Rozdział I(2/2)

97 9 61
                                        

— Jak długo jeszcze to potrwa?

Anya zupełnie zapomniała, że przyjęcie miało odbyć się w sobotę, dlatego teraz starała się jak najszybciej przygotować na to wydarzenie, aby nie nadużywać cierpliwości przyjaciółki.

— Nie możesz tak iść! — powiedziała oburzona Beth, gdy Anya stanęła przed nią „gotowa do wyjścia" — Przecież to wygląda jak piżama!

— To jest piżama — odparła Anya z dumą.

Nie zamierzała stroić się na to przyjęcie. Nie miała na to ochoty. I tak wiedziała, że nikt tego od niej nie oczekuje. Była tą dziwną Anyą. I choć wykluczenie społeczne nie należało do najprzyjemniejszych, to świadomość, że może robić to na co ma ochotę, niemalże całkowicie bezkarnie, było bezcenne.

— Włożysz tę sukienkę albo to będzie koniec naszej przyjaźni — oznajmiła Beth śmiertelnie poważnym tonem wskazując na najładniejszą sukienkę jaką dziewczyna miała w szafie.

Anya nienawidziła tej sukienki. Wyglądała w niej zupełnie jak nie ona, dlatego nigdy nie założyła jej z własnej woli, choć Yor zmusiła ją do noszenia jej z różnych okazji. Jednak teraz nie miała wyboru. Gdy tylko się przebrała i zobaczyła swoje odbicie w lustrze, zrobiła niezadowoloną minę. Sukienka była w szmaragdowym odcieniu, idealnie pasowała do jej oczu. Była długa do ziemi i miała wyszyte zdobienia w górnej części oraz na rękawach. Nosząc ją Anya czuła się taka elegancka i dostojna. Co jest oczywiście zupełnym przeciwieństwem tego kim naprawdę jestem...

— Jak on cię w tym zobaczy, to padnie z zachwytu — powiedziała Beth. — Tylko pamiętaj, że jeśli zaprosi cię do tańca to musisz mu odmówić! Nie zasługuje na twój czas, po tych wszystkich okropieństwach...

Anya czasem zastanawiała się, dlaczego jeszcze się z nią przyjaźni. Powinnam zakończyć tę znajomość, gdy tylko otwarcie zaczęła się przyznawać, że jest miłośniczką romansów. Beth zawsze miała słabość do ckliwych historii. Ale ta fascynacja zaczęła osiągać niepokojące stadium, gdy w siódmej klasie odkryła harlekiny. Wtedy osiągnęła już całkowite dno i z każdym dniem jej fantazje stawały się coraz bardziej szalone.

Pewnego razu ubzdurała sobie, że Anya i Damien są śmiertelnymi wrogami, którzy na swoje nieszczęście, kiedyś zakochają się w sobie, co sprawi, że będą musieli umrzeć tragiczną śmiercią. Oczywiście, nie życzyła przyjaciółce śmierci.

— Ale czy nie uważasz, że byłoby to romantyczne? — zapytała ocierając łzę wzruszenia, jakby już ćwiczyła przed jej pogrzebem.

Na szczęście, Anya nie była tak zdesperowana, by umierać dla Damiana. Zresztą nie uważała, by chłopak był gotowy na jakiekolwiek poświęcenie dla niej. Z każdym rokiem coraz bardziej jej unikał, choć Anya starała się zrobić wszystko, aby się do niego zbliżyć. Było to dla niej bardzo frustrujące, bo miała poczucie, że w ten sposób zawodzi swojego ojca.

Beth przez całą drogę opowiadała o ostatnio oglądanym serialu. W końcu udało im się dotrzeć na miejsce.

— Jednak przyszłaś — stwierdził Damian. A jego głos brzmiał bardzo dziwnie. Dla nieogarniętych przydupasów brzmiało to pogardliwie.

Beth posłała Anyi smutne spojrzenie.

— Tak jak myślałam — powiedziała.

Ale ona dziś pięknie wygląda..., odczytanie tej myśli Damiana, niewiele pomogło Anyi. To, że wyglądała według niego ładnie, nie mówiło zupełnie nic o tym, czy cieszy się, że przyszła. A tak przynajmniej wyglądało to w jej rozumowaniu, dlatego uśmiechnęła się szeroko i udała się w stronę stołu, na którym znajdowały się przekąski – w nadziei, że znajdzie tam orzeszki.

Orzacha podziemna [spy x family ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz