7.

22 0 0
                                    

Pov. Shuichi Saihara

Jak on w ogóle może być taki spokojny. Ja tu płonę, a on wygląda jakby kompletnie się tym nie przejmował. Byliśmy już przed sklepem. On serio wyglądał jakby się stresował widząc ludzi w środku. Zacząłem iść w stronę wejścia. Starałem się go dodatkowo nie stresować ale on prawie cały czas patrzył w podłogę.

-S-Saihara-chan... N-Nie chcę tu być... W-Wszyscy na mnie patrzą...- powiedział. Rozejrzałem się. Nikt nie zwracał na nas uwagi oprócz dzieci, które zaciekawione patrzyły na nas.

-Już za chwilę wracamy do domu- powiedziałem i wziąłem z półki ostatni produkt. Potem poszliśmy do kasy. Skasowała nas, a ja wziąłem torby i wyszedłem.

-Kurwa- przeklnął.

-Spokojnie. To nic dziwnego, że nie czujesz się dobrze wśród ludzi- powiedziałem.

-Jestem zły na siebie, bo miałem nikomu nigdy nie pokazać, że się boję... Jestem beznadziejny- powiedział.

-Chodźmy do domu- powiedziałem. Szliśmy obok siebie, a on wpatrywał się w ziemię jakby zamyślony.

-Saihara-chan? Co myślisz o osobach innej orientacji- nagle po prostu spytał.

-Huh? Nie mam nic przeciwko- powiedziałem lekko zawstydzony, bo mówienie tego komuś jest dla mnie po prostu dziwne. Wróciliśmy do jego domu.

-Już wszystko dobrze- spytałem.

-Byłoby lepiej jakbyś mnie przytulił- powiedział. Ja zarumieniłem się ale lekko go do siebie przytuliłem.

-J-Już lepiej- spytałem.

-Tak- wyszeptał i wtulił się we mnie bardziej. Teraz stał wtulony we mnie.

-Musisz coś zjeść- powiedziałem.

-Nie wiem czy chcę- powiedział.

-Pewnie dawno nie jadłeś więc musisz coś zjeść- powiedziałem.

-Naprawdę- spytał.

-Wiem, że nie chcesz ale nie chcę żeby cokolwiek ci się stało. Wiem jaki jesteś mimo naszej krótkiej znajomości- powiedziałem.

-Miło, że mimo tego wszystkiego dalej się o mnie martwisz... W końcu jestem tylko nikomu nie potrzebnym dzieciakiem- powiedział.

-Mi jesteś potrzebny... P-Przecież mówiłem, że jesteś dla mnie wszystkim i pewnie bym się załamał jakbyś mnie zostawił- powiedziałem. On się ode mnie odsunął.

-Nie wiem nawet co kupiliśmy, bo za bardzo się stresowałem- powiedział spuszczając głowę.

|time skip|

Już od jakiegoś miesiąca lub dwóch ja i Kokichi jesteśmy prawie nie rozłączni. Cały czas się gdzieś spotykamy albo po prostu siebie odwiedzamy. Ja go o wiele częściej, bo czuję się odpowiedzialny za jego zdrowie. Dowiedziałem się też, że przez tą chorobę nawet jak się lekko przeziębi może skończyć w łóżku nie mogąc się ruszać dlatego dbam żeby się nie przeziębił. Nie chcę żeby był chory i żeby musiał cierpieć. W tej chwili siedzę na kanapie w jego domu i oglądam z nim film. On w tej chwili próbuje coś zjeść, a ja próbuje go do tego zmotywować.

-Saihara-chan. Nie jestem głodny- powiedział. Jednak ja wiedziałem, że jest ale nie chcę się do tego przyznać. Wczoraj i przed wczoraj też nie chciał jeść, a wątpie żeby zjadł celowo kiedy mnie nie ma.

-Jestem prawie pewien, że nie zjadłeś nic od dwóch dni. Wczoraj jeszcze ci odpuściłem, bo wiem jaki jesteś ale nie mogę ci pozwolić nie jeść w ogóle. Kocham cię i mam gdzieś czy odwzajemnisz czy nie. Chcę żebyś był bezpieczny i zdrowy. Obok mnie. Żebyś był moim przyjacielem, którego będę mógł kochać nawet bez odwzajemnienia- powiedziałem. Wolę żeby mnie nie kochał ale był przy mnie niż zostawił mnie i kazał o sobie zapomnieć.

-Za bardzo cię kocham żeby odpuścić- powiedziałem.

-Zjem jedynie dlatego, że ty mi każesz, a nie dlatego, że jestem głodny- powiedział i wziął kanapkę. Zjadł ją powoli i niechętnie.

-Smakowało ci- spytałem.

-Znośne- powiedział. Czyli smakowało mu. Nie przyznaje się jak zawsze co myśli o tym co mu przygotowałem. Nigdy nie powiedział mi, że było pyszne. Zawsze mówi, że jest znośne odkąd tylko zacząłem systematycznie coś dla niego przygotowywać żeby się nie zagłodził. Ale wiem jaki jest Kokichi i w sumie nie przeszkadza mi to, że mówi, że moje jedzenie jest "znośne" to wiem, że wcale tak nie myśli i to mi wystarcza.

-Cieszę się- powiedziałem i wziąłem talerz. Byłem pewny, że widziałem jak się lekko uśmiechnął ale nie wspominałem o tym, bo wiem, że pewnie zacząłby się w jego przypadku trzymanie dystansu. A nie chcę żeby się ode mnie oddalał tylko był jak najbliżej tylko może. Za bardzo go kocham żeby pozwolić mu sobie po prostu odejść. Odłożyłem talerz i wróciłem do salonu gdzie przesiadywaliśmy większość naszego czasu. Ale tutaj mam z nim wiele wspomnień. Na przykład jak biliśmy się poduszkami zobaczyłem jego szczery uśmiech, który przysięgam roztopił moje serce. Albo jak się przytulaliśmy oglągając horrory. Wszystkie miłe wspomnienia były piękne i chciałbym żebyśmy zawsze o tym pamiętamli, bo wiem, że to są nasze najlepsze chwilę.

-Shuichi mogę cię o coś zapytać- spytał.

-Jasne- powiedziałem.

-Jak to jest być zakochanym... Jak to jest kochać innego człowieka- spytał.

-To jest... Naprawdę przyjemne uczucie. Czuć przy kimś motylki w brzuchu, cieszyć się kiedy się uśmiecha, chcieć poznać tą osobę od każdej strony i dalej powiedzieć, że się tą osobę kocha- powiedziałem.

-To wydaje się miłe uczucie... Czy ja też mogę to czuć...? Nie czując nic innego...- spytał.

-Myślę, że tak. Jesteś człowiekiem jak ja więc też musisz to kiedyś poczuć- powiedziałem.

-Czyli są jeszcze jakieś szansę... W sensie, że mogę dać ci szansę ale pamiętaj, że prawdopodobnie złamię ci serce- powiedział ja zrobiłem się czerwony jak nigdy i prawie popłakałem się ze szczęścia. Po chwili jednak przez to całe szczęście popłakałem się ze szczęścia i rzuciłem się na niego mocno przytulając. Chyba nie wiedział co robić ale po chwili też mnie objął.

-Dziękuję- krzyknąłem szczęśliwy jak nigdy. Nie mogłem uwierzyć, że dał mi szansę. Odsunąłem się trochę on niego i dalej zarumieniony spytałem.

-M-Mogę cię pocałować- spytałem. Nie wiem czy to jest poza jego granicami.

-Od razu mówię, że po pierwsze. Nigdy się nie całowałem i nie mam w tym żadnego doświadczenia, a po drugie. Jak byłem w toalecie plułem znowu krwią więc pewnie dalej może być jej posmak. Mam nadzieje, że nie jest to obrzydliwe tak bardzo jak mi się wydaje- powiedział i położył ręce na moich barkach.

-Uwierz. Nie pierwszy raz miałbym posmak krwi w ustach. Dziwną ciekawostka o mnie jest to, że kiedyś dręczyłem słabszych żeby nie być słabszy od innych. Nie chciałem stracić reputacji, a teraz jak widzisz pasuje mi stanowisko dziwnego dzieciaka. Ale to jedynie dlatego, że jestem dosyć cichy i dużo się stresuje- powiedziałem.

-Dlaczego przedłużasz moment? Stresujesz się aż tak bardzo- spytał. Ja westchnąłem i zachichotałem pochylając się i składając pocałunek na jego ustach. Nie zachowywał się jakby nie miał doświadczenia. Albo to ja mam za małe doświadczenie żeby osądzać. Jak się od siebie odsunęliśmy zobaczyłem rumieniec. Ale pewnie byłem pięćdziesiąt razy bardziej czerwony. Może kiedyś spowoduje żeby faktycznie mnie pokochał. Na razie muszę żyć z moją małą nadzieją.
-------------------------
Zrobiłam to kurwa!
Nie miałam ani czasu ani chęci na pisanie. Przepraszam za każdy błąd i ogólnie za to, że rozdziały pojawiają się raz w roku.
Mam nadzieję, że się podobało.
Dziękuje za przeczytanie.
Łącznie z tym 1136 słów.

~Bajo~

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 18, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Saiouma |To nic poważnego|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz