Rozdział 5

349 34 37
                                    

Iwan

Ten kto wymyślił powiedzenie, że zemsta jest słodka mylił się. Zemsta nie jest słodka. Jest konieczna. Zemsta nigdy nie będzie tym, czego tak naprawdę potrzebuję. Chcę cofnąć się w czasie i żyć tak jak kiedyś. Z nimi.

Wybaczenie nigdy nie nadejdzie. Wybaczyć by mogli tylko oni, a ich już nie ma i nigdy nie będzie.

Przyczyniłem się do wszystkiego co się stało.

Dopuściłem do tego, że moje dziecko zostało zabite, zanim wypuściło pierwszy haust powietrza. Moja ukochana została zamęczona, zanim podzieliła się ze mną dobrą wiadomością. Moja siostra czołgała się do ostatków swoich sił, walcząc o swoje życie, a mnie tam nie było. Moja druga mama walczyła z wrogami, była zasypywana gradem kul, a ja nie byłem w stanie przyjąć ich na siebie.

Wszystko to wydarzyło się kilka tygodni temu, chociaż ja mam wrażenie, że było to kilka lat temu. Tak wolno upływa mi czas, kiedy ich nie ma przy mnie.

Czekanie na spotkanie z Wielkim Wodzem jest kolejną z rzeczy, które sprawiają, że minuty ciągną się niczym godziny, a godziny niczym całe dnie. Pomimo wszystkich znajomości jakie posiadamy tacie udało się umówić z nim na spotkanie dopiero za dwa tygodnie od daty rozmowy. Dobitnie to pokazuje, jak bardzo nie są pozytywnie do nas nastawieni. Domyślam się, że musieli usłyszeć same niepochlebne rzeczy o rosyjskiej mafii w Kanadzie. 

Minął już pierwszy tydzień, czyli pozostaje jeszcze siedem pełnych dni do momentu, kiedy dowiem się czy pomogę w wymierzeniu sprawiedliwości osobom, które maltretowały bezbronne dzieci. Czas spędzam na planowaniu, naradach z tatą, tropieniu wrogów i wyciąganiu z nich informacji oraz czytaniu na głos zeznań prześladowanych dzieci, siedząc naprzeciwko księdza. Tata uznał, że podczas przeglądania tych notatek będę ćwiczył samokontrolę. Muszę mu przyznać rację. Z każdym kolejnym takim dniem jestem w stanie się coraz lepiej kontrolować.   

Otwieram notatki na stronie, na której wczoraj skończyłem i głośno wypowiadam kolejne słowa, aby zarówno Wadim oraz ksiądz je usłyszeli.

Dobrze pamiętam, jak dostałem pierwsze zaproszenie na imprezę urodzinową księży. Byłem taki radosny, pełen życia. Wybrali mnie! Przez całe dwa dni skakałem wszędzie, energia mnie rozpierała. Chłopcy przestrzegali mnie, że to nie będzie to co oczekuję. 

Byłem pewien, że zazdrościli mi i dlatego nie chcieli, abym usługiwał.

Jakie to było usługiwanie?

Na wejściu do podziemi kazali mi ubrać szlafrok. Pomyślałem, że będę mógł sobie wybrać piżamę. Piżama party! Moje podekscytowanie jeszcze bardziej urosło. Najlepszy dzień odkąd rodzice wyprawili mi pożegnalne urodziny. 

Kiedy zszedłem do pomieszczenia, gdzie odbywała się impreza okazało się, że wszyscy księża byli ubrani w szlafroki. Zdziwiłem się, a gdy zapytałem się księdza Roberta, kiedy dostanę piżamę to powiedział mi, że za chwilę dostanę coś czego bardzo pragnę.

Zgodnie z instrukcją, przechodzącej siostry wziąłem tacę z przystawkami i zacząłem podawać je siedzącym przy stole księżom. Gdy wydałem wszystkich kilkanaście talerzy, dyrektor szkoły powiedział, żebym zdjął szlafrok. 

Byłem zdziwiony, ale zrobiłem to. Odpowiedziały mi okrzyki w stylu niezły, dawno tego nie miałem. Zdezorientowany spojrzałem w dół, zupełnie nie wiedząc o co im chodzi.

Dyrektor szkoły pokazał mi gestem, abym się do niego przybliżył. Poprosił, abym się nachylił do niego. Pomyślałem, że coś spadło i trzeba wyczyścić to miejsce, ale tak nie było. W tym momencie zrozumiałem, że coś jest nie tak. 

Związani nadziejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz