W Baryłce panował zmrok. Dzisiejszy wieczór wydawał się niebywale mroczny. Klub Wron zapełniony był dziś ludźmi, Inej w tym czasie rozglądała się za kapeluszem dla Kaza w sklepach. Po długim czasie szukania znalazła jeden, który zdawał jej się do niego pasować.
Idąc ulicą do listwy, czuła się nieswojo.
Wybrała najmniej zatłoczona drogę, mimo to czuła czyjąś obecność.
Starała się udawać że nic nie zauważyła, miała jednak pewność że coś jest nie tak. Przy najbliższej okazji niezauważalne skręciła w ciasną uliczkę.Przed zjawą nikt nie mógł się ukryć, to też nie bez powodu ją tak nazywano. Uwielbiała gimnastykę, jakby została stworzona do bycia pająkiem w dodatku nawet nie pozostawiała po sobie żadnego zapachu. Zjawa nie popełniała żadnych błędów.
Po chwili nasłuchiwania, zaufała swojemu instynktowi i bezszelestnie wdrapała się na dach jednego z budynków. Wypatrując czegokolwiek. Nagle zauważyła oddalający się cień jakiejś postaci. Najszybciej jak mogła zaczęła ją gonić.
Po kilku chwilach już była koło niej.
Zauważyła że jest to dziewczyna, może trochę młodsza od niej samej, która widziała że ucieczka nie wiele jej pomoże, dlatego zaczęła ją atakować. Inej nie umknęło to jak mocno ściskała ręce na nożach. Jak widać była nerwowa.Podejrzewała że nie ma tak wielkiego doświadczenia, więc nie chciała robić jej krzywdy. Z czasem stwierdziła że jednak musi. Inej drasnęła swoim ostrzem ucho przeciwniczki, która odruchowo cicho syknęła z bólu, i próbowała trafić w jej udo. Zjawa zrobiła unik, po czym wycelowała w ramię dziewczyny, jednocześnie powalając ją noga na ziemię.
- jeśli nie chcesz się wykrwawić lepiej nie nie wyciągaj tego noża, bez medyka w pobliżu.
Po tych słowach ostrożnie odwróciła się i kiedy właśnie miała zacząć schodzić z budynku, niespodziewanie jednak ramiona jakiegoś mężczyzny pociągnęły ją do tyłu i pchnęły z wysokości.
Spadała z dachu.
Czuła jak głośno bije jej serce.Ostatecznie moment przed upadkiem udało jej się złapać wystającego balkonu.
W tej chwili podziękowała swoim świętym że jeszcze żyje, pomimo tego że otarła się o szorstką ścianę ręką i ramieniem.Złapała kapelusz który zostawiła w ciasnej uliczce i skierowała się błyskawicznym tempem do listwy.
༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄
Gdy Inej dotarła na miejsce wspięła się do okna. Robiła to już tyle razy że nawet nie musiała przypominać sobie które prowadzi do pokoju Kaza. Nie zwracając uwagi swoje draśnięcie udało jej się. Przez niedługą chwilę przyglądała się temu pomieszczeniu. Dotarło do niej że przez długi czas może już go nie zobaczyć. Dni, tygodnie, miesiące...
Zapukała, jednak nie usłyszała odpowiedzi, więc po prostu tam wtargnęła i gdy chciała zostawić kapelusz na biurku zobaczyła że światło nagle zabłysło. Kiedy się obróciła zobaczyła że w ramach drzwi stoi Kaz.
Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie nawzajem, po chwili Inej odezwała się.-Kupiłam ci nowy kapelusz.
Nic jej na to nie odpowiedział. Zamiast tego podziękował jej skinieniem głowy. Chciał powiedzieć " dziękuje " dlaczego więc było to dla niego takie trudne? Te słowa jakby utknęły w jego gardle, tak jakby się zgubiły i nie mogły znaleźć jego ust. Te uczucie przypominało mu to jak gdyby dawno temu upuścił przypadkowo jakąś cenną rzecz a później nie mógł jej znaleźć. Tą rzeczą były dla niego te słowa.
Ponownie zapadła między nimi cisza. Inej poczuła się wtedy tak jakby znów była członkiem Szumowin. Wtedy ból przeszedł po jej ręce. Starała się nie skrzywić twarzy.Nie wiedziała dlaczego ale zwyczajnie nie chciała by Kaz zobaczył jej ranę po walce. Zerwała z nim kontakt wzrokowy i skierowała się do wyjścia starając się ukryć swoją dłoń.
Jednak Kaz to zauważył. Gdy była bliżej niego odruchowo złapał przez skórzane rękawiczki jej nadgarstek.
-Co się stało?- Jego głos był bardziej szorstki niż zwykle.
Inej westchnęła. Nie miała ochoty się przed nim tłumaczyć. Wiedziała że sama świetnie sobie z tym poradzi.
-Ktoś mnie śledził. Dziewczyna, około rok młodsza ode mnie. Miałam z nią niewielką walkę, jednak ktoś jej pomagał. Nie wiem czego chcieli.
Ton jego głosu był już znacznie mniej ostry.
-Dlaczego nic nie mówiłaś?
-Stwierdziłam że to nic ważnego- Wzruszyła ramionami. Po dłuższym czasie dodała.- Powinnam to opatrzeć.
Skinął głową przyznając jej rację i puścił jej nadgarstek. Wszystko w nim chciało jej pomóc. Móc opatrzeć jej ranę. Jednak nie był jeszcze na to gotowy, mimo tego wiedział że lepiej będzie dla niego lepiej jeśli tego nie zrobi. Dlaczego więc zawsze miał nadzieję że to się zmieni? Mimo tego wiedział że powinien pozwolić jej odejść, tak lepiej będzie dla nich obu.
_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•_•
730 słów
Dziękuję wszystkim za przeczytanie tego rozdziału 🤍 Postaram się pisać dłuższe rozdziały
Bye!
