01

114 11 0
                                    

☆★☆

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

☆★☆

Gdy obie kobiety w przyjemnej rozmowie rozpakowywały rzeczy należące do nowej mieszkanki, rozległo się nagle pukanie, przez które młodsza z kobiet niemal nie upuściła swojego zestawu pędzli. Spojrzała zdezorientowana na panią Hudson, która już na nią patrzyła, tyle że z iskierkami w oczach.

— To musi być Sherlock. — Powiedziała, zanim odłożyła książki na stół. — Chodź kochanie, on na pewno już wie że znalazłam mu współlokatorkę. — Uśmiechnięta kobieta wyszła z mieszkanka, schodząc szybko po mocno skrzypiących schodach. Brunetka odłożyła ostrożnie nowe opakowanie ołówków na stół, idąc zaraz za kobietą. Schodząc po schodach nie zdziwiła się widząc jak pani Hudson przytula zapewne Sherlocka. Zdziwiła się dopiero wtedy, gdy zobaczyła drugiego mężczyznę, którego nazwano "nowym współlokatorem". A brwi zmarszczyła wtedy, gdy starsza kobieta nawet nie starała się ukryć radości z nowych wiadomości.

— Nie jesteś stąd. — Zamrugała kilkukrotnie, przenosząc spojrzenie na mężczyznę w płaszczu, który przyglądał się jej intensywnie.

— Miałam być nową współlokatorką. — Przyznała teraz już nieco nie pewniej. Sądziła że znalazła miejsce w którym będzie mogła się ukryć, ale los najwyraźniej znowu z niej zakpił. — Jeśli to jakiś problème, po prostu spak..

— Ach, nie wygłupiaj się, kochanie! — Pani Hudson przeszła obok mężczyzn, podchodząc do dziewczyny, by objąć ją ramieniem, prowadząc tym samym z powrotem na górę. Po skrzypiących schodach mogła wywnioskować, że oboje idą za nimi. — Wolne przecież są trzy sypialnie, a Sherlockowi przyda się większe towarzystwo. — Zatrzymała się przed drzwiami do ich mieszkania, ściszając głos przy drugiej części zdania. — Zostawię was na chwilkę samych. — Mrugnęła do dziewczyny, zanim minęła resztę, schodząc po hałasujących schodach.

— Więc zapraszam. — Sherlock Holmes podszedł szybko do drzwi, otwierając je i wchodząc do środka. Brunetka z racji tego że była bliżej, weszła zaraz po nim, a na końcu mężczyzna o kuli.

— Nazywam się John Watson.

— Miranda Conrique. — Uścisnęła wyciągniętą dłoń mężczyzny, o blond, lekko siwych włosach. — Ale możesz mówić mi Mira.

— Więc.. Mira. Dlaczego przyjechałaś kilka dni temu z Francji? — Miranda odwróciła się w stronę mężczyzny w płaszczu, który podniósł najprawdopodobniej swoje gazety z podłogi. — Ogarnę tu trochę. — Zwrócił się w stronę Johna, nie słysząc odpowiedzi dziewczyny. — Twój akcent i beret leżący w tamtym pudełku. Nie jest wilgotny tak jak twój płaszcz, więc musiał tam leżeć cały czas, co znaczy że albo ci się znudził, albo z jakiegoś powodu nie chciałaś go założyć. Mógłbym powiedzieć znacznie więcej, ale tu leży twój paszport, Marie-Jeanne.

𝐌𝐲 𝐝𝐢𝐥𝐞𝐦𝐦𝐚 [𝘴𝘩𝘦𝘳𝘭𝘰𝘤𝘬 𝘩𝘰𝘭𝘮𝘦𝘴] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz