29. Do Saturna i z powrotem trzy razy.

283 29 47
                                    

Messi pov

Następnego dnia Sergio wyszedł po północy. Wspomniał coś o remoncie, że nie może zostać na noc bo musi pilnować. Remont w nocy? Dziwne, ale nie oceniam.

Wydawało mi się, że to tylko wymówka, bo po prostu nie chciał ze mną zostać. Jezu, dlaczego musi mi się tak nie udawać we wszystkich relacjach? Chyba byłem nudny. Albo jak zwykle sobie to wmawiałem. Mógł też działać alkohol, którego w małej ilości, ale jednak, wypiłem z Sergio wieczorem.

Spojrzałem na godzinę. Wpół do pierwszej. Jebać. Zadzwoniłem do Neymara.

- Czego - mruknął, a po jego głosie wywnioskowałem, że go obudziłem.

- Przyjdź do mnie.

- Kurwa jest noc...

- Mieszkasz dwa domy obok, możesz przyjść. - wywróciłem oczami.

- Jezu, niech ci będzie. Ale zmień pościel.

- Hm?

- No kurwa przecież Sergio u ciebie był. A jak już do ciebie przyjdę, to mam zamiar leżeć pod kołderką i wysłuchiwać twoich wyżaleń. Może nawet zasnę.

- Tylko spróbuj. Czekam. - rozłączyłem się i rzeczywiście zabrałem się za zmienianie pościeli. Wykąpałem się jeszcze i gdy tylko założyłem dresy usłyszałem otwierajace się drzwi. - PUKAĆ NIE UMIESZ? - krzyknąłem i wyszedłem z sypialni.

- Umiem, ale nie w drzwi.

- Kurwa, Neymar.

- Sorry... no dobra czego chcesz? Musisz wiedzieć jak bardzo cię kocham skoro wstaję w środku nocy, żeby z tobą pogadać. Posprzątałeś? To super. Idę się położyć - wyminął mnie i rzucił się na kołdrę, którą przed chwilą ładnie ułożyłem. Westchnąłem cicho i usiadłem obok niego. Ten już miał zamknięte oczy.

- Spróbujesz zasnąć, to uduszę cię poduszką.

- Mhm... o co chodzi?

- No bo on poszedł, myślałem, że zostanie, i w ogóle wydaje mi się że było chujowo. – mruknąłem opierając się o wezgłowie. – Wyszedł tak prawie bez słowa. Powiedział tylko, że ma remont. Nie wspomniał, czy mu się podobało czy nie, mam w tym momencie mętlik w głowie.

- Remont w nocy?

- Dziwne, ale nie obchodzi mnie to za bardzo, więc wywalone.

- No dobra. Ale serio nic ci nie powiedział? Tak null? Zero? – zerknął na mnie przymrużając oczy.

- No jakby unikał tematu. Nie wiem, może był zmęczony a jeszcze musiał wracać... może jutro jakoś o tym pogadamy... jakoś mi się wydaje, że mógłbym z nim coś zbudować, ale nie wiem czy on tak myśli i z jednej strony to jest dziwne, bo ostatnio sam do mnie przyszedł, ale z drugiej strony mógł przecież nagle zmienić zdanie i jednak twierdzić, że mu się nie podobam i nie chce nic więcej i...

- Przestań paplać! – wyjęczał w poduszkę i na ślepo próbował mnie uderzyć. – Nie wiem po co tak nad tym rozmyślasz. Jest pierwsza w nocy, jesteś świeżo po grzmoceniu, on nie mógł zostać na noc z jakichś swoich powodów i już overthinkujesz.

- Jeszcze raz powiesz to słowo to grzmotnę cię młotkiem po łbie. – kopnąłem go stopą w tyłek.

- Jezu... jakiś nadwrażliwy jesteś... wracając, przyznaj mi szczerze, czy myślisz nadal o Robercie jak to robisz? – odwrócił się na plecy zakładając ręce za głowę.

- Nie... tak. – mruknąłem krzyżując ramiona na piersi. – On ze mną zostawał do rana najczęściej... chyba że nasza relacja już trwała i znałem jego powody, wtedy nie miałem mu za złe że wychodził.

słowa rzucone na wiatr ~ lessi | #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz