8. Nasz kolejny pierwszy raz.

376 24 32
                                    

Lewandowski pov.

Uśmiechnąłem się lekko widząc kolejne powiadomienie o przelewie na wyświetlaczu telefonu. Od kilku minut siedziałem na ławce przed hotelem i oglądałem na TikToku edity ze sobą i innymi chłopakami. Czasami serio były dobre, ale w większości po prostu mnie rozśmieszały. Zapatrzony w ekran nie zauważyłem jak usiadła obok mnie zakapturzona osoba.

- Robert – usłyszałem blisko znajomy głos. Oderwałem się od telefonu i spojrzałem na postać. – Mam to, o co prosiłeś. Oprócz tego, zaraz rozdzwonią się telefony. Cash wygadał. – Mruknął odpalając papierosa. – Lepiej, żebyś powoli wchodził do środka. Nie wiem ile zajmie przebiegnięcie zdezorientowanym fanom ze swoich domów pod ten hotel. Ale uwolnisz się od nich. Padają już pierwsze komentarze spekulujące, że Matty ściemnia. – zaciągnął się dymem i pozwolił, aby trochę za długo przebywał w jego płucach. – O to chodziło, prawda?

- Dzięki, Kylian. – Mbappe wystawił do mnie rękę z kopertą. – Wysłałeś je już? – sprawdziłem, czy nikt nie idzie i otworzyłem ostrożnie pakunek. Były w nim idealnie przerobione zdjęcia, które ani trochę nie wyglądały jakby ktoś przy nich majstrował. – Gdybym nie znał prawdy, poszedłbym za tymi fotkami. Są niesamowite.

- Wysłałem jakoś nad ranem. Nie było trudno, wystarczy że... z resztą, nie będę ci opowiadał. Stworzenie niewykrywalnej ścieżki jaką w sieci pokonał ten mail jest jednym z łatwiejszych zabiegów. W każdym razie, wszystko gotowe. Resztą zajmie się patolog. A ty uciekaj już do hotelu. Tweet leci w viral. – poklepał mnie po plecach i wstawszy truchtem pobiegł w przeciwną stronę.

Rozejrzałem się i ruszyłem do hotelu, jak najszybciej znikając w windzie. Po kilku minutach stałem już pod drzwiami mojego apartamentu. Uchylonymi drzwiami. Westchnąłem cicho, zastanawiając się kto mógł myszkować, ale odpowiedź nasunęła się sama, przebiegając przez salon.

- Co tu robisz, Leo? – uniosłem brew patrząc na niego. Oparłem ręce na biodrach lekko przechylając głowę. Mężczyzna spojrzał na mnie z ukosa przyłapany na gorącym uczynku.

- E... nie mam co robić, więc postanowiłem z tobą sobie pogadać, ale ciebie nie było więc stwierdziłem, że poczekam. – założył ręce za plecami.

Podszedłem do niego i położyłem dłonie na jego ramionach. Spojrzałem mu w oczy.

- Jesteś na mnie zły? – zapytałem cicho, niespecjalnie chrypiąc. Przenosiłem wzrok z jego jednego oka na drugie.

- Za co? Nie, no co ty. Serio chciałem tylko przyjść i pogadać. – odwrócił spojrzenie, ale złapałem go za podbródek zmuszając znów do patrzenia na mnie. – Serio.

- Za to, co mówiłem wcześniej. O tym, że cię nie koch...

- Przestań. Po prostu tego nie powtarzaj. – mruknął cicho. – No jestem trochę zły. Ale przejdzie mi. Nie myślmy o tym po prostu, proszę. Doceniam, że mi pomagasz.

- A właśnie. Mój dobry znajomy załatwił sprawę ze zdjęciami, a Cash wygadał się o nas. Aż dziwne, że nikt nadal nie dzwoni. – miałem idealne wyczucie czasu, gdyż właśnie rozbrzmiał się dzwonek mojego telefonu. Przygryzłem wargę i odebrałem – Słucham. Mhm. To plotka. Nikt w to nie wierzy, ja też nie, doskonale wiesz, że z Lionelem łączy mnie tyle co nic. Nie lubimy się. Podobno to, że Messi przespał się z Cashem to też bujda. No to dzwoń do Casha, nie do mnie. Nie zawracaj mi głowy, lepiej skontaktujcie się wszyscy z organizatorami mundialu i każcie im kontynuować. Nie chce mi się czekać tak długo. No. Na razie. – zakończyłem połączenie i zerknąłem na Lionela. – No i? Załatwione. No prawie. Jeszcze zostają testy na ojcostwo i inne duperele. Skończy się szybciej, niż się zaczęło.

- Dzięki, Robert – powiedział cicho i zarzucił mi ręce na szyję patrząc w oczy. – Naprawdę bardzo dziękuję. – uśmiechnął się lekko.

Położyłem dłonie na jego biodrach.

- A o czym chciałeś ze mną porozmawiać? – rzuciłem luźno, natomiast starszy nagle się spiął, jakbym powiedział coś co najmniej nieodpowiedniego.

- Um... już nieważne. Po prostu się poprzytulajmy. – prychnął przykładając policzek do mojego ramienia. – Póki ta cała sytuacja się nie skończy mam ochotę nie wychodzić z pokoju.

- Będą wznawiać turniej, nie ma co. Jak zacznie się mecz to wszyscy szybko zapomną o jakiejkolwiek aferce. – wplotłem dłoń w jego włosy, przeczesując je lekko raz za razem. – Nie myślałeś, żeby znowu się pofarbować?

- Myślałem. Po mundialu to zrobię. – zerknął na mnie z dołu. – Robert?

- Słucham? – jeszcze raz przepuściłem jego włosy przez palce.

- Uprawiajmy seks. – powiedział całkiem poważnie, zmieniając nawet wyraz twarzy na zupełnie naturalny.

- Bezpośredni jesteś. Tak na poważnie, po to tu przyszedłeś? – zaśmiałem się cicho unosząc brew.

- Szczerze, to serio chciałem pogadać, nieważne o czym ale po prostu. To też było w moich planach, ale tak wiesz. Dodatkowo. – uśmiechnął się wsuwając dłonie pod moją luźną koszulkę. – Nie chcę, żeby nasza relacja się zmieniła, mimo że powiedziałeś co powiedziałeś. Podoba mi się tak... a teraz i tak nie mam nikogo innego. – Bezpardonowo zdjął ze mnie górną część garderoby, a ja założyłem ręce na piersi.

- Nie chcę, żebyś się zmuszał. Przecież nie musimy się pieprzyć zawsze jak się widzimy. – zlustrowałem wzrokiem małego Argentyńczyka. – Nasza relacja opiera się głównie na byciu przyjaciółmi, o których nikt nie wie i to mi się podoba najbardziej. No okej, twoje ciało też mi się w tym bardzo podoba.

- Więc? Nie mam gumek, ale ty zawsze masz, więc w sumie... - nie zdążył dokończyć uciszony pocałunkiem. Oparłem swoje czoło o jego.

- Nie mam HIV, chlamydii czy innego gówna, więc nie są potrzebne – warknąłem rozwiązując sznurówki dresów.

- Robert... - spojrzał na mnie lekko zdenerwowany – nie robiliśmy tego bez...

- To zrobimy. Patrz, nasz kolejny pierwszy raz – zaśmiałem się, lekko pchnąłem go w stronę sypialni i poszedłem za nim gubiąc po drodze spodnie. Zatrzasnąłem drzwi.

*

Narrator.

Buty bezszelestnie dotykały ziemi i prowadziły ich właściciela do drzwi wysokiego apartamentowca. Teoretycznie nie miałby prawa tutaj wchodzić. Praktycznie, każdy chylił przed nim czoła w pozdrowieniu i zagadywał choć na chwilę. Zapytał o odpowiednie piętro i pojechał na nie windą. Postać przemknęła po cichu przez korytarz i stanęła przy uchylonych drzwiach do pokoju numer 119. Weszła do środka i przymknęła je za sobą bezgłośnie, nadal nie dając znaku o swojej obecności. Do uszu nieznajomego dochodziły dźwięki rozkoszy, wykrzykiwane imiona i więcej odgłosów zza sypialnianych wrót, których o dziwo nie było słychać na korytarzu.

Nieodpowiedzialnie, pomyślał i skierował komórkę z odpalonym dyktafonem w kierunku źródła westchnień. Czekał tylko na nazwiska, imiona to za mało, potrzebował nazwisk lub innych charakterystycznych zwrotów. Nie doczekał się.

Klnąc pod nosem usłyszał jedynie dźwięk wody lejącej się z prysznica. Jednak po chwili kolejna fala donośnych uniesień echem odbiła się od ścian pomieszczenia. Czyli to nie było wszystko. Nieznajomy tracił już nadzieję na uzyskanie tego, czego potrzebował, miał wyłączać komórkę i spierdalać jak najszybciej.

- Messi... - usłyszał i niemal krzyknął tryumfalnie.

- Prosiłem, żebyś tak do mnie nie mówił. Z twoich ust wydaje się do ofensywne. – stłumiona rozmowa docierała do uszu postaci, która nie posiadała się ze szczęścia.

- Momenty w których jesteśmy sami, to chyba jedyne, w których mam lepszą ofensywę niż ty.

Jednak postać już nie słyszała. Zostawiła po sobie tylko uchylone drzwi.

twitter: NBTAlexis
#KwiatuszkiRoberta

słowa rzucone na wiatr ~ lessi | #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz