6.

23 0 0
                                    

Pov. Kokichi Ouma

Siedziałem i się do niego przytulałem. Tylko to umiałem w tej chwili zrobić. Oczywiście oprócz użalania się nad sobą. Cały czas to robiłem i nie umiałem przestać. Każdy moment z mojego życia mi się przypominał i powoli składał się w smutna całość. Ale to było w miarę normalne. Codziennie przypominałem sobie coś nowego i za każdym razem wyglądało to tylko coraz gorzej. Pamiętam jak próbowałem jeszcze wierzyć w kłamstwo, że będzie dobrze. W tej chwili już nawet nie umiem próbować. Co chwilę do głowy przychodzą smutne myśli i obrazy. Za każdym razem próbuje się okłamać, że przecież wszystko będzie dobrze. Ale to głupie kłamstwo. Nienawidzę kłamstw. Dlatego nienawidzę większości ludzi. Wszyscy żyją w kłamstwie. Nie chcą wierzyć w prawdę więc lepiej powiedzieć kłamstwo żeby uwierzyli. Niech kochają kłamstwo, a nienawidzą prawdy. Chociaż mówią, że nienawidzą kłamstw. Ja jestem jedynym, który zna prawdę i wie dlaczego jej nienawidzi. Wiem też dlaczego kocham kłamstwa. Bo pomagają łatwiej żyć. Więc dlaczego ja cierpię? Czy wierzę za słabo? Myślałem, że chociaż to robię wystarczająco dobrze. Jestem beznadziejny. Nie umiem nawet wierzyć. Uśmiechnąłem się sztucznie. Czemu mimo, że chce nie mogę pozbyć się cierpienia. Wszyscy mnie powstrzymują. Nawet o tym nie wiedząc. Niech mnie stąd ktoś weźmie. Zacząłem nie wiem dlaczego płakać.

-Nie płacz- powiedział i pogłaskał mnie po policzku lekko ścierając moje łzy. Moja matka zawsze tak robiła jak płakałem. Jedynie u niej miałem jakiekolwiek wsparcie. Jak zniknęła... Ja straciłem wszystko. Złamało mi to serce. Nic nie robiłem. Tylko siedziałem w łóżku tylko czasami się ogarniając jak musiałem pójść do lekarza. Albo po prostu, bo nie chciałem wyglądać jak żul jak ktoś postanowił przyjść. Oczywiście nikt nigdy nie przyszedł. Zawsze byłem sam. Chciałem żeby tak pozostało. Ale najwyraźniej Shuichi chce żebym miał kogoś przy sobie. I on stał się tą osobą. Był jedyną osobą, która została przy mnie mimo mojego paskudnego charakteru. Nie ma z tego żadnych korzyści więc nie wiem dlaczego jest ze mną. Nie wiem dlaczego że mną jest. Jestem chory i niedługo zostawię go samego. On chyba nie wie jak bardzo boli strata. Ja czułem się jakby miało mi rozerwać serce. Ból był po prostu okropny. Cały czas do tej pory staram się pozbyć tego widoku z mojej głowy. Cały czas mam to w głowie. Lekarze nie mieli szans z tą chorobą. Ja też nie będę miał. To jest walka bez szans. Dlatego chcę zakończyć leczenie. Wtedy nie będę musiał bezsensownie walczyć. Nie chcę marnować sił. Niedługo poproszę o zmniejszenie dawki leków. Tak będzie lepiej. Będę krócej cierpiał. Chociaż nie tylko ja. Shuichiemu też ukróce cierpienia. W końcu on chce być że mną w romantyczny sposób. Ale ja nie umiem. Nie czuję już czegoś takiego jak szczęście, a co dopiero miłość. Nie dam rady się zakochać. Najwyżej to mogę go uważać za przyjaciele. Nie jestem zdolny do kochania kogokolwiek łącznie z sobą. Nienawidzę tego. Nienawidzę siebie. Ale już się przyzwyczaiłem. Brak jakiejkolwiek uwagi tak na mnie wpłynął. Najpierw myślałem, że jestem po prostu nudny. Ale potem zauważyłem, że nawet jak się staram to oni mnie odrzucali. Potem stwierdziłem, że jestem po prostu okropny. Że ja im tylko przeszkadzam. Na początku czułem się okropnie. Obwiniałem się za to. Ale teraz. Przestałem to czuć. Teraz czuję tylko ból. Postanowiłem, że dzisiaj się ogarnę i pójdę na grób mamy. Dawno tam nie byłem. Najzwyczajniej w świecie po prostu nie miałem siły. Większość czasu spędzam w domu albo w szkole lub w szpitalu. Muszę brać te leki, a poza tym chyba muszę wziąć tabletki. Mam jedną rano i wieczorem, a ostatnio ja jak debil zapomniałem wziąć jej rano. Wstałem i poszedłem w stronę kuchni. Czasami jak je biorę czuję jakbym miał zaraz zwymiotować. Czasami zdarza się, że wymuszam wymioty i znowu pluje krwią. Wyciągnąłem tabletki z szafki. Oczywiście z pomocą krzesła, bo za niski jestem. Nalałem wody do szklanki i wyciągnąłem jedną tabletkę z opakowania. Wziąłem tabletkę i popiłem wodą.

-To są te same czy potrzebujesz jeszcze jakiś- spytał Shuichi.

-Te same... Muszę je brać tylko dwa razy dziennie, a ostatnio jak debil o niej zapomniałem przez pośpiech- powiedziałem.

-Uważaj na to. A jakbym nie przechodził? Jakby coś ci się stało- spytał.

-Jedynie straciłbym przytomność... To nic wielkiego... Po jakimś czasie bym się obudził... Znowu sam- powiedziałem. Strzeliłem kośćmi.

-Ehh... Muszę przestać- powiedziałem nie zwracając uwagi, że chłopak jest tuż obok.

-Jesteś głodny- spytał.

-Może...- powiedziałem.

-Przydałoby się coś zjeść... Nawet jak nie jestem głodny- powiedziałem.

-Co chcesz zjeść- spytał.

-To mój dom, a ty chcesz mi przygotować coś do jedzenia- spytałem.

-Sam sobie pewnie byś nic nie przygotował- powiedział.

-Prawda- powiedziałem.

-A co do poprzedniego pytania to nie wiem- powiedziałem.

-To otwórz lodówkę i powiedz to ci przygotuje- powiedziałem. Może coś kupiłem. Nawet nie pamiętam. Otworzyłem lodówkę. Świeciła pustkami, bo najwyraźniej zapomniałem iść na zakupy.

-Kiedy ostatnio jadłeś- spytał.

-Nie wiem... Pewnie dosyć dawno- powiedziałem.

-Musimy iść na zakupy- powiedział.

-Nie chcę... Ludzie są okropni... Czuję się okropnie w towarzystwie ludzi... Czuję się przytłoczony jak jestem w tłumie- powiedziałem odwracając wzrok i wbijając go w podłogę.

-Jak jestem sam to czuję się dobrze... Albo jak jesteś obok- powiedziałem drugie zdanie mówiąc prawie szeptem. Była to prawda ale nie lubię mówić prawdy. On mnie znowu przytulił. Rumienił się jak szalony ale pewnie musi go to strasznie zawstydzać. Nie męczyłem się z próbami odepchnięcia go. Po prostu się do niego przytuliłem. Nie lubię pokazywać swoich uczuć. Ale najwyraźniej czasami po prostu trzeba. Nawet jak muszę robić to przy ludziach. Ogólnie czuję się wtedy strasznie przytłoczony, bo zwykle wszyscy nagle na mnie patrzą. Nie lubię wzroku innych. W sumie nie lubię wszystkiego związanego z innymi niż ja albo Shuichi. Wtuliłem się w niego bardziej.

-A jak będę obok ciebie to pójdziesz- spytał.

-Jeśli chcesz to możesz mnie przez cały czas trzymać za rękę- powiedział rumieniąc się jeszcze bardziej, bo chyba sam nie wierzył, że to powiedział.

-J-Jak coś będzie nie tak to stamtąd wyjdziemy- spytałem.

-Dobrze... Tylko mi powiedz, a nie ciągnij do wyjścia- powiedział i złapał mnie za rękę.

-Teraz jeszcze nie musimy chyba, że tak bardzo chcesz Nishishi~- zaśmiałem się czego nie robiłem od dosyć dawna. On się jeszcze bardziej zarumienił i póścił moją rękę. Ubraliśmy i poszliśmy w stronę sklepu. Pewnie na kilometr myślą, że jesteśmy parą. W końcu rumieni się mimo, że tylko trzymam go za rękę.
-----------------------------
Dziękuje za przeczytanie.
Mam nadzieję, że się podobało.
Łącznie z tym 1062 słowa.

~Bajo~

Saiouma |To nic poważnego|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz