2.3 Lekki Człowiek

26 9 24
                                    

Ostatni z serii Lekki Człowiek. Może każdy z nas pojmie sens własnego istnienia, a może to jedynie mrzonka głupców...


Trzymana przez Donovana pochodnia rozjaśniała niewielki teren wokół. Cień idącego przed nim Freda kładł się na drzewach, balansując na granicy ciemności. I to nie tylko jego cień balansował, a on sam. On i jego przeznaczenie, jego przyszłość, jego dziedzictwo i jego przynależność.

Las wydawał się oddychać, szeptać, łkać. Donovan nie rozumiał tych odgłosów, nie pojmował, skąd one pochodziły i brzmiały nad wyraz ludzko? Może właściwe pytanie brzmiało, od kogo pochodziły owe odgłosy?

Nie były one pełne grozy, jak modły z opuszczonej kopalni, a przepełniała je rozpacz. Nie wiedział, skąd znał różnice, ale był jej pewien.

Skowyt poruszanego gałęziami wiatru trzeszczał, drżał, a jego tembr wydawał się ich dotykać, niczym coś namacalnego, ale niegroźnego. Nie miało ich zadusić na śmierć, a jedynie utulić w rozpaczy.

Donovan już dłużej nie mógł wytrzymać milczenia.

– Czy Cisi są zaklinaczami wiatru?

– Z pewnością nie są przeklętymi zaklinaczami, choć samo przekleństwo magów nad nimi wisi – odparł tajemniczo niczym Shuna, co zaskoczyło żołnierza.

– Co przez to mam rozumieć?

– Nie są magami. Magowie nie posiadają takiej mocy, jaką Cisi skradli dla siebie.

– Jak to skradli moc?

Jęk zirytowania opuścił usta młodzieńca. Przystanął w miejscu i zwrócił się ku Donovanowi. Jego twarz wykrzywiała złość, ale za to oczy pałały głębokim smutkiem.

– Mieliśmy iść do karczmy, a nie na wykład na temat mocy.

– Więc nie wykładaj. – Wzruszył ramionami i wznowił chód. – Po prostu ze mną porozmawiaj.

Fred pokręcił głową i zrównał kroku z żołnierzem. Do szumu i jęków drzew doszedł także cichy szelest nocnej mżawki. Donovan schował twarz w wysokim kołnierzu, natomiast młodzieniec szedł, jakby ani wiatr ani deszcz nie robiły na nim żadnego wrażenia, a jego czarna skóra lśniła wilgocią niczym najpiękniejszy z klejnotów.

– Co wiesz na temat tkaczy i zaklinaczy?

– Jedni tkają moc z niczego, drudzy to magowie i zaklinają do swojej woli to, co znajdują wokół.

– Proste, choć błędne założenie. Tkacze nie tkają z niczego, ale to nieważne. – Potrząsnął głową i spojrzał na żołnierza z góry, choć wiele brakowało mu do jego wzrostu. – Co więcej wiesz na temat tkaczy?

– Niewiele... – Wzruszył ramionami i dodał: – Tkacze ognia zamieszkują jedną z Topionych Wysp na morzu Nellor, tkacze wody to potężny naród zajmujący kontynent za morzem na wschodzie, tkacze ziemi wyginęli setki lat temu podczas wojny, a tkacze wiatru nie istnieją, to jedynie legenda, dlatego nie rozumiem, co to za moc pchnęła mnie na drzewo. To musiał być jeden z magów zaklinaczy wiatru.

Ironiczny uśmieszek pojawił się na ustach chłopaka.

– I tu się mylisz, lekki człowieku.

– Uważasz, że Cisi to tkacze wiatru?

– Ja niczego nie uważam, ja to wiem.

– Ty to wiesz... – Donovan pokiwał głową, przypatrując się Fredowi, który pewny siebie wypiął cherlawą pierś i zadarł brodę do góry. – Powiedziałeś, że nie chcesz stać się Cichym. – Nagle mina chłopca zrzedła. – A więc opuszczając swój lud, stajesz się nie tylko zdrajcą, ale i tkającym wiatr?

LOST SOUL - GryzipiórekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz