23. Kwestia praktyki

254 26 20
                                    

Lewandowski pov

Zanurzyłem twarz w lodowatej wodzie którą nalałem do umywalki. Przekrwione oczy mnie bolały a głowa pękała. W uszach mi piszczało. Pod wodą wszystko się uspokoiło. Nie podniosłem głowy dopóty dopóki nie zabrakło mi powietrza. Spojrzałem na siebie w lustrze. Tak bardzo byłem na siebie wściekły. Że wróciłem do tego. Że nie potrafiłem się powstrzymać. Że tylko pod wpływem mogłem zapomnieć o Messim.

Wziąłem telefon do ręki i zobaczyłem kolejne dwie wiadomości od Gaviego. Nie byłem w stanie mu odpisać. Nie mogłem po prostu powiedzieć, że się załamałem i do tego wróciłem. Nie mogłem też skłamać. Za dużo czasu go olewałem. Więc wolałem olewać dalej. Poszedłem do swojej sypialni i usiadłem na łóżku. W pokoju panował bałagan, ale nie miałem czasu ani chęci żeby go posprzątać. I tak ostatnie dwa dni spędziłem leżąc pod kołdrą. Dzisiaj w końcu się ogarnąłem, bo wieczorem miałem pójść spotkać się z chłopakami u Mbappe.

Z drugiej strony już siebie poznałem. Wiedziałem jaki jestem i na pewno nie byłem tym samym człowiekiem co pięć lat temu. Nie miałem już interesu w Sergio Ramosie, noc sprzed kilku dni była błędem, który zawalił poprzednie lata starań i sprawił, że wszystko do mnie wróciło. Jednak obawiałem się, że on nie stracił zainteresowania mną. Że mimo wszystko nadal będzie chciał zabierać mnie do siebie. Zastanawiało mnie, czy zwykłe „nie" mu wystarczy, ale szczerze w to wątpiłem. Był oschły i egocentryczny, nie znał czegoś takiego jak „odmowa".

No to cóż. Będzie musiał poznać.

***

Wieczorem stałem pod drzwiami do domu Mbappe. Wszedłem bez pukania. Do moich uszu dotarł śmiech kilku osób. Udałem się do salonu.

- Lewandowski! – krzyknął Griezmann. Wyglądał o wiele lepiej niż jak go zapamiętałem. To na pewno kwestia tego, że ściął włosy.

- Cześć – rzuciłem i spojrzałem na każdego prócz Ramosa. Wyczułem, że mu się to nie spodobało. – Słyszałem, że za mną zatęskniliście.

- Mhm. Siadaj. Zapalisz? – Antoine wysunął w moją stronę ładnie skręconego blanta. Uniosłem brew.

- Kiedy nauczyłeś się tak skręcać? – wziąłem go do ręki i zapaliłem jedną z zapalniczek które leżały na stole.

- Kwestia praktyki. Sporo cię z nami nie było.

Zaciągnąłem się odnajdując lekki spokój, kiedy dym wypełnił mi płuca. Wypuściłem go przez usta powoli.

- Jak mam być szczery, to myślałem, że nie żyjesz. – rzuciłem wprost przez przypadek krzyżując spojrzenie z Sergio. Szybko odwróciłem wzrok. – Że przedawkowałeś. Przestałeś grać.

- Przestałem bo ten cep złamał mi nogę – skinął w stronę Ramosa, który tego nie skomentował. Parsknąłem śmiechem. – W towarzyskim wbiegł we mnie jakby od tego zależało jego życie, i chuj! Złamane. Nawet nie wiecie jaki byłem wkurwiony. To ty nie czytasz wiadomości?

- W istocie to miałem to gdzieś. Znałem cię, więc jak zniknąłeś z murawy pomyślałem, że przesadziłeś i cię spalili. – wzruszyłem ramionami. – Gdzie Achraf? – spojrzałem na Mbappe z ukosa.

- Mamy ciche dni. – powiedział jedynie. Nie chciałem roztrząsać.

- Grają dziś oba Manchestery. Co wy na to aby trochę... poobstawiać? – odezwał się w końcu Ramos. Zmroziło mnie i zacisnąłem zęby, co z pewnością mu nie umknęło. – Robert, zawsze byłeś chętny. W końcu do nas wróciłeś. Niech tradycji stanie się zadość – rozłożył teatralnie ramiona.

- Jestem za – powiedział Griezmann sięgając po pilota. United wygra trzy do dwóch. Jedną z bramek strzeli Rashford.

- United dwa do jednego. Strzela Anthony. – dorzucił Sergio nie spuszczając ze mnie wzroku.

słowa rzucone na wiatr ~ lessi | #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz