*16*

69 7 2
                                    

Na podróż zabraliśmy ze sobą Dolores, która i tak znała nasz plan. Jak na kogoś kto ma opinię ogromnej papli, całkiem nieźle jej wychodzi trzymanie sekretów. Co prawda wygadała się Isabali o tym jak płakałem pierwszej nocy, ale nie zdradziła (jeszcze) niczego ważnego.

— Czyli jeszcze raz. Chodźmy teraz po lesie, nie wiadomo dokąd, żeby zrobić eliskir, który nie wiadomo, czy zadziała i chcemy go użyć na nie wiadomo kim. No, no, chłopaki, jestem pod wrażeniem waszej inteligencji.

— A masz niby jakiś lepszy pomysł? — warczy poirytowany szatyn

— Taki na przykład, że mogliście zacząć od zapytania się mnie — wskazuje palcem na siebie — Oczywiście nie powiem wam nic bezinteresownie, ale za dajmy na to miesiąc zmywania i jakieś zielarskie czary mary

— Zależy o jakie "czary mary" ci chodzi

— Tym już się będziesz martwił później, zgoda, czy nie?

— Zgoda — krzyknęliśmy zgodnie. Dziewczyna uśmiechnęła się triumfalnie, zakładając ręce na klatkę piersiową i patrząc na nas z góry. Wie, że ma nas teraz w garści. Właśnie od samego początku miała. Wystarczy jej raz podpaść, a czymś takim jak prywatne sprawy można zapomnieć.

— Okej, słuchajcie tego. 18 lat temu żyła tu pewna para - Ivette i jej mąż Pablo. Wszyscy ich lubili, szczególnie nasze rodziny. Jednak coś się stało i nagle staliśmy się wrogami. Pewnego wieczoru z ich domu słuchać było krzyki, a sąsiedzi twierdzą, że widzieli kto się kłóci - oni z parą Ignacio. Następnego ranka znaleziono ich martwych, a twoich rodziców nie było już w miasteczku — zapiera mi dech w piersiach. A więc to prawda. Moi rodzice kogoś zabili. Nie da się tego inaczej wytłumaczyć. Ale po co? Czemu tak nagle się pokłócili, jak mogli zrobić coś tak okrutnego?

— Myślisz tak intensywnie, że aż ci żyłka z czoła wystaje — z zamyśleń wyrywa mnie Camilo i pstryka w czoło. Ała? Potem patrzy na Dolores — Czyli przygarnęliście do domu syna wariatów, a do tego tchórzy, cudownie

— Ej, jeszcze raz coś takiego powiesz o moich rodziców to-

— To co? — podchodzi do mnie blisko. Za blisko. Prawie stykamy się nosami. Dolores ratuj, bo będę wyglądał jak pomidor. Odpowiedziałbym na jego zaczepkę, gdyby nie to, że jedyne na czym potrafiłem się skupić to jego usta — Tak właśnie myślałem — uśmiecha się krzywo jak to ma w zwyczaju. Ależ z niego był idiota. Tyle że przy tym był jeszcze przystojny.
Pendejo. Pero pendejo guapo. Mierda.

Udaje mam się zdążyć w sam raz na kolację.
Niespodziewanie dla wszystkich Abuela Madrigal wstaje ze swojego miejsca, dając znak, że to coś ważnego.

— Mam cudowne wieści dla naszej rodziny! Jak większość z was wie, 30 lat temu złożyliśmy przysięgę, iż pewnego dnia nasze rody - Madrgiali i Candellów złączą się ze sobą. Na przestrzeni lat spotkaliśmy się z wieloma... Niedogodnościami, jednak nareszcie możemy spełnić naszą obietnicę. Byłam dziś osobiście odwiedzić rodzinę Candella i potwierdzili oni zgodę na zaręczyny

— Kogo zaręczyny? — pyta się Isabela, wyraźnie zaciekawiona. Alma spojrzała zdziwiona na dorosłą część stołu — To oni nie wiedzą? — Julieta i Felix kiwają przecząco głowami. Najstarsza Madrigal piorunuje ich spojrzeniem, lecz nic nie komentuje, tylko spokojnie wyjaśnia o kogo chodzi

—  Camilo. Niedługo skończysz 16 lat. Wydaje mi się, nie tylko mi z resztą, że to odpowiedni moment na zaręczyny. Tuż po twoich urodzinach odbędzie się uroczysta kolacja podczas której oświadczysz się Adrianie — mówi głosem nie znoszącym sprzeciwu. Więc ta dziewucha miała rację.
Patrzę na siedzącego obok mnie szatyna. Pierwszy raz jego twarz nie wyraża żadnych emocji. Jakby był kompletnie pusty w środku. No w sumie co mu się dziwić, jakby mnie ktoś zmusił do małżeństwa też nie byłbym zadowolony. Ale czy na pewno on tego nie chce? Niby właśnie przez ta niechęć powstał ten cały cyrk z udawaniem, ale co jeśli jego uczucia sie zmieniły? Boże, ja chyba serio się w nim bujam i to tak na poważnie.

Pendejo guapo || Camilo MadrigalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz