Rozdział II

95 8 32
                                    

Anya nienawidziła geografii.

Był to jeden z niewielu przedmiotów, gdzie ściąganie było wręcz niemożliwe. Potrafiła, bowiem tylko czytać myśli innych. Nie umiała, jednak odczytywać obrazów. Dotychczas, mimo dużych braków w wiedzy, jakoś udało się jej przetrwać i zdać.

Ale tym razem jej przyszłość jako uczennicy Akademii, zawisła na bardzo cienkim włosku. Mimo, że nauczyciel tego przedmiotu był miłym i cichym człowiekiem, nawet on zaczynał tracić cierpliwość.

— Tak tępej uczennicy to nie mieliśmy w naszej akademii od bardzo dawna — powiedział przy wszystkich pozostałych uczniach. Na Anyi takie słowa nie robiły już żadnego wrażenia. Pogodziła się z tym, że los nie obdarzył jej najbystrzejszym umysłem. Znała swoją wartość i słowa nauczyciela nie mogły podważyć jej samooceny. — Jeśli nie poprawisz, będę musiał dać ci Tonitrusa.

Anya pobladła, po tylu latach posiadała już ich cztery. Każdy kolejny sprawiłby, że jej misja byłaby jeszcze bardziej zagrożona. Wyszła z sali przygnębiona.

— Naprawdę powinnaś się więcej uczyć — powiedział Damian. — Jak chcesz mogę ci pomóc.

— Panicz, to jednak jest genialny — powiedział przydupas numer dwa. — Będzie pomagał bezinteresownie takiej idiotce.

Nie mógł jej bronić, bo to by tylko pogorszyło sprawę. Zresztą, nie zamierzał jej pocieszać, bo przecież nie stało się nic złego. Pewnie i tak by się ze mnie śmiała, pomyślał nie mogąc sobie wyobrazić, by Anya kiedykolwiek potrzebowała pocieszenia.

— Dzisiaj po lekcjach w bibliotece? — zaproponowała Beth. — Anya bardzo chętnie przyjdzie.

Nim dziewczyna zdążyła wyksztusić z siebie choćby jedno słowo, wszystko było już ustalone. Przyjaciółka osobiście dopilnowała, by Anya znalazła się na miejscu o czasie.

— Będziesz mi jeszcze dziękować — oznajmiła na pożegnanie, gdy na horyzoncie pojawił się Damian.

Nauka była straszna. Anya nie miała złudzeń, że to nie będzie miło spędzony czas, bo już wcześniej zdarzało się jej uczyć z Damianem. Chłopak był surowym nauczycielem. Dziewczyna miała wręcz wrażenie, że jest on sadystą. Anya nie wytrzymała i uderzyła go podręcznikiem. Damian wyrwał jej książkę z ręki.

— Ogarnij się! — powiedział wściekły. — Usiądź prosto i skup się na tym, co mówię!

Dziewczyna nigdy nie widziała go w takim stanie. Był zdecydowanie bardziej przerażający od Loida.

Widząc jej lęk, usiadł i powiedział spokojnym głosem:

— Ja się po prostu martwię o twoją przyszłość.

Przedziwnym było to, że gdy tylko znajdowali się sami we dwójkę, Anya nigdy nie musiała czytać jego myśli, bo zawsze pokrywały się z tym co mówił. Jej moc stawała się bezużyteczna w jego otoczeniu. Jak miała wiedzieć o co mu chodzi, gdy nie mogła poznać prawdziwej prawdy?

A może on wie o mojej mocy i odkrył sposób by się przed nią ukrywać?

— Ale po co? — zapytała. — Mógłbyś, przecież robić wiele ciekawszych rzeczy.

Westchnął głęboko.

— Mam u ciebie dług, którego pewnie nie spłacę do końca życia — oznajmił. — Ratowałaś mi życie tyle razy, że nie wypłacę się do końca życia.

Ale uderzyłam cię też w twarz.... przypadkowo podpaliłam włosy...zniszczyłam... — zaczęła wyliczać wszystkie sytuacje, w których wyrządziła mu krzywdę. (Oczywiście, nigdy niespecjalnie)

Orzacha podziemna [spy x family ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz