Słoneczne promienie towarzyszyły dwójce Potterów już od samego początku niedzielnego poranka, które zaczęło się od pożywnego śniadania i spaceru po pobliskim parku. Niedługo mieli obchodzić drugą rocznicę wspólnego zamieszkania, dlatego Honore powoli chciała wprowadzić go w "magiczną" stronę ich rodziny. Decyzja o przeprowadzce była może nagła, ale nie wydawała się nielogiczna, ponieważ Harry nie mógł już chodzić do szkoły ze względu na coraz częściej ukazującą się magię. Im więcej mugoli się wkoło niego znajdowało, tym trudniej było jego cioci dbać o to, aby wszystkim usunąć wspomnienia, co za tym, obecność młodego czarodzieja powoli wymykała się spod kontroli. W związku z tym coraz częściej spędzał czas w domu, całe dnie spędzając z Filuterką lub coraz dziwniejszymi książkami, których zapas w Esach i Floresach powoli wydawał się kończyć. Nie było to idealne rozwiązanie, na pewno nie na najbliższe kilka lat. Mimo tego, że codzienne zobowiązania jego opiekunki wydawały się zmniejszać od czasu awansu, to jednak dużą część jej dnia w dalszym ciągu pochłaniała praca. Nie mogła jednak z niej zrezygnować, bo gdyby nie miała stałego źródła dochodu, wiele sępów chcących Harry'ego od razu rzuciłoby się na nich bez zastanowienia. Od wiosny zastanawiała się nawet na przejściu do innego departamentu, mniej zajętego i zagraconego w papierach, byleby tylko móc pracować z domu, ale dziecko, nawet tak spokojne jak jej bratanek, wymagało sporej pensji, którą mógł jej zapewnić tylko Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów. Nawet jeśli brzmiało to dziwnie, to urzędnicy w Ministerstwie Magii zwyczajnie nie mieli po co porównywać swoich miesięcznych wypłat. Wypłacane były nad wyraz sprawiedliwie, ze względu na ilość pracy, którą dane biuro musiało przepracować w miesiącu, później było zaś ono dzielone pomiędzy pracowników, sekretarzy oraz szefów przy określonym umownie procencie. Odgórnie była jednak określona dolna linia stawki, poniżej której nie można było zejść. System ten motywował do dużej efektywności przy mniejszym obłożeniu - gwarantował większy zysk, przy statystycznie niższej ilości ludzi pracujących w biurze lub terenie.
- Zacznijmy może od tych ciężkich rzeczy, dobrze? Poukładajmy wszystkie twoje książki na samym dole, a później ułożymy na nich ubrania, aby na pewno nic im się nie stało, dobrze? W nowym pokoju zainstalujemy ci dużo nowych regałów, żebyś miał gdzie je trzymać. Chociaż przypuszczam, że z biblioteką, którą tam jest, nie pójdzie ci tak dobrze, jak z księgarnią. - Potargała chłopca po włosach, a później wzięli się za porządkowanie wszystkich ksiąg, które udało się uzbierać Harry'emu na przestrzeni tych kilkunastu miesięcy, które razem spędzili. Była ich całkiem spora ilość, ale po godzinie wszystkie leżały już ułożone na dnie kufra, poprzekładane zwiniętymi ubraniami, które miały je zabezpieczyć w jak największym stopniu.
- A ty, ciociu? Jesteś już spakowana? - spytał Harry, zamykając drewniane wieko, patrząc jak Honore podnosi się z ziemi, łapiąc za różdżkę, która leżała na kołdrze. Nie mógł się doczekać momentu, w którym i on dostanie swoją odpowiedniczkę. Klonowa różdżka nieraz wzbudzała w nim ciekawość oraz zazdrość, ponieważ mimo szczerych chęci, ciotka nigdy nie pozwoliła mu się nią pobawić dłużej niż kilka minut.
- Prawie. Dorośli czarodzieje nie muszą pakować rzeczy ręcznie, nawet jeśli jest z tym sporo zabawy. Wystarczy różdżka i magiczny kufer, który sam wie gdzie poukładać rzeczy, które chcemy do niego włożyć. Wystarczy tylko wydać komendę. - Kobieta wskazała różdżką na drugi kufer, który kupili nie tak dawno na Pokątnej, gdy pierwsze myśli o przeprowadzce zaczęły kwitnąć w ich głowach. Załatwienie tego wszystkiego z całą rodziną Potter było o wiele bardziej denerwujące, niż mogła przypuszczać w pierwszej chwili. Na szczęście z odsieczą przyszedł jej Syriusz, który wziął do siebie Harry'ego na tydzień, podczas gdy ona odwiedzała po kolei każde lokalizacje ze sklepami, którymi opiekowali się dalecy krewni, z którymi tak naprawdę nigdy nie miała kontaktu. - Pakuj! - Rzeczy zawirowały po całym pomieszczeniu, po czym znalazły w swoje miejsce w magicznym kufrze. Chłopiec przypatrywał się temu zafascynowany, zupełnie oczarowany magią, której niewiele było w ich życiu do tej pory. Poza aportacją, ciocia rzadko korzystała z różdżki i magii. Śniadanie wykonywała ręcznie, tak samo jak większość prac domowych oraz innych. Czary służyły jej właściwie tylko do obrony i rzucaniu niewidocznych, w większości wpływających na komfort życia, zaklęć.
CZYTASZ
Femme Honoré • Severus Snape
FanfictionCzy gdyby w młodzieńczych latach, Severus miał jeszcze jedną przyjaciółkę, wszystko w jego życiu mogłoby potoczyć się inaczej? Honore Potter była odpowiedzią na to pytanie. Przyjaźnili się od 11 roku życia, będąc dla siebie niczym bratnie dusze. W...