Rozdział 37: To Coś Nazywa Się Shanhe Zhui

199 34 19
                                    

Szata na ciebie Zabójcy Duchów. była niczym mgła, której nawet słońce nie mogło przeniknąć . Natychmiast rozciągnęła się w barierę wysoką na kilka stóp i oboje zostali w nią owinięci, tym samym izolując się od zewnętrznego świata. 

Poprawił Zhao Yunlan'a w swoich ramionach, uniósł jego dłoń, spojrzał w zegarek i powiedział cicho:

- Wyjdź!

Mała marionetka leniwie wyszła z zegarka i płochliwie opuściła głowę, która była zdumiewająco duża w porównaniu z resztą ciała. Nie odważyła się podejść do Zabójcy Duchów, który spojrzał na nią i uniósł rękę, wystawiając szeroki rękaw. 

- Wracaj!

Mała marionetka nie odważyła się nic powiedzieć. Posłusznie zmieniła się w chmurę szarej mgły i usilnie próbowała się skurczyć w kompletną kulkę. Następnie, zgodnie z rozkazem, cicho wpłynęła do rękawa. 

Wang Zheng również wyszła z zegarka Zhao Yunlan'a, cofnęła się o pół kroku i spojrzała na niego z niepokojem. 

Zabójca Duchów spojrzał na nią chłodno, a jego oczy były tak ponure i przerażające, że Wang Zheng nie mogła powstrzymać drżenia. 

Po chwili, Zabójca Duchów odwrócił wzrok, usiadł na ziemi i ostrożnie zmienił pozycję osoby w swoich ramionach na wygodniejszą.

- To, czy masz rację, czy nie, nie jestem w stanie nic powiedzieć. Najpierw usiądź obok.


Wang Zheng nie śmiała się do niego zbliżyć. Zawahała się przez chwilę, odsunęła się trochę na bok i usiadła w koncie jak najdalej niego, ale jednak wciąż w zasięgu ochrony jego szaty. 

Wydawało się, że Zabójca Duchów boi się ubrudzić Zhao Yunlan'a. Mimo iż był bardzo ostrożny i delikatnie odłożył swój nóż na bok, to Wang Zheng zauważyła, że jego rękojeść była już poplamiona czarną krwią. 

Potem blada ręka wysunęła się z szerokiego jak czarna dziura rękawa i delikatnie... bardzo delikatnie starła krew z kącika ust Zhao Yunlan'a. Kiedy jego palce przesunęły się po ustach Zhao Yunlan'a, dłoń zatrzymała się niepostrzeżenie, jakby jej właściciel zastanawiał się, czy się nie pochylić i nie pocałować osoby w swoich ramionach. Zupełnie jakby to, co trzymał, było jakiś kruchym i rzadkim skarbem, a nie tym tanim i szorstkojęzycznym Szefem ich departamentu.

Wang Zheng szeroko otworzyła oczy z przerażenia. 

Nie wiadomo, ile minęło czasu, zanim Zhao Yunlan się obudził i odkrył, że jego głowa spoczywa na czyimś ramieniu. Zmarszczył brwi, czując się tak, jakby właśnie dużo wymiotował, a jego narządy wewnętrzne wywróciły się na drugą stronę. Całe jego ciało było wyczerpane. 

Z trudem otworzył oczy i spojrzał na Zabójcę Duchów. 

- Ty...

Po tym, jak wypowiedział jedno słowo, zimny palec został przyłożony do jego ust, a Zabójca Duchów położył drugą dłoń na jego sercu, szepcząc:

- Nie mów, skup się. 

Następnie, miękka i zimna siła powoli rzuciła się w kierunku dłoni Zabójcy Duchów. Zhao Yunlan zadrżał z zimna, ale nie uciekł, a zamknął oczy podążając za energią i spokojnie przekazał drugiej stronie swoje obrażenia.

Chłód Zabójcy Duchów wynikał z jego pierwotnej wrogości i tyranii, ale Zhao Yunlan czuł jak jego własne serce powoli uspokaja się pod dłonią niemal przeciwnika. 

Zhao Yunlan nie mógł nie podziwiać wysłannika zabijającego dusze. Przez wiele lat wykonywał te rozkazy i ilekroć Zhao Yunlan napotykał te ohydne i niewyobrażalne rzeczy, Zabójca Duchów zajmował się nimi osobiście. Obie strony zawsze były w związku opartym na współpracy, a Zhao Yunlan nigdy nie widział, żeby wysłannik tracił swoje maniery lub kontrolę. 

Guardian | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz