1. Gorszy dzień.

697 44 64
                                    

- Leo... - zacząłem wyciągając do niego rękę w pustej już szatni po meczu - przecież wygraliście...

- Robet, to nie o to tu chodzi. To był przeprosty rzut dla mnie, Wojtek miał tego nie bronić. W ogóle do tej sytuacji doszło bezsensu. Nie chciałem tego karnego.

- Ale to już nie jest moja wina. Ktoś musiał w takim razie przekupić sędziego. Boli cię nadal? - pogładziłem dłonia jego policzek w który przez przypadek oberwał od Szczęsnego.

- Już nie. - podążył wzrokiem za moją ręką. - Wiem że to nie twoja wina - mruknął pod nosem  chwytając za mój nadgarstek - To przez emocje.

- Wiem. Piękną bramknę nam strzeliłeś - uśmiechnąłem się lekko i poczochrałem włosy niższego. - Nie powinienem się z tego cieszyć, bo w końcu wygraliście z nami, no ale wiesz jak to jest. W końcu jedną z tych bramek strzeliłeś ty.

- No już nie zawstydzaj mnie. Wy za to graliście chujowo -zaśmiał się nisko opierając czoło o moje ramię. - Nawet ty sie nie pokazałeś. Wiecie że możecie wychodzić poza swoja połowę w trakcie meczu, prawda?

- No ej, Leo, nie obrażaj mnie. Miałem zły dzień. Gówniara z paletką...

- Kto? - zmarszczył brwi Messi.

- Ah. Iga Świątek. Dziewczyna z Polski co gra w badmintona czy innego tenisa. No, rano przeczytałem o niej artykuł że kolejne starcie wygrała i sie wkurzyłem. A potem Anka jeszcze podała mi herbatę, której nie lubie. Bo kupila jakąś nową i chciała spróbować. No ale była niedobra. I to dlatego poszlo mi słabo.

- Czyli tą herbatą i newsem z Igą podzieliłeś się z całą drużyną?

- LEO. - prychnąłem przyciągając go do piersi - no ale razem wychodzimy z grupy. Może będziemy walczyć razem o puchar?

Leo zaśmiał się. Nie, on zaczął się dusić śmiechem, a po chwili również łzami rozbawienia.

- Przepraszam... serio... ale... wierze w ciebie oczywiście...ale... - nie mógł przeztać się śmiać. Stałem na wznak jak idiota czekając aż skończy. - Gracie z Francją. Nienawidzę tych żabojadów, ale... Mbappe nie polegnie tak szybko, nawet jeśli spuścicie ze smyczy Matty'ego Casha bez kagańca. To po prostu mistrzowie. Głupi, ale mistrzowie. W dodatku, cholera, kurewsko szybcy. A po tym meczu z nami...?

- Sluchaj, kochanie. Jeśli my sami nie znamy swojej techniki, to przeciwnik tymbardziej. Damy radę, nauczymy się jakichś tricków i zmylimy tego Elpape, że nie będzie wiedział gdzie jest piłka.

- No okej, ja życzę wam powodzenia. Szczególnie tobie. Traf jakiegoś ładnego gola okej?

- Jak wrócimy do hotelu to ładnego gola mogę trafić w cie..

- Przymknij się. - zaczerwienił się i odwrócił wzrok.

- Wczoraj w nocy mówiłeś coś innego.

- Robert.

- A to akurat wczoraj krzyczałeś. - dodałem uśmiechając się szerzej.

Uderzył mnie lekko w pierś i odwrócił na pięcie wychodząc z szatni.

- Idziesz, idioto? - mruknął ochylając głowę w bok.

- Ofensywny jesteś.

- Bardziej niż twoja obrona dzisiaj na boisku. - skwitował z zadziornym uśmieszkiem.

- ...Na wszystko masz jakąś ripostę?

- Twój jedyny celny strzał dzisiaj.

Dwoma susami znalazłem się obok niego i wycelowałem siarczystego klapsa.

Leo pisnął.

- Już drugi. - zaśmiałem się i wyszedłem z szatni wymijając czerwonego na twarzy Messiego.

twitter: NBTAlexis
#KwiatuszkiRoberta

słowa rzucone na wiatr ~ lessi | #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz