//Matthew//
- ZROZUM W KOŃCU KURWA JA GO KOCHAM!
- CZYLI RODZINA CIĘ NIC NIE OBCHODZI!?
- ZAWSZE MNIE ONA OBCHODZIŁA I TYLKO KURWA ONA! ZREZYGNOWAŁAM NAWET Z WYCHOWYWANIA SYNA DLA TEJ PIEPRZONEJ RODZINKI!
- WYNOŚ SIĘ Z TEGO DOMU Z TEJ WATAHY RAZEM Z TYM SWOIM CHŁOPTASIEM I TYM BACHOREM!
- DOBRA!- Minęła nas zalana łzami.
- Ojcze co się dzieje?
- Twoja siostra się zbuntowała.
- Chciałeś ją zmusić do ślubu. Powiedziała mi..
- To przez ciebie. To wszystko twoja wina! Moja żona jest w pace przez ciebie, moja córka i ja pokłóciliśmy się przez ciebie te pieprzone mieszańce kręcą się tu przez ciebie! Odkąd się pojawiłeś wszystko kurwa niszczysz! Odkąd kurwa się urodziłeś byłeś jebanym problemem!
- WYSTARCZY!- Uniósł głos alfa trzymając rękę jego ojca, która szykowała się do uderzenia mnie.- Nikt nie będzie obrażał mi omegi.
- Tch.- Ojciec Owena wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
- Po co się mieszasz w sprawy mojej rodziny.
- Ja tylko chcę pomóc.
- To przestań! Niszczysz mi rodzinę!
- Ta rodzina to jedno wielkie kłamstwo!
- SKĄD TY TO MOŻESZ WIEDZIEĆ TO TY WYCHOWAŁEŚ SIĘ W PATOLOGI NIE JA! ŻAŁUJĘ, ŻE CIĘ POZNAŁEM!
- NIENAWIDZĘ TWOJEGO DOTYKU, TWOJEJ OSOBOWOŚCI, TWARZY, KOMPLEMENTÓW, NIENAWIDZĘ TWOJEJ SZTUCZNEJ TROSKI! BYŁO BY MI LEPIEJ BEZ CIEBIE! JESTEŚ PIERDOLONYM DUPKIEM!
- A TY GRUBĄ, NIE WYCHOWANĄ, JEBANĄ MĘSKĄ DZIWKĄ! ZABIERAJ TO SWOJE NIC NIE WARTE STADO I NIE POKAZUJ MI SIĘ NIGDY WIĘCEJ NA OCZY!- Wyszedłem z salonu trzaskając drzwiami gdy minąłem próg oczy zaszły mi łzami. Spakowałem wszystkie swoje rzeczy i niezwracając na nikogo uwagi opuściłem dom główny.
~ Wracaj tam! Żaden z was tak nie myśli oboje to wiemy!
Słyszałeś co powiedział zabieramy stado i się wynosimy.
~ Nie.. Matt proszę nie rób sobie żartów. Przecież ci na nim zależy.
Już nie.- Powiedziałem wykazanym z emocji głosem.
- Mira!
- Cześć Matt.
- Zbieraj stado wracamy na teren naszej watahy.
- Co? Dlaczego? Co się stało?
- Powiedzmy, że stada zostały podzielone różnicą zdań.
- Matt my nie przetrwamy tej zimy. Jak odejdziemy.
- Masz rację. Spróbujcie ich przekonać do pozostania tu do końca zimy chociażby, ale beze mnie. Przejmiesz dowodzenie.
- C..Co? Ale jak to? Ja się do tej roboty nie nadaję.
- Nie znam nikogo bardziej odpowiedzialnego od ciebie Mira. Dasz se radę.
- Co z tobą. Ten skurwiel wyraźnie powiedział bym wynosił się z terenu tej watahy więc tak zrobię.
- Matt nie..
- Mam w sobie cząstkę alfy dam radę.
- Zabierz ze sobą Merina.
- Co? To wasz medyk ja umiem o siebie zadbać.
- Mamy jeszcze kilku innych medyków damy radę.
- Merin jest najlepszy że wszystkich. Nie ma takiej opcji.
- Ktoś musi cię doglądać.
- My możemy.- Powiedziała za naszymi plecami Misaki.
- Wy też odchodzicie.
- Mój po żal się Boże ojciec kazał mi i mojej rodzinie się wynosić z watahy, ale nie jest mi z tego powodu przykro przynajmniej będziemy razem.
- Myślimy, że możesz z nami iść.- Powiedział jej partner z dzieckiem na rękach.- Misaki zna się na medycynie, a po za tym ktoś musi pomóc przy małym i dotrzymać nam towarzystwa.
- Naprawdę mogę?- Oboje przytaknęli.
- Macie gdzie spać?- Dopytała się Mira.
- Mam dom sześć kilometrów po za terenem Watahy powinien nam starczyć.
- Rozumiem, zapakuję wam trochę żywności i leków na drogę.- Po dwudziestu minutach byliśmy gotowi do drogi.
CZYTASZ
Ruda Kita Przeznaczenia
Teen FictionMatthew Miller to lisołak dowodzący wioską, a Owen Day to upadły przywódca jednej z najlepszych watah świata. Przez pewien zbieg nieprzyjemnych okoliczności ich drogi się krzyżują jednakże żaden z nich nieżywi do drugiego miłych uczuć. Co zmieni ich...