Marcel Foley czasem naprawdę nienawidził samego siebie za swoje głupie pomysły. Ostatnio coś szczególnie mu się nasiliło. Boże, jaki on był na siebie zły. Od ponad tygodnia jego myśli były kompletnie odklejone. Czasami, zamiast skupić się na pracy, myślał o tej stukniętej blondynce. Na początku były to myśli... oceniające jej wygląd, a ostatnio też zastanawiał się, co siedzi w jej głowie, co robi i jak się czuje.
Trochę to głupie, bo znał ją ponad rok i jakoś wcześniej nie miał takiego problemu. Żyła sobie, czasem ładnie wyglądała i to w sumie tyle. Nie rozumiał dlaczego, nagle w paręnaście dni to się kompletnie zmieniło. Jakiś zalążek małej fascynacji dziewczyną utworzył się w jego głowie i nie mógł się tego pozbyć. Chyba od czasu tej cholernej choinki, ale dalej zwalał winę na ładną sukienkę.
Na litość boską, miał dwadzieścia dziewięć lat, był poważnym biznesmenem, cholernym dyrektorem departamentu jednej z największych gazet w pierdolonym Nowym Yorku, a zachowywał się jak szczeniak, który pierwszy raz zobaczył atrakcyjną kobietę.
Był przekonanym, że ograniczało się to do sfery czysto fizycznej, nieemocjonalnej. Nie bawił się w związku, bo lubił być sam. Jak ludzie za bardzo na niego naciskają, to się wkurwia i zaczyna być dupkiem, przez co ostatecznie ludzie też go zaczynają nie lubić.
Jednak stwierdził, że musi to skończyć. To było tak szczeniackie i głupie, że nie mógł, tego dalej ciągnąc. Napisze matce, że coś między nimi nie wyszło i tyle, koniec tego gówna. Madelyn była ładna, ale dużo kobiet było ładnych – nic specjalnego.
Czas to skończyć pomyślał, kiedy wrócił do domu dziesiątego grudnia.
No i dlatego w sumie trochę nie wiedział, co robił o pierwszej w nocy pod jej mieszkaniem. Z pierdoloną różową torebeczką w ręku.
Siedział w samochodzie, obserwując jedyne oświetlone okno w budynku z czerwonej cegły. Był pewny, że to było mieszkanie blondynki, bo z żadne inne okno w Nowym Yorku nie miało tylu pierdolonych kolorowych światełek i jakiś dziwnych naklejek w kształcie choinek.
No i sprawdził w jej dokumentacji gdzie mieszka.
– Boże, ona jest serio pierdolnięta – szepnął pod nosem. Jęknął cicho, kiedy zerknął na różową torebeczkę, na jego kolanach – kurwa.
Ciszę w jego samochodzie, przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości na jego telefonie, więc wyciągnął go z kieszeni.
Od: Taylor
Jakim cudem Madelyn West nie dostała wcześniej jakiegoś awansu. Przed chwilą przesłała mi maila z propozycjami do artykułu
Od: Taylor
Jebana dobra jest
Zmrużył oczy, kiedy poczuł irytację przez przeczytane wiadomości.
Do: Taylor
To dobrze.
Lubił blondyna i szczerze to mógł go nawet nazwać dobrym kolegą. Nie był głupi, dobrze mu się z nim pracowało. Wyszli parę razy razem do jakiegoś klubu czy baru i było w porządku.
Od: Taylor
Nie dobrze tylko zajebiscie.
Od: Taylor
No i może tylko troszeczkę mnie ciekawi jak to się stało ze tak nagle wzbudzila twoje zainteresowanie no i jakos tak jeszcze widziałem w systemie ze wyszlicie wczoraj sami pozno z biura i jako tak po prostu calkiem to ciekawe, ale no nie musisz nic mowic ale fajnie by było co nie stary bo się kumplujemy stary
CZYTASZ
Świąteczna zmora
RomanceŚwięta pełne kłamstw, pierników i wielu innych. Missamour grudzień 2022.