziesz?! - spytałam obracając się na pięcie w jego stronę - Czy będziesz tu stać na środku chodnika, w pierwszy dzień studiów, gadając do siebie?

- O na pewno nie uda Ci się zamienić mnie w Ciebie. Aż tak pojebany to nie jestem - uśmiechnął się kpiąco w moją stronę

- Twój poziom wsparcia zawsze powoduje, że zaczynam się zastanawiać, czemu się wciąż przyjaźnimy

- Bo nie masz złotko innych możliwości - przyznałam mu w myślach rację

Otworzył przede mną drzwi gmachu uniwersytetu, cóż za gentleman. Gwar, strzępki rozmów i kłótni uderzyły w moje odzwyczajone od tego rodzaju dźwięków uszy. Trzy miesiące wakacji to za dużo, człowiek zaczyna się gubić tam, gdzie zgubić się nie wolno.

- Wiesz co mamy pierwszy? - spojrzałam na niego wzrokiem szukającym rozumu - Wiesz-co-mamy-pierwsze? - powtórzył nieco głośniej

- A w życiu! Oczywiście, że nie. Tam wisi plan - wskazałam palcem na znajdującą się niedaleko ogromną tablicę

Podeszliśmy do niej, a ja próbowałam rozszyfrować te hieroglify, nie ma to jak zabawa w Egipcjan.

- Rozumiesz coś? - spytał równie inteligentnym głosem co ja wcześniej

- Chyba... Wykład, wykład, wykład i jeszcze raz wykład, a nie przepraszam później są ćwiczenia

- Ahaa Kto ci za te studia zapłaci? - spytał ni stąd ni zowąd

- Rodzice - wzruszyłam ramionami

- Stać ich?

- I trochę kredyt

- Jak bardzo trochę?

- Tak 1/3 - odpowiedziałam

- Nie uważasz, że nasz system edukacji to błędne koło? - spytał

- Ameryka to błędne koło, lepiej chodź zanim się spóźnimy

- Ale ja mówię na serio - kontynuował - bierzesz kredyt żeby studiować, studiujesz żeby pracować, pracujesz żeby spłacić kredyt

- Adam ja na prawdę nie twierdzę, że mówisz głupoty, ale mówisz to w złym miejscu i czasie

- Podobno nie ma złych pytań, więc i złego na czasu na ich zadawanie

- Boże daj mi siłę

~~~~~~

- Wiesz co, powiem Ci szczerze, że myślę czy tego nie rzucić - takimi słowami zaszczycił mnie Adam na koniec dzisiejszego dnia

- I co będziesz robił na życie? - spytałam

- A taka ładna restauracja jest na rogu ulicy. Będę pracować, przynosić Ci obiady, poderwę jakąś laskę, kupię mieszkanie i jakoś to będzie

- No na razie mieszkasz w moim - dodałam

- A właśnie może pójdziemy tam na obiad? - spytał

- Mieliśmy nie wydawać zbyt wielu pieniędzy

- Cii i tak to niczego nie zmieni - on się nigdy nie nauczy zarządzania oszczędnościami

Wyszliśmy z uniwersytetu i zostałam wręcz zaciągnięta do tej restauracji. Weszliśmy do środka, zajęliśmy jeden z wolnych stolików i zajrzeliśmy do menu.

- Wyglądamy jak na randce - stwierdziłam

- Ja z tobą? Boże nigdy! Fuj

- No kurde dzięki wielkie - spojrzałam na niego z wyrzutem

- Czy mogę już przyjąć zamówienie? - usłyszałam jej głos i świat w jednej chwili stanął mi przed oczami

Wróciło wszystko to, o co tak długo walczyłam by zniknęło. Wspomnienia, jej dotyk, smak jej ust. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale wtedy ręką szturchnął mnie Adam.

- Brooke słyszysz nas? - spytał

- Mhm - odpowiedziałam niesłyszalnie - poproszę to co on

- Brooke? - spytała a wtedy spojrzałam jej w oczy

- Brooke - odpowiedziałam zatapiając się w jej tęczówkach tak jak za dawnych lat

- Przyniosę wszystko za 10 minut - odwróciła wzrok i odeszła w stronę kuchni

- Co się stało? - spytał Adam

- To Sophi, opowiadałam Ci o niej

,,- Myślisz, że to co mówimy ma większą wartość niż to co robimy? - spytałam patrząc w rozgwieżdżone niebo

- Myślę, że to równie ważne rzeczy. Na słowa można być głuchym, a na czyny ślepym

- Czyny jak i słowa przemijają, nic nie jest wieczne - stwierdziłam

- Coś może jest...

Zbliżyła się wolno w moją stronę bym mogła po chwili poczuć jej wargi na swoich. Jej usta poruszały się w miarowym rytmie, tempem równając się z moimi...

- Cokolwiek się stanie, na zawsze zapamiętaj tę chwilę, wspomnienia wieczne..."

- Słuchaj ja Cię przepraszam, poproś ich żeby to wszystko spakowali, ale ja nie mogę tu być. Nie po tym co przeszłam. Będę czekać w mieszkaniu - wstałam z krzesła w tej samej chwili, w której ona znów wyszła z kuchni z tacą w ręku

Pospiesznie podeszłam do drzwi wejściowych i wyszłam z restauracji oddychając z ulgą. Szłam w nieznanym mi kierunku, gdy łzy spływały mi po twarzy, jeszcze bardziej zamazując obraz świata. Dlaczego ona? Dlaczego teraz? Dlaczego ja? Po tym wszystkim co mi zrobiła, po tym wszystkim co przeszłam. Chciałam się zabić, chciałam zniknąć, chciałam rozpłynąć się jak mgła. Byłam niczym bez niej, przynajmniej tak myślałam. A te myśli mnie zabijały, powoli, ale skutecznie. Powoli, ale mocno. I teraz gdy wyszłam na prostą, znów pojawia się w moim życiu. A jej wzrok? Tak samo kochający, tak samo mocno przeszywający jak wtedy, gdy rozkochała mnie w sobie. Jej dłonie? Tak mocno trzymające notes przypominały chwile, gdy zapewniała mnie, że do końca życia będzie mnie trzymać za rękę. I co? I jej nie ma. Nie ma jej przy mnie i już nie będzie. I jak jej wierzyć? Skoro odeszła, nie ja ją zostawiłam, ale ona mnie. Uciekła, myśląc, że ucieczką zdoła rozwiązać wszystkie problemy. Nie rozwiązała. Mnie nie rozwiązała, bo to ja jestem problem. Od dziecka to ja byłam problem. Zawsze niepotrzebna, zawsze przeszkadzałam, matce, ojcu. Każdemu. Jedynie brat był wsparciem, był jedyną bliską mi osobą, ale jego też już nie ma. On też odszedł. Wybrał swoją ostatnią podróż nawet nie pytając mnie o zdanie.

Old love never endsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz