Pogoda w Ketterdamie wydawała się dziś dziwna, inna wręcz niebywała. Inej nie pamiętała kiedy ostatnio widziała w tym mieście tak słoneczną pogodę, nawet jeśli tak było to z pewnością nie w bliskiej przeszłości. Barwy na niebie przeplatały się nawzajem. Tak jakby się uzupełniały. Wyglądało to jak dzieciństwo. Poniekąd tak jak dwoje dzieci ganiających się wzajemnie.Inej była tym pozytywnie zaskoczona. Widziała oczami duszy jak gdyby było to dla niej. Na kształt tego że niedługo powróci do dobrze znanego jej pośród dziecięcych lat miejsca. Do domu... do dobrze znanych jej sulijskich twarzy... . Przez to że tak długo chciała się stąd wydostać teraz wydawało się jej to pozornie nie realne.
W związku z tym Inej nie chciała przegapić tej okazji. Na przekór bardzo wczesnej godziny jak również tego że tymczasowo zamieszkiwała wewnątrz rezydencji Van Eck gdzie nie miała obowiązku wstawania niemal o świcie w przeciwieństwie podczas jej pobytu w Szumowinach, niezwłocznie postanowiła przyjrzeć się temu widokowi z bliska. Wykonała szybką pielęgnacje która nie składała się ze zbyt wielu części. Tym razem zdecydowała się pozostawić swoje włosy bez ponownego zaplątywania ich, po prostu je rozczesała oraz aby nie tracić czasu od razu ubrała się w odpowiedni strój na dwór. Pomimo całkiem udanego widoku temperatura nie była jednak zbyt objecująca.
Inej obrała kierunek portu. Wiedziała że chłód będzie tam jeszcze bardziej znaczniejszy, szczególnie poprzez fale przyciągające wiatr. Nie powstrzymało ją to, wręcz przeciwnie w istocie był to powód dla którego chciała tam pójść. Nie samo zimno a fale. Woda. Niespokojna toń głębi turkusu, błękitu może nawet sporadycznie szmaragdu. Ze względu na perspektywę, którą okazyjnie odzwierciedlała smuga promieniującego światła. Pomijając fakt iż woda tam nie była zbyt czysta, wystarczyło umieć dopatrywać się choćby najmniejszych detali.
Inej nigdy nie powiedziała nigdy nikomu o tym jak wielką miłością dzieli te przebłyski. To właśnie było jedną z jej niewielu rzeczy które obdarzała pewną sympatią w Ketterdamie.
Dziwnym trafem w dali zdawało jej się usłyszeć znajomy odgłos. Po kilku sekundach nasłuchiwania już go rozpoznała. Było to krakanie. Krakanie wron.
Zdała sobie akurat sprawę że wcześniej nie dojrzała jakie są one dla niej szczególne, ważne, sentymentalne. Pojęła to w momencie gdy tylko wrona o kolorze nieskazitelnej czerni przycupnęła na około jeden metr od niej samej. Nieprzerwanie kiedy dokarmiała je okruchami chleba z okna Kaza czuła między nią a nimi specjalną jakby prywatną więź. Gdyby tylko miała czym ją teraz nakarmić zrobiłaby to. Po kilku sekundach ponownie wbiła wzrok w morze.
Czy nie będzie jej tego brakować? Jespera, Wylana, Kaza siedzącego za biurkiem z knującym wyrazem twarzy? Pomimo faktu że niespecjalnie przepadała za większością Szumowin albo tego że ledwie większość z nich znała, a szczególnie rozmawiała z nimi w kwestii zdań do zrobienia, była do nich w pewnym stopniu przyzwyczajona. Chciała czy nie to tutaj dorastała. Tutaj spędzała godziny leżąc na dachach niektórych budynków wraz z Kazem obserwując pewne miejsce lub podejrzane im wtedy osoby. Czy nie będzie za tym wszystkim tęsknić?
Będzie, oczywiście że będzie. Jednakże spędziła już tu wiele, wiele czasu często też żałując że nie może niespodziewanie, bez uprzedzenia jakby magicznie przenieść się, po prostu gdzieś. Gdziekolwiek, gdzie indziej niż tutaj. Z miejsca z którego nie mogła uciec. Nie chciała pozwolić aby inne dziewczynki znalazły się w sytuacji w jakiej była ona sama, po za tym kilka lat ubiegała się by wreszcie zobaczyć swoją rodzinę. Przytulić każdego z osobna, porozmawiać z nimi. Wystarczająco długo na to czekała.
Ostateczny raz podniosła wzrok na ptaka po czym powolnym ruchem podniosła się. Dziś po południu odpłynie. Na swoim statku. Ze swoją załogą. Na tym musi się skupić. To było teraz najważniejsze.
༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄༄
Inej ponownie ruszyła w kierunku rezydencji Van Eck. Ostatnio stała się świadoma tego jak bardzo brakuje jej obecności Niny. Tęskniła za nią, chciała usłyszeć jej głośny śmiech. Wiedziała jednak to że strata Mathiasa okropnie ją dobiła. Nie umiała sobie nawet wyobrazić jakie to uczucie. Po kilkunastu miesiącach lub więcej walczyć o przebaczenie od osoby którą kochasz, a gdy je uzyskujesz ta osoba znika, jakby się rozpłynęłą. Umiera.
To jak rana po kuli z pistoletu przebita przez serce, która jednak nie zrasta się. Mimo tego nie pozwala ci się wykrwawić. Nigdy.
Zanim się obejrzała była już na miejscu. Nacisnęła pozłacaną klamkę drewnianych drzwi. Wchodząc do przedpokoju usłyszała donośny śmiech Jespera. Jak mogła się domyśleć dobiegał on z kuchni. Po zdjęciu płaszcza udała się tam skąd zdawało jej się usłyszeć znajome głosy. Chwilę później ujrzała lekko zaczerwienioną przez rumieniec twarz Wylana. Jego oczy rozszerzyły się w niewielkim zdziwieniu na jej widok.
- Oh Inej witaj - Powiedział przyjacielskim tonem.
Pomachałą delikatnie ręką w odpowiedzi. Około sekundę później głowa Jespera odwróciła się do niej.
- Gdzie byłaś? Prawie spóźniłaś się na śniadanie.- Zapytał, a jego brwi wykrzywiły się pytająco do góry.
- Ja się nigdy nie spóźniam- Zdradziecki uśmiech wkradł jej się na usta, kontynuowała- Byłam w porcie.
- Nieco dziwnie wczesna pora na spacer nie uważasz?- Twarz Jespera rozpromieniła się. Inej poruszyła ramionami.
- Która godzina?
- Około szósta trzydzieści.- Odpowiedział Wylan. Wychodzi na to że wyszła stąd kilkanaście minut po piątej. Cóż to i tak później niż myślała że było.
- Nie wiedziałam że tak wcześnie wstajecie.
- Mieliśmy owada w pokoju- Roześmiał się cicho Wylan, na co Inej prychnęła. Zajęła miejsce przy stole. Kilka chwil po tym Jesper zsunął jej na talerz jajko sadzone z patelni. Sięgnęła po kawałek pieczywa obok.
Niedługo chwilę po tym zapadła miedzy nimi dość niezręczna cisza. Po prostu jedli nie wiedząc jak rozpocząć rozmowę.
Wylan uniósł swoje brwi tak jakby w geście którym miał pogonić Jespera do podjęcia jakiegoś ważnego tematu.
-Więc... dzisiaj odpływasz.- Zaczął. W jego głosie dało się wychwycić lekki smutek i przygnębienie.
Inej nie wiedziała co powinna odpowiedzieć. Tak? Będę za wami tęsknić? Powinnam zrobić to już wcześniej? Wrócę szybko?... Jednak tego ostatniego nie była pewna. Zamiast tego skinęła powoli głową.
-Postaram się pojawić tu znów kiedy tylko będę mogła, mimo to nie mogę obiecać że stanie się to prędko.- Powiedziała zgodnie z prawdą.
-Ketterdam bez ciebie nie będzie taki sam.- Tym razem odezwał się Wylan. Inej w odpowiedzi uśmiechnęła się do niego smutno, zrobił to samo.
Gdy wszyscy skończyli jeść Inej wstała od stołu i zaniosła swoje naczynia do zlewu.Nie widziała co teraz ze sobą zrobić, rozglądając się po kuchni zobaczyła przed sobą gazetę codzienną. Wzięła ją po czym udała się do swojego pokoju.
Nie miała pojęcia ile czasu już czyta, momentami była znudzona ale i tak nie miała nic innego do roboty. Czasem nawet zauważała krótkie wzmianki o Szumowinach jak i o ludziach których czasem kojarzyła, aż wreszcie doszła do pewnego fragmentu. Mówił o postępach oraz „pięknu" menażerii Tante Heleen. Inej poczuła jak gniew ogarnia całe jej ciało. Jednak pomimo irytacji poczuła w sobie determinację. Wyobraziła sobie że kilkanaście tygodni później w artykułach będą informacje o upadkach innych menażerii. Przez nią. Do głowy przyszła jej jedna myśl.
Chcę aby Tante Heleen cierpiała jak ja wcześniej. Nie. Chcę aby Tante Heleen cierpiała bardziej niż ja wcześniej.
Kiedyś znajdzie na to sposób. Wstała z łóżka i odłożyła gazetę.
