Rozgrzewka przed meczem zleciała mi okropnie szybko.
Nieco zestresowana starałam się utrzymać na miotle prostą pozycje.
Wisiałam niepewnie w powietrzu. Obok mnie lewitował mój brat, który posłał mi pokrzepiający uśmiech.
Rozejrzałam się po zawodnikach z przeciwnej drużyny. Wyglądali dziś nadzwyczaj pewnie.
Złapałam kontakt wzrokowy z Regulusem. Wpatrywał się we mnie wyzywająco. Uśmiechnęłam się do niego złośliwie i nie ruszając głową skierowałam oczy na jego brata.
Zaśmiałam się cicho z samej siebie.
Mecz się wreszcie zaczął. Pierwszych kilka minut poszło bardzo sprawnie.
Syriuszowi udało się strzelić dwie brami.
Arthur okazał się w praktyce bardzo dobrym bramkarzem. Obronił już pięć kafli i żadnego nie przepuścił.
Musiał w końcu nadejść ten moment i któryś ze ścigający Slytherinu strzelił im bramkę.
Gra toczyła się dalej. Była bardzo dynamiczna.
Pośrół kłębów stresu że zaraz dostanie się tłuczkiem lub ktoś odbierze mi kafla co chwila przelatywali Regulus z Jamesem nieustannie się wyprzedzając i próbując złapać złoty znicz.
W pewnym momencie podałam kafla do Gideona, który zaczął sunąc w kierunku bramki. Wystartowałam w tym samym kierunku co on żeby przejąć akcję gdyby coś mu się nie udało.
Stanęłam twarzą w twarz z Crouchem - pałkarzem ślizgonów do którego niebezpiecznie szybko zbliżał się tłuczek.
Musiałam myśleć szybko i zrobić cokolwiek żeby nie oberwać.
Impulsywnie skierowałam miotłę w dół, a gdy szatyn poprowadził tam tłuczek szybko wzleciałam do góry i wyminęłam go tuż nad jego głową.
Gideon zdążył w międzyczasie zyskać dla nas kolejne 10 punktów.
Mecz trwał jeszcze czterdzieści minut aż wreszcie mój brat raczył złapać znicz - tym samym z przewagą punktową doprowadził nad do zwycięstwa.
James zleciał na trawę, a wraz z nim cała nasza drużyna. Gryfoni oraz puchoni z krukonami klaskali i wiwatowali. My również zaczęliśmy krzyczeć jak małe dzieci.
Udało nam się. Daliśmy radę.
Wiwaty, brawa i gratulacje trwały dłuższą chwilę zanim udało się naszej drużynie ulotnić i pójść do szatni. Po drodze oczywiście chwaliliśmy wzajemnie swoje wyczyny i sztuczki.
Rozdzieliliśmy się przy szatni, gdzie ja z Marleną weszłyśmy do jednej a cała reszta chłopaków do drugiej.
- Świetnie Ci poszło - pochwaliła mnie przyjaciółka.
- Tobie też niesamowicie. Trzy razy ocaliłaś mnie od tłuczka. Dziękuję - zachichotałam i ją przytuliłam ignorując zapach nas obu.
Marlena szybko przebrała się w codzienne ubranie i opuściła szatnię. Mi zajęło to trochę dłużej bo wybrałam dziś sukienke i musiałam przemęczyć się z założeniem rajstop.
Gdy w końcu udało mi się z nimi uporać założyłam moją błękitną sukienkę. Zatrzasnęłam szafkę, narzuciłam na ramię torbę treningową i zbliżyłam się do wyjścia z szatni.
Znalazłam się w przejściu między boiskiem, a wszystkim co jest dookoła niego. Naprzeciwko mnie, obok wejścia do szatni chłopców czekał Syriusz.
- Jak wrażenia? - zapytałam, wciąż rozemocjonowana.
- Świetnie - odpowiedział z iskierkami w oczach. - Genialnie dziś grałaś - dodał.
- Tobie też wspaniale szło - odparłam. - A te twoje bramki - zaśmiałam się. - Ile to nich było?
- Siedemnaście - uprzedził mnie ze szczerym uśmiechem i zarzucił włosami jak ja gdy dobrze odpowiem na historii magii. - Dzięki za super akcje, ale muszę już lecieć - dodał i szybko mnie przytulił, po czym zniknął za wyjściem z boiska.
•°•°•°•
Tego samego dnia podczas kolacji Dumbledore podszedł do swojej mównicy.
- Szanowni uczniowie - zaczął, skupiając na sobie uwagę całej sali. - Dziś jest piętnasty grudnia, co oznacza, że zostało pięć dni zajęć lekcyjnych do zakończenia pierwszego semestru. Powroty do domów na ferie odbędą się dziewiętnastego, czyli w najbliższy piątek. Jeżeli ktoś wolałby zostać w Hogwarcie i spędzić świąteczne dni z częścią wspaniałego grona pedagogicznego proszę zgłosić się bezpośrednio do mnie - uśmiechnął się serdecznie.
Wszyscy powrócili do rozmów i jedzenia.
- Ile jeszcze mamy zadań przed świętami? - spytał Rogacz.
- Wypracowanie z transmutacji i z astronomii - odpowiedział płynnie Remus.
Black momentalnie uderzył zdziwiony ręką w stół.
- Na kiedy to? - wystraszył się brunet.
- Transmutacja na jutro, astronomia na pojutrze - wyjaśnił Lupin nie odrywając nawet wzroku od talerza.
Zaczęłam się zastanawiać czy on sobie wcześniej nie przygotowywuje odpowiedzi na nasze klasyczne pytania. Byłoby to dość ponadczasowe.
________________
Moi drodzy!
Ogromnie przepraszam za prawie miesięczną przerwę, mam nadzieję, że ktoś jeszcze tu został i nie odeszli stąd wszyscy dotychczasowi czytelnicy. Będę wdzięczna na gwiazdkę lub komentarz na znak tego, że doczytaliście to do końca. Postaram się wrócić di relugarnego pisania jak najszybciej.
Byoo! ♡
CZYTASZ
Instynkt Rysia || Syriusz Black
FanficPiątka gryfonów poznaje się pierwszego września tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego pierwszego roku. Od razu się zaprzyjaźniają. Jednak co, jeśli z czasem każde z nich zacznie odczuwać nowe, nieznane dotąd emocje? Ich głowy wiecznie zaprzątane będą...