Madelyn West nigdy nie była osobą mściwą. Raczej wolała polubowne wyjście z konfliktu – o ile takowy miał miejsce w jej życiu, bo ich starała się unikać tak samo jak kawy i swojego szefa.
I nagle mogła zemścić się na Marcelu.
Miała naprawdę duże pole do popisu. Kiedy tylko przypominała sobie ostatni rok, który był przesadnie zawalony przez Marcela stosem papierków, artykułów, nienawistnych spojrzeń i ciągłego stresu, miała ochotę naprawdę się zemścić.
Mogła się teraz nieźle odbić bądź... nieco na tym skorzystać.
Mogła może w końcu dostać wymarzony awans?
Naprawdę pragnęła nowego lepszego stanowiska. Cieszyła się pracą w News Corp, ale dwa lata poprawiania gotowych już artykułów nie dawało jej satysfakcji.
Więc może...
I tak szybko jak ten pomysł wpadł jej do głowy, tak szybko z niego zrezygnowała. To nie było kompletnie w jej stylu, a poza tym chciała w pełni zasłużyć na ten awans.
Jednak nie chciała w pełni rezygnować z wykorzystania tej sytuacji, a w jej głowie nagle stworzył się plan, który w pełni ją satysfakcjonował.
Dlatego następnego dnia, niesamowicie z siebie zadowolona, weszła do biura dużo wcześniej niż zazwyczaj z pudełkiem świeżych pierników, nad którymi siedziała parę ładnych godzin.
Może to będzie czas pojednania?
Nie będzie zaprzeczać, gdzieś z tyłu głowy miała na to małą nadzieję. Miałaby przynajmniej z głowy konflikt z szefem i może przyjemniej by się jej pracowało.
Więc z lekko wymuszonym uśmiechem na twarzy, ale pełna nadziei, stanęła przed czarnymi, masywnymi drzwiami kolejny raz w tym tygodniu. Wzięła pięć uspokajających wdechów i ścisnęła mocniej pudełko.
– Chuj, raz się żyje.
I z takim przekonaniem zapukała do drzwi. Przez trzy sekundy słyszała tylko głuchą ciszę, jednak zaraz zza drewna wybrzmiał jego głos.
– Wejść.
Więc weszła.
Uchyliła trochę drzwi i wcisnęła głowę, aby zerknąć czy jest tam sam. Był i nie zwracał kompletnie na nią uwagi. Siedział za masywnym biurkiem z czarnego drewna i skupiał swój wzrok na ekranie laptopa.
Nie wiedziała, co powiedzieć więc odchrząknęła, czym zwróciła jego uwagę. Leniwie podniósł na nią swój wzrok, kiedy ją zauważył, westchnął cicho.
– No cześć – odparła, czując coraz większy stres.
Może i kiedy była zła, to nagle do jej krwi napływa pewność siebie, jednak kiedy jej już przechodzi, jej odwaga trochę wyparowuje.
Wcisnęła się do pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi
– Madelyn – zaczął, na co posłała mu niepewny uśmiech – czegoś potrzebujesz?
I w sumie nagle nawet nie wiedziała, po co przyszła. No miała te pierniki, ale po co? Miała powiedzieć, że będzie udawać jego dziewczynę przed jego matką tylko jeżeli zje jej pierniki?
– Em... No ja... w sumie przyniosłam coś – powiedziała i podeszła do jego biurka, aby postawić pudełko – i no ten... w sumie to no... smacznego?
Zmarszczył delikatnie brwi i skakał wzrokiem pomiędzy pudelkiem a blondynką. Trochę nie wiedział, jak ma na to zareagować i po co to przyniosła i w sumie tylko czekał, aż wyjdzie.
CZYTASZ
Świąteczna zmora
RomanceŚwięta pełne kłamstw, pierników i wielu innych. Missamour grudzień 2022.