6.1 Błędna Wiedźma

15 10 7
                                    

Dom czarodziejki zawalały skrzynie, beczki i stosy książek. Woluminy ustawione dumnie niczym strome góry, zapełniały sporą przestrzeń. Część z nich pokrywała gruba warstwa kurzu, inne, widocznie niedawno używane, nosiły na sobie ślady palców bądź starte linie w miejscu tytułu, jakby staruszka czegoś poszukiwała.

Wyszli z zagraconego korytarza do kuchni, gdzie nad paleniskiem w zawieszonym kotle bulgotała potrawka. Pachniało ziemniakami i mięsem, a na stole na desce leżały wyczyszczone kostki kurczaka, pióra mieściły się na zakrwawionym materiale na krześle, a ustawiona na środku wymalowanych kredą znaków głowa ptaka patrzyła na gości mętnymi oczami.

– Maca i żeń-szeń z odrobiną miodu. – Kobieta złapała za dzbanek, nalała naparu do dwóch glinianych kubków i podała klientom.

– A rum? – zapytał zawiedziony Torro.

– Był jedynie na zachętę. Ten dom jest wolny od rumu. Fanatycy Nightrolea bzdurzą na wiele tematów, ale z jednym mają rację. Alkohol jest szkodliwy i winniśmy czcić nasze ciała, a nie je zatruwać. Do dna panowie. – Ponaglając, machnęła na nich ręką, po czym ruszyła ku ołtarzowi. Odrzuciła na bok kurzą głowę i szmatką starła znaki.

– Jak porozumiewasz się ze zmarłymi? – zapytał zainteresowany Constantine i ciekawskim spojrzeniem przesunął po szafkach. Wypełnione najróżniejszego koloru miksturami butelki zdawały się lśnić w słabym świetle świec. W słojach pływały kurze łapki, skrzydła nietoperzy i inne groteskowo wyglądające składniki na eliksiry. Dziesiątki oczu zanurzone w zielonkawej mazi wpatrywały się w gości niczym strażnicy.

Lekki człowiek tego nie pojmie.

Constantine w zaskoczeniu milczał, przyglądając się, jak kobieta złapała za pęk suszonych liści, odpaliła je od świeczki i wrzuciła do zamocowanej do ściany kadzielniczki. Olejek zajął się płomieniem, rozpraszając wokół duszący zapach kwiatów i ziół.

– Jaki lekki człowiek? Może nieco kościsty, ale z pewnością nielekki – zażartował Torro, klepiąc wysokiego przyjaciela po ramieniu.

Lekki człowiek, to człowiek bez magii. – Kobieta usiadła przy stole i wskazała na puste miejsca, aby dołączyli do niej. Skorzystali z zaproszenia.

– Z pewnością jesteśmy grzesznikami, ale nie aż takimi – kontynuował rozmowę Harrelson, mieszając w kubku smacznym, acz niealkoholowym trunkiem. Ten fakt wcale mu się nie podobał w związku ze zdolnościami wiedźmy. Spotkanie zmarłych z pewnością powinno zostać znieczulone czymś mocniejszym niż miód i maca. – Nie palimy niewiernych ani nie nabijamy na pale

– Z tego, co widzę jeden z was już miał przyjemność rozmawiać ze zmarłymi – z tymi słowy spojrzała na Torra. – Twoja matka jest niedaleko nas, jeśli chcesz coś więcej jej powiedzieć.

– Sądziłem, że był to jedynie sen – ochrypły szept opuścił usta mężczyzny, a oczy nagle zaszkliły się niczym dwa ciemne jeziora.

– W poezji czy literaturze często śmierć porównuje się do snu – mruknęła czarownica i nalała sobie naparu do glinianego kubka. – Sen, w którym spotkałeś swoją matkę po drugiej stronie.

– Jaki sen? Jak to rozmawiałeś ze swoją matką? – Constantine nie mógł pojąć, co właśnie wyszło na jaw.

– Nie wierzę, że to mówię, ale tam w posiadłości Fairchildów... – Zmarszczył brwi wciąż niedowierzając, że naprawdę rozmawiał ze swoją matką. Jej słowa nagle pojawiły się w jego głowie i nabrały innego znaczenia. – Umarłem – dodał ciszej i zdawało mu się, że poczuł zimny dotyk na ramieniu. Odwrócił się niczym spłoszone zwierzę, ale nikogo nie ujrzał. – Umarłem, a ty mnie reanimowałeś, przyjacielu. Pamiętasz?

LOST SOUL - GryzipiórekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz