*9.5*

96 7 0
                                    

Luisa pov
Nie spałam całą noc myśląc o tym, co Rico mi powiedział. To zły pomysł. Straciłam moja jedyną szansę u Irene i nic tego nie naprawi. Ona zapewne w ogóle mnie już zapomniała. Ot, jakaś dziwna dziewczyna, z jakiegoś powodu mówiąca do niej.
Zacznijmy od tego, że takie dziewczyny jak ona nie zadają się z takimi jak ja. Piękne, zgrabne, eleganckie, czarujące, olśniewające, zwracają na siebie uwagę wszystkich jedyne chodząc. Dziewczyny takie jak Isabela zdobywają wszystko co chcą i każdego kto im się wymarzy. A ja? Same mięśnie i dar. Nic ciekawego, nic przyciągającego.
Schodzę na śniadanie niewyspana i w nerwach. Nie potrafię nic przełknąć.
To zły pomysł.
Bardzo, bardzo, zły pomysł.
Ale z drugiej strony...

- Psst, Luisa - z zamysłu wyrywa mnie szept Dolores - Wszystko okej? Serce ci wali.

- Tak, wszystko dobrze, ja... - wymyślam jakieś kłamstwo na poczekanie - Przejmuje się pierwszym dniem pracy Nowego. Stresuje się za niego - staram się uśmiechnąć, ale wychodzi z tego przerażający grymas.
To zły pomysł.
Ale co jak on ma rację?
Co mi szkodzi?
Nie no, boje się.
Boje się, nie mam tyle odwagi.
Gdybym tylko była jak Nowy. Świetnie odnalazł się w kompletnie nowym miejscu, jest taki... Beztroski. W niecały miesiąc znalazł sobie chłopaka i pracę, dzieci go kochają, inni z resztą też. Czasami zdaje mi się, że jego nic nie rusza. Jakby te wszystkie rzeczy nic dla niego nie znaczyły. Jakby mógł żyć w środku lasu, a i tak byłby zadowolony.
Też chcę się tak mało przejmować.

To jest bardzo zły pomysł.
Ale nie mam już nic do stracenia.
Chcę być taka jak Isabela.
Chcę być taka jak Rico
Chcę być taka jak Mirabel
Jak Dolores
Chcę być jak oni.
A pierwszym krokiem do tego jest podejście do Irene Herrera. Zaraz. Teraz. Wstaję od stołu i idę się z nią spotkać.

- Jakby ktoś się pytał idę na rynek - mówię w ruchu Camilo.
Chodzę przyspieszonym krokiem, rozglądając się za blondynką.

- O, Luisa! Właśnie cię szukałam! - słyszę za sobą kobiecy głos. Zastygam w miejscu. O nie. To już. Oddycham ciężko, nie potrafię tego kontrolować. Oko zaczyna mi pulsować, jak ja się pokaże w takim stanie. Mimo mojego nie zachęcającego wyglądu odwracam się do niej, uśmiechając się szeroko

- Irenee, miło cię widzieć! Szukałaś mnie?

- Yhm. No, powiedzmy. Chciałam... Porozmawiać - rozgląda się dookoła - na osobności? - ścisza głos. W duszy krzyczę na całą Kolumbię, nie wiem co mam robić, co powiedzieć, w mojej głowie kłębi się tyle myśli, tony scenariuszy. Gapię się na nią osłupiała. Dopiero kiedy widzę zmartwienie na jej porcelanowej twarzy, kiwam głową i odpowiadam bezgłośnym okej.

Dios mío, to faktycznie był zły plan.

Pendejo guapo || Camilo MadrigalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz