20. Nie wracaj do tego gówna. (18+)

317 26 44
                                    

*Paryż, pięć lat wcześniej*

Lewandowski pov

- No i kogo my tu mamy! – podniósł głos Mbappe, widząc wchodzącego do pokoju Sergio Ramosa. Czy on musiał wyglądać tak dobrze?

Rzucił mi przelotne spojrzenie, chociaż doskonale wiedziałem, że wolał patrzeć na mnie dłużej. Ale póki co nikt nie wiedział, i tak miało pozostać. Trochę kręciło mi się w głowie od proszku, którego resztki zostały na szklanym stoliku. To gówno totalnie wciąga.

Nie chwila. Na odwrót. Ja wciągałem to gówno.

Doskonale znaliśmy tego konsekwencje, ale o wiele trudniej było przestać niż zacząć.

Sergio podał rękę każdemu z nas, to znaczy mnie, Kylianowi, Hakimiemu i Griezmannowi. Usiadł po drugim końcu stolika, idealnie naprzeciwko. Rzuciłem mu jeszcze jedno spojrzenie, które przekierował na stół.

- Macie coś jeszcze czy waliliście beze mnie? – uniósł brew bez wyrazu i spojrzał na Mbappe, który to wszystko załatwiał. Ten poszperał w torbie, po czym rzucił Sergio samarkę. – To rozumiem... jestem umówiony na dziarę.

- Kolejną? – rozłożyłem się wygodnie na kanapie odpalając malboro. – Z tego co mi się wydaje, poprzednią robiłeś tydzień temu.

- Znalazł się, kurwa, co będzie mi grafik tatuaży sprawdzał. Tak, kolejną. – prychnął przesypując proszek z woreczka na stół. Ułożył zgrabną kreskę, zwinął studolarówkę w rulonik i przyłożył do prawej dziurki w nosie. Po chwili na stole zostały tylko białe resztki. Pociągnął nosem przecierając go ręką.

- Po co tak agresywnie? – strzepnąłem popiół wyraźnie się z nim drocząc. Dopiero teraz zacznie się prawdziwa zabawa, gdyś Ramos po prochach robił się jeszcze bardziej zadziorny, a konwersacja z nim nabierała ciekawszego obrotu. Zbył moją uwagę zerkając na Antoine.

- Zetnij w końcu te kudły – mruknął i poczochrał mu włosy. – Wyglądasz gorzej niż menel. – parsknął.

- Wypierdalaj – warknął Griezmann i zaciągnął się blantem. – Mi się podobają.

- Ale nikomu innemu nie. – dorzucił Hakimi, a cała reszta się zaśmiała. Oprócz Kudłatego.

- Jesteście wredni.

- Nikt nie mówił, że jest inaczej. Bierz i nie płacz – prychnął Mbappe kładąc zaborczo dłoń na karku Achrafa. Każdy widział, że mają się ku sobie i nawet się z tym nie kryli. Good for them.

Wypuściłem dym spokojnie, nie spuszczając wzroku z Ramosa. Cholernie mnie kręcił swoim wyglądem, przede wszystkim wszelakimi tatuażami i włosami, ale kręcił mnie jeszcze bardziej kiedy był pod wpływem. To już chyba było posrane.

- No, chłopaki. Dwudziesta pierwsza. Mecz. Chcę się pośmiać z Ronaldo. – uśmiechnąłem się i wrzuciłem niedopałek do popielniczki. Sięgnąłem po pilot i włączyłem telewizor. – To jego pierwszy mecz w Juventusie. Obstawiam, że zdejmą go na ławę jakoś w sześćdziesiątej minucie i skończy bez bramki, ale będzie miał asystę.

- Odważnie – mruknął Sergio i wziął do ręki telefon. Sprawdził składy i tabelę ligi. – Według mnie trafi. Grają z nołnejmami.

Przewróciłem oczami.

Mecz trwał, Griezmann zasnął, a Mbappe i Hakimi zachowywali się, jakby mecz w ogóle ich nie interesował. Zaraz rzygnę. Poczułem wibrację telefonu.

Od: Sergio
Jeśli mam rację, po meczu jedziemy do mnie.

Spojrzałem na mężczyznę, ale ten w ogóle nie zwracał na mnie uwagi.

słowa rzucone na wiatr ~ lessi | #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz