Rozdział VI

74 8 14
                                        

 Yor często zastanawiała się, do czego można porównać ból, który czują jej ofiary przed śmiercią. Patrząc na ich twarze pogrążone w agonii, myślała nad tym, jakich emocji doświadczają.

Teraz, chyba zaczynała to rozumieć.

To wszystko bolało jak tysiące igieł wbijanych w każdy punkt jej ciała. Miała wrażenie, że serce zaraz stanie. Z jednej strony przerażało ją to, z drugiej pragnęła tego. Chciała, żeby to wszystko po prostu się skończyło.

Loid ją okłamał. Ale czego można było spodziewać się po człowieku, który proponował ci małżeństwo?

Pewnie nigdy nie miał żadnej żony przede mną.

I ta jedna myśl pośród całego tego cierpienia, przynosiła jej znikomą radość. Była pierwszą, która mogła nosić tytuł jego żony.

I zapewne będzie ostatnią, sądząc po, jej następnym zleceniu.

Agent Zmierzch. Szpieg Westalis, który uprowadził księżniczkę Eulalię, by zagrozić międzynarodowemu porządkowi. Zgładzić jak najszybciej. Z drugiej strony załączam zdjęcie oraz dokładny rysopis zbrodniarza.

Yor naprawdę chciała wierzyć, że to po prostu jakiś cholernie złośliwy zbieg okoliczności. Ale tak się złożyło, że nie było więcej księżniczek w tym mieście.

— I co ja mam teraz zrobić? — zapytała wbijając wzrok w podłogę.

Nie, nie mogłaby go zabić. Ani przez chwilę nie wierzyła w to, że uprowadziłby Anyę. Był na to zbyt dobry. Kochał ją jak własną córkę. Ale jeśli ja go nie zabiję... To zrobi to ktoś inny.

Wiedziała, jaka kara czeka ją za niewykonanie rozkazu. Śmierć w okrutnych cierpieniach. Bała się. Doskonale znała tysiące sposobów na zadanie ból. Nie chciała testować na własnej skórze ani jednego z nich. Musiała, więc odejść na własnych zasadach.

— Yor! — rozległ się znajomy głos pośród hali.

Co on tu robi?

Podbiegł do niej i przytulił ją. Jego ciepło sprawiło, że nagle wszystkie problemy stały się nieistotne.

Żadne słowa nie potrafiły wyrazić tego, co czuli w tej chwili.

Ulga, że wreszcie całe to ukrywanie prawdy dobiegło końca. Strach, z uwagi na to, w jakich okolicznościach to nastąpiło. Szok, bo przecież żadne z nich nie przypuszczało, że ta druga osoba może mieć tak mroczną stronę.

— Loid... — wyszeptała Yor. — Co my teraz zrobimy?

Agent Zmierzch musiał się zmierzyć z wieloma trudnymi sytuacjami. Ale zawsze udawało mu się znaleźć jakieś rozwiązanie. To był pierwszy raz, gdy nie miał żadnego pomysłu. Ich położenie było beznadziejne.

Może po prostu czas już umrzeć?, zastanawiał się. Ale nie wypowiedział tego na głos. Przecież jeszcze tak wiele było do zrobienia.

Głosy. Strzał. Zatruta lotka powędrowała w kark Yor. Nie zdążył się nawet obejrzeć

Ostatnim co pamiętał, był dotyk jej miękkiej dłoni.

I te paskudne przekleństwa z ust Damiena.

***

— Ojej, patrzcie państwo znajdują się na terenie Królestwa Północy — powiedział Damien nieudolnie grając zupełnie przypadkowego przechodnia. — Czy to nie oznacza, że obowiązuje ich teraz prawo azylu?

— Heh — odparła Anya.

Yor spojrzała pytająco na Loida. Ten, jednak również niewiele rozumiał z zaistniałej sytuacji.

Orzacha podziemna [spy x family ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz