*** Dostojna kobieta w czarnej jak noc sukni kroczyła w moją stronę pewnym wdzięku i gracji krokiem . Nie byłam w stanie dostrzec jej twarzy , wszystko widziałam przez białą, niewyraźną poświatę. - Ariana - usłyszałam ciszy szept , w którym dosadnie rozbrzmiewała kpina . - Kim jesteś - chciałam dobyć rękojeść miecza , lecz z niepokojem dostrzegłam jego brak przy moim blasku . - Ariana - wraz z kolejnym szeptem , w komnacie zapadły egipskie ciemności , w wyniku czego nad moim ciałem zapanował strach . Jedynie , co czułam , to delikatne podmuchy wiatru , gładko owiewające moją szyję . Schyliłam się i wymagałam leżący u moich stóp kamień . - Ukaż się - wybełkotałam, mocne ściskając swoją alternatywną broń . - Ariana...- poczułam zimny oddech rozchodzący się wzdłuż moich pleców . Cała drżąc z przerażenia, niepewnie odwróciłam się w stronę tajemniczej postaci , by w końcu ujrzeć jej twarz w pełnej okazałości. Zamiast tego w oczy rzuciła mi się jedyna , wielką pustka , rozciągająca się wzdłuż długiego korytarza , na którego końcu widniała niewielkie światełko , dające nadzieję na wybawienie . Z ulgą ruszyłam w jego stronę , kiedy nagle coś wyrosło tuż przed moją twarzą . - Ariana - przerażający uśmiech , który mógłby należeć do demona , spowodował mój natychmiastowy upadek . Mocny , deprecyzowany makijaż zrobiący ciemną idealną cerę ,na której nie można było się dopatrzeć ani jednej niedoskonałości. Niemalże czarne włosy ściągnięte zostały w ciasnego , wysokiego koka , który dodawał jej twarzy dostojnego wyrazu , wszystkie mogłoby się wydawać normalnie , gdyby nie mrożący krew w żyłach uśmiechu - i ty śmiesz nazywać się owocem mojego łona ... - Słu- słucham - wyjąkałam , dokładniej przyglądając się kobiecie . - Naiwna , uparta , niezdarna , o braku odwagi już nie pomne - wysyczała , mierząc mnie zimnym spojrzeniem - Nie zasługujesz na miano mojej córki ! - Mama ...- wydukałam , a w moich oczach momentalnie stanęły łzy . Całe życie marzę o przytuleniu się do matczynej piersi , a tymczasem ona stoi tu przede mną , a na jej twarzy widnieje perfidny uśmiech . - Jak śmiesz ?!- wymierzyła mi siarczysty policzek , w wyniku czego moja głowa bezwładnie opadła na ziemię - Nie zezwalam ! Nie jesteś godna ! Zakało mojego łona ! Jak śmiesz dobywać mojego miecza ?! Jak śmiesz nosić mój kryształ ?! Jak śmiesz dotykać czegoś , co kiedy kolwiek należało do mnie ?! Pytam , jak śmiesz ?! -Przestań - moim gardle momentalnie stanęła gula- Nie mów tak... - Nawet nie potrafisz się przeciwstawić... Co z ciebie za nędzne stworzenie ... ***
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
... *Perspektywa Kaspiana* Nocna mara mojego ojca wysunęła w moją stronę rękę, którą ją bez opamiętania pragnąłem dotknąć... Koszmary z nim w roli głównej dręczyły mnie już od kilku nocy , ale ja zawzięcie udawałem twardego , by nie ukazać przed Arianą swoich słabości . Dobrze wiem , że mogę być przy niej sobą , sobą nigdy nie wyśmieje , ale pragnę stworzyć dla niej opiekę , w której będzie mogła czuć się bezpiecznie. Nagle z głębokiego snu wydobył mnie cichy , ledwo słyszalny szlak . Uchyliłem niewrawo powieki , a w oczy rzucił mi się zasmucona Łucja , stojąca nad trzęsącym się ze strachu Edmundem . - Mamo ... Nie ... Mamo ...- słysząc cichutki jęk , mój wzrok pokierował się w drugą stronę . Widząc zapłakaną Arianę , momentalnie rzuciłem się w jej stronę i przechwyciłem jej drobne ciało w swoje ramiona. - Ariana ... Słońce obudź się - wyszeptałem , gładząc jej mokry policzek , po którym bezustannie spływały łzy - Obudź się... Nagle jej delikatne powieki zadrżały, by po chwili ukazać mi piękny oceaniczny błękit jej oczu , który nawet w ciemnościach odznaczał się swoją charyzmą. Brunetka momentalnie wtuliła się we mnie , a ja złożyłem czuły pocałunek na czubku jej głowy . - Mama ...ona ...- wychlipała , ale ją w odpowiedzi przysunąłem ją jeszcze bliżej siebie. - Spokojnie , to tylko zły sen - przejechałem uspokająco ręką wzdłuż linii jej pleców . - Niech zgadnę , koszmar ?- odwróciłem się w stronę Edmunda, wciąż nie wypuszczając z objęć przestraszonej brunetki - Albo wszyscy oszaleliśmy. Albo ktoś nam mąci w głowach ...