𝟴: zamęt

106 12 6
                                    

- Można rzec, że u nas święta, święta i po świętach - zaśmiała się Honore, gdy stała na balkonie posiadłości z Rufusem, synem Ministra, a zarazem swoim przyjacielem z dzieciństwa. Pierwsze wrażenie z spotkania po latach powoli opadło, a zamiast niego pojawiła się dawna swoboda i zwyczaje, których nabawiła się przebywając z nim w dzieciństwie. On też powoli wydawał się rozluźniać, jednak co chwilę zerkał na swoją matkę oraz żonę, które porwały w objęcia bratanka jego przyjaciółki, bawiąc się z nim i wesoło szczebiocząc. Chłopiec z zachwytem opowiadał im o świętach, które specjalnie dla niego urządziła ciocia i wujkowie. Na ich imprezie świątecznej nie zabrakło nikogo - była ona i Severus, pojawili się Remus, odrobinę niezadowolony z obrotu sytuacji Syriusz, Barty z żoną i córką, którzy skorzystali z jej zaproszenia wysłanego dosłownie na ostatnią chwilę oraz Weasley'owie, zaproszeni przez Luniaczka, ale obecność tak wielu czarodziejskich dzieci dobrze zrobiła małemu Potterowi. W przedszkolu nie mógł swobodnie rozmawiać o magii, przestrzeżony przed tym, aby o niej nie mówił zbyt wiele. Tego wieczora nie musiał w niczym się ograniczać, wolny i szczęśliwy tak, jak nigdy wcześniej. Honore przytknęła do ust fajkę wodną, którą próbowała właściwie pierwszy raz w życiu. Zakaszlała mocno, wiedząc już, że będzie traktowała ten przedmiot bardziej jak ozdobny bibelot niż coś, co będzie używać na co dzień. - Okropne. Ale nie mów Susan! Tyle siły wkładała kiedyś, aby przekazać mi jakieś podstawy z bycia damą!

- Słyszałem, że i tak radzisz sobie całkiem nieźle. Gdyby chwalił cię mój ojciec, to pal licho. Ale Sztywny Barty? Myślę, że ta ciotka Adara zrobiła swoje, nawet jeśli to było tylko pół roku, co? - Potter przewróciła oczami, przypominając sobie tą bezzębną wiedźmę, która niegdyś usiłowała wpoić cokolwiek do opornej główki dziewczynki. Póki mieszkała dosłownie na końcu świata, jakoś nie dostrzegała wpływu tej kobiety na swoje życie, ale gdy zaczęła pracę w Ministerstwie, dostrzegła, że niektóre nawyki ma o wiele lepsze, niż niejedna arystokratka, mimo tego iż jej rodzina zrezygnowała z tytułu. Pewnie dlatego w te święta zdecydowała się wyciągnąć przysłowiową dłoń i - mimo że bez przeprosin czy podziękowań - wysłać list, w którym uiściła, że teraz po latach uważa nauki ciotki za cenne. - Gdybym wiedział, że ojciec szukał pracy dla ciebie, od razu zatrudniłbym cię w moim departamencie. Chociaż w ciągu roku nie mamy dużo do roboty, jakby nie było, Hogwart jest instytucją samowystarczalną i Dumbledore rzadko kieruje listy do czegoś tak mało znaczącego jak Departament Szkolnictwa Czarodziejskiego. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, pogadalibyśmy, dowiedzielibyśmy się co się u nas w życiach podziało. Może nawet poznałabyś się z Carol? Jest całkiem dobrym urzędnikiem, nie wiem co ona robi na drugim piętrze!

- Co to za beznadziejny departament?! Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje! - Roześmiała się na głos, a Rufus wraz z nią, widocznie przyzwyczajony do takich komentarzy. Korneliusz popatrzył na balkon, uśmiechając się pod nosem, popijając goblińskie wino z małej szklaneczki. Wiele lat temu wyobrażał sobie, że ta dwójka będzie kiedyś ze sobą, a on będzie mógł się poszczycić tak niesamowitą synową. Honore jednak zniknęła, a miłość sama upomniała się o jego syna, przez co teraz jest z tą śliczną, ale dość fałszywą istotą, która usiłuje wszystkim wmawiać, że profesjonalnie gra w Quidditcha. Niestety, tak się złożyło, że Minister raz widział jej mecz i nigdy w życiu nie nazwałby tego grą, a co dopiero profesjonalną. Czwartoklasiści w Hogwarcie grali lepiej, niżeli ona. A na pewno nie miałaby o czym mówić, gdyby Potter weszła na boisko. Ona i jej brat byli najlepszymi szukającymi w wszystkich dziejach i nie mowa tu tylko o zakresie szkoły, a ogólnym. Mecze z nimi zawsze były pierońsko zajadłym widowiskiem, na które próbowały dostać się nie tylko osoby prywatne, trenerzy czy zawodnicy profesjonalnych drużyn, ale też dziennikarze i znawcy Quidditch'a, którzy chcieli wspomnieć o tym w nowych wydaniach Quidditch'a Przez Wieki. Ścigali się jak strzały, wirowali jak płatki na śniegu, łapali znicza z celnością polującego sokoła, a gdy toczyli wojnę, krew lała się po obu stronach, nieważne czy po wygranej mieliby się pobić czy przytulić. Oni lepiej niż inni rozumieli, że w sporcie nie liczy się rodzina, sława czy pieniądze, a sport z samej przyjemności uprawiania go. Mecze z nimi trwały dosłownie godzinami, bo żadne z nich nie umiało odpuścić. Przy takiej sportowej historii Honore, żona jego syna była dosłownie bladym pionkiem. Większość trenerów popadła w rozpacz, gdy żadne z nich nie odważyło się rozpocząć sportowej kariery, idąc w swoją stronę. Minister wyłączył się na chwilę z myślenia, dostrzegając, że jego syn i Potter szepczą coś do siebie cicho, a później śmieją się pod nosem. On jednak usłyszał zdecydowaną większość, pomimo alkoholu szumiącego mu w uszach. - Stella, prawda? Stella Bloomerhead, nie mylę się? Naprawdę musiałeś żenić się z kimś, kogo okrzyknęli najgorszym graczem tego wieku? Prawdopodobnie wcale nie jest na zwolnieniu, tylko ją wywalili. Jest w końcu po wojnie, ludzie zaczynają być zainteresowani na powrót grą i rozrywką, pewnie nie było problemu z znalezieniem zastępstwa. W ostatnim meczu ponoć miała dwie reprymendy trenera, jedną kapitańską, a okazji do złapania znicza co nie miara, ona jednak wolała pozować przed aparatami, które i tak próbowały uwiecznić ją w jak najniekorzystniejszej pozie. Wszystko wraca do normy, teatry i filharmonie także powoli się otwierają, jeśli tak dalej im pójdzie, to będziemy mieli dzięki Czarnemu Panu nasz własny złoty wiek. Być może nie tylko wśród arystokracji, ale jeśli tylko wśród niej, to ty tego nie dojrzysz, bo dziewczyna pociągnie cię na dno. Nikt nie mówi o niej jak o poważnym sportowcu, a to się odbije na tobie. Jeśli wzięliście ślub tylko dlatego, że jest śliczna, to błagam cię, bierz rozwód zaraz po świętach.

Femme Honoré • Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz