Julia Potter, córka znanych i cenionych urzędników Ministerstwa Magii po ostatnim ataku w Hogsmeade trafiła w ciężkim stanie do szpitala.
Tak własnie brzmiał nagłówek napisany wielkimi literami na okładce Proroka Codziennego, który James własnie czytał. Spojrzał w bok, na łóżko skrzydła szpitalnego w którym przebywała jego siostra, Remus oraz Peter. Popatrzył na szatynke troskliwymi oczami.
Chłopak miał spory mętlik w głowie.
Był zły. Zły na siebie, gdyż zostawił ją samą w trudnej sytuacji. Nie dopilnował jej i nie zadbał o jej bezpieczeństwo. Był też zły na dwójkę śmierciożerców, którzy jak się po śledztwie okazało, złapali jego siostrę w pułapkę. Jeden z nich, wilkołak, odwrócił jej uwagę, tym samym ją paraliżując. Ze wzgledu na strach, dziewczyna całkowicie zamarła, nie odczuwając żadnego bólu fizycznego. Wtedy drugi śmierciożerca rzucił w nią nożem. Prawdopodobnie miał na celowniku kręgosłóp, ale na szczęście trafił w łydkę.
Jednocześnie odczuwał wdzięczność do osoby, która jakby nie patrzeć uratowała jego siostrze życie. Nie chciał jednak przyjmować do wiadomości tożsamości tego człowieka.
Julia powolnie poruszyła się w łóżku, po czym uchyliła oczy i zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu.
- Już, spokojnie - powiedział łagodnie Potter i delikatnie pogłaskał szatynke.
- Co się stało? - spytała, nadal niespokojna.
- W Hogsmeade był atak śmierciożerców - odparł krótko Syriusz, wyrywając się z zamyślenia. On także martwił się o przyjaciół. - Ty, Remus i Peter mocno oberwaliście - dodał i smętnie opuścił głowę.
Dziewczyna lekko podniosła głowę i spojrzała na łóżka po jej dwóch stronach. W jednym leżał Glizdogon. Miał na sobie dużo bandaży przesiąkniętych krwią, ale widać po nim było, że oddycha. Z drugiej zaś łóżko było obstawione parawanem.
- Wiadomo co z Lunatykiem? - zapytała.
- Nic nie wiemy, pani Pomfrey mówi, że niedługo wszystko się okaże i wtedy nam powie.
Pielęgniarka sama nie miała świadomości, co dolega Lupinowi. Znaleziono go nieprzytomnego na polu pobitewnym. Miał sporo ran, lecz kobieta wolała najpierw ustalić co się konkretnie stało, czy nie jest to (minione 4 słowa dedykuję Kikimxra ) eliksir, ale też nie chciała dawać uczniom a dużych nadzieji.
W tym momencie podeszła do nich pani Pomfrey.
- Julio, jak się czujesz? - spytała przyjaznym tonem.
- Dobrze - odpowiedziała dziewczyna.
- Jutro rano możesz wyjść - poinformowała, po czym zniknęła w swoim kantorku.
•••
Dwa dni później gryfoni, jak i puchoni siedzieli w sali od transmutacji, powolnie przepisując notatkę z tablicy pod chwilową nieobecność nauczycielki. Profesor McGonagall musiała udać się do woźnego Filcha, gdyż jeden z puchonów zabrudził podłogę nieznanym, niebieskim płynem.
Atak na Hogsmeade został bardzo rozgłośniony za pośrednictwem Proroka Codziennego oraz czarodziejskiej stacji radiowej. Każdy był w wielkim szoku, że Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać rośnie w siłe w zawrotnym tempie.
- Nie wytrzymam dłużej tego czekania - stwierdził nagle Black, gwałtownie wstając z krzesła i zarzucając torbę na ramię. - Idziecie? - skierował pytanie do swoich przyjaciół.
- Gdzie? - dopytał James.
- Do skrzydła szpitalnego, a gdzie - odparł jakby to było oczywiste.
- Ja tak - odpowiedziała Julia, również wstając i pakując książki.
- No jak wy, to ja też - rzucił Potter, a na odchodne dodał do Lily, z którą rozmawiał - powiedz McGonagall, że zaraz wrócimy.
Rudowłosa lekko się uśmiechnęła i pokiwała głową, po czym powróciła do sporządzania notatek.
Po kilku minutach, gryfoni ostrożnie weszli do skrzydła szpitalnego. Po drodze zaczepiła ich McGonagall, która nie zdążyła wrócić do klasy, pytając gdzie się wybierają, jednak po krótkich wyjaśnieniach wyraziła zgodę na ich chwilowe zwolnienie.
- Co się stało, kochaneczki? - spytała na wejściu pani Pomfrey.
- My chcieliśmy się dowiedzieć co u Remusa i Petera - odparł Syriusz z przekonaniem.
- Aktualnie nie mogę Wam nic obiecać, gdy tylko coś będzie pewne, poinformuję Was jak najszybciej - odpowiedziała.
Chłopcy już kierowali się do wyjścia, gdy Julia jeszcze dopytała.
- Wyjdą z tego?
- Nie wiem.. - odpowiedział pielęgniarka ze spuszczoną głową.
Zdrowa część huncwotów mozolnym krokiem wróciła na lekcje. Powoli otworzyli drzwi i pierwsze co poczuli to strasznie ciężką atmosfere. Wszystkie, pełne współczucia oczy były skierowane prosto na nich. Czuli się niezręcznie i niekomfortowo, bo przecież oni byli pewni, że Pani Pomfrey zdoła uratować ich przyjaciół. Nie byli w stanie pojąć, czemu tylu ludzi uważa, że szanse dwóch huncwotów są niemal zerowe.
Gryfoni zajęli miejsca i zaczęli spokojnie rozmawiać poprawiając sobie wzajemnie humor.
W pewnej chwili w oczy Syriusza wpadł jeden z puchonów z pierwszej ławki, patrzący na Julkę bardzo.. zboczonym wzrokiem. Brunet nieco się zdenerwował i zaczepił swego towarzysza.
- Łosiu - mruknął, jednak zanim wkurzony okularnik zdążył wspomnieć o tym, że jest jeleniem, kontynuował. - Nie uważasz, że tamten typ dziwnie się na nią patrzy? - przy słowię "nią" znacząco spojrzał na Julię.
Potter popatrzył we wzkazanym kierunku i faktycznie - dość brzydki puchon podejrzanie przygladał się się jego siostrze.
Natychmiast poczuł, jak się w nim gotuje. Jakim prawem jakiś oblech gapi się na jego małą siostrzyczkę?!
James wstał z ławki i korzystając z chwilowej nieobecności nauczycielki, która podobno poszła do dyrektora szybko podszedł do puchona.
Złapał go za kołnierz szaty i gwałtownie podniósł.
- Co ty odpierdalasz gościu?! - oburzył się rudowłosy puchon.
- Odpierdol to się ty od mojej siostry! - krzyknął.
Dopiero wtedy Julia odwróciła się od Marleny, z którą dotychczas prowadziła sympatyczną rozmowę i spojrzała na brata, wsłuchując się w konwersację.
- Nic jej nie zrobiłem! - stwierdził chłopak.
- Kto wie co siedziało w tej twojej obleśnej główce. Gapiłeś się na nią jak rasowy pedofil! - powiedział James.
- Tylko patrzyłem! - odparł rudowłosy.
- Po kiego grzyba? - zapytał Bambi.
- Ty no nie wiem - sarkastycznie udał zastanawianie się. - Może na przykład jest jedną z najładniejszych lasek w szkole? - odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz świata.
Okularnik spojrzał na swoją siostre i zeskanował ją wzrokiem, po czym wrócił do pchuchona.
- Fakt, jest ładna. Ma to po mnie - uśmiechnął się szeroko i spotkał się ze rozbawieniem innych uczniów.
- Nie schlebiaj sobie - brunetka uderzyła brata w ramie podręcznikiem. - Wy dwaj macie się uspokoić.
- Bo co mi zdobisz, ślicznotko? - rzucił lekceważąco puchon.
- Nigdy nie wiesz do czego kobieta jest zdolna - mruknęła złowieszczo, po czym jak gdyby nigdy nic zaczęła przepisywać od Lily notatkę.
CZYTASZ
Instynkt Rysia || Syriusz Black
FanfictionPiątka gryfonów poznaje się pierwszego września tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego pierwszego roku. Od razu się zaprzyjaźniają. Jednak co, jeśli z czasem każde z nich zacznie odczuwać nowe, nieznane dotąd emocje? Ich głowy wiecznie zaprzątane będą...