6 GRUDNIA cz. 1/2

8.8K 433 47
                                    


Madelyn postanowiła, że w ten weekend wypocznie jak nigdy, ponieważ, no cóż... to był ciężki tydzień. Wczoraj do domu wróciła stosunkowo późno, chociaż naprawdę starała się nie złościć na fakt, że jej lista zadań znowu przekraczała normy moralności. Co chwilę zerkała na ładnie przyozdobioną choinkę i uśmiechała się do siebie, przez co jej przyjaciółka patrzyła na nią nieco podejrzliwie, ale nie dopytywała. Wiedziała, że jeżeli blondynka będzie chciała jej o czymś powiedzieć, to powie, a bardzo nie lubiła, kiedy ktoś zmuszał ją do szczerości.

I naprawdę olała też fakt, że zdzirowata sekretarka spędziła w zamkniętym biurze Marcela całą godzinę.

To na tyle z tej chociaż trochę sympatycznej wersji szefa.

Jednak naprawdę się nie złościła. W sumie nawet zaczęła akceptować sytuacje, w jakiej się znalazła. Liczyła z tyłu głowy, że Florence faktycznie zaraz wyjedzie i będzie miała to z głowy, mogąc wrócić do swojego normalnego życia.

Uśmiechnięta, kończyła owijać papierem prezent dla Caroline. Był szósty grudnia, co oznaczało, że blondynka była w swoim żywiole. Mimo planu wypoczęcia, od ósmej rano była na nogach, piekąc nowe pierniki, słuchając świątecznych piosenek i oglądając „Kevina samego w domu".

Kręciła biodrami, pod nosem nucąc "It's Beginning to Look a Lot Like Christmas", kiedy na czubek pudełka, przykleiła dużą, różową kokardę. Włosy miała zawinięte ręczniki, a na sobie miała duży, puchaty, czerwony szlafrok, iż niedawno wyszła spod prysznica. Nałożyła jeszcze płatki pod oczy, czując, że ten dzień na pewno będzie cudowny.

Z Caroline była umówiona za dwie godziny w ich ulubionej restauracji, gdzie miały zjeść wspólny mikołajkowy obiad. Na wieczór planowały się spotkać ponownie, tylko tym razem w ich celem był jakiś dobry bar, a później może klub. Blondynka może i nie była największym fanem imprez, ale w Mikołajki nie odmówi.

Odłożyła prezent na bok i zaczęła przygotowania do wyjścia, kiedy jej telefon zabrzęczał.

Od: Szef

Fajnie by było, jakbyś dzisiaj nie wychodziła z domu.

Co kurwa?

Madelyn wybuchła śmiechem, starając się tym przekonać, że była rozbawiona wiadomością, a nie zirytowana.

Do: Szef

Jest poza godzinami mojej pracy wiec w sumie się bujaj

Może jej uprzykrzać życie w pracy, ale nie w dni wolne, a szczególnie nie w ukochane Mikołajki.

Od: Szef

Nie zmienia to faktu, że poza godzinami twojej pracy nadal jestem twoim szefem

Do: Szefozjeb

Nie zmienia to też faktu, że mam to w dupie.

Przestan do mnie pisać bo zglosze cie do dzialu hr o nękanie

Od: Szefozjeb

Już się boję

Moja matka będzie buszować po mieście dzisiaj wiec, żeby nie było – ostrzegam

Madelyn przewróciła oczami. No, może zdarzyło się raz czy dwa, ale przecież Nowy York jest wielki i to, że spotka ją, dzisiaj z Caroline jest, prawie że nie możliwe. Dlatego też, aby więcej się nie denerwować, wyciszyła telefon i skupiła się na swoim wyglądzie.

Co był wspaniałym pomysłem, ponieważ półtorej godziny później była dużo bardziej zrelaksowana i przygotowana do wyjścia. Zerknęła jeszcze raz w lustro, aby popsikać się swoimi ulubionymi perfumami i zlustrowała swój wygląd. Zazwyczaj do ogarnięcia swoich włosów ograniczała się do ich wysuszenia i rozczesania. Lubiła kiedy układały się w swobodne fale, jednak dzisiaj je postanowiła ładnie wyprostować i podkręcić same końcówki. Na makijaż też postanowiła trochę mocniejszy niż zazwyczaj, bo pomimo standardowego podkładu i korektora, dołożyła mocniejsze niż zazwyczaj konturowanie, a nawet zdecydowała się na kreskę eyelinerem i brokatowy cień w kącikach oczu. Na rzęsy nałożyła tusz, a na usta czerwony błyszczyk. Nie lubiła zwykłych czerwonych pomadek, iż były dla niej za mocne, a błyszczyk był delikatniejszą opcją.

Świąteczna zmoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz