𝟳: cała miłość syriusza blacka

114 11 1
                                    

Była niemalże północ, a w dwóch gabinetach w Ministerstwie ciągle paliło się światło - w biurze Barty'ego oraz jego sekretarki, która ze znudzeniem przeglądała ogromne księgi, szukając rozwiązania na problem, który tkwił w jej głowie już od bardzo dawna. Już od kilku lat myślała nad zaklęciem, które pomagałoby w odnajdywaniu dzieci z rodzin mugolskich: co roku do Hogwaru przybywało od czterdziestu, do sześćdziesięciu pięciu dzieci, a przecież ich było znacznie więcej - w większości wtrącanych do szpitali psychiatrycznych, ukrywających się, zgarnianych do cyrków i najróżniejszych przedstawień, aż do takich, którzy swój dar wykorzystywali jedynie na ulicy, aby wyżebrać (lub co gorsza ukraść) kilkanaście funtów dziennie. Chciała im pomóc, pokazać Hogwart od najmłodszych lat i sprawić, że magia stanie się dla nich życie, sposobem samym w sobie, a nie okrutną mocą, która odebrała im dziecięcą normalność, przez co zgorzknieli do końca. Jednak nic do tej pory nie znalazła, mimo iż jej poszukiwania trwały od początku grudnia. Dzisiejszego dnia miała na poszukiwania mnóstwo czasu, więc księgi były wraz z nią od samego rana, z małymi przerwami na robienie kawy, zapraszanie umówionych gości oraz wędrówki do innych departamentów i Ministra, któremu przy okazji przekazała serdeczne życzenia, jednocześnie otrzymując zaproszenie na kawę w drugi dzień świąt. Obiecała swojemu szefowi, że dzisiaj zostanie do końca, pod warunkiem, że nie będzie wzywana pomiędzy świętami, a sylwestrem, na co Crouch z uśmiechem się zgodził, przystając na tą małą propozycję wolnego. W pewnym sensie już dawno przestali być tylko pracownikami, a starli się... przyjaciółmi? Niby znali się zaledwie pół roku, a mężczyzna był od niej o wiele starszy, z wdzięcznością jednak przyjmowała jego rady dotyczące opieki nad maluchami. Wydawało jej się, że ich rozmowy przy kawie mają jakiś głębszy sens i nie są tylko żalami strapionych rodziców, których dzieci odrobinę rozbiegły się z odpowiednim przeznaczeniem. I nawet jeśli Harry'emu udało wyrwać się z tego piekła, w którego wsadził go poczciwy staruszek, tak mogła przypuszczać, że znajdzie się w nim ponownie, gdy nadejdzie wrzesień po jego jedenastych urodzinach. Jednak sytuacja juniora rodziny Crouch prezentowała się zgoła troszeczkę inaczej: siedział w Azkabanie, to fakt. I nawet jeśli współczucie Honore dla niego nie było zbyt wielkie - dzieciak po prostu zasłużył, aby się tam znaleźć - to jednak istniało, bo widziała po Syriuszu jak bardzo zniszczyła go więzienna cela i wpływ dementorów. W umyśle nazywała go biednym dzieciakiem, doskonale zdając sobie sprawę, że w istocie rzeczy jest jej rówieśnikiem, zaledwie o rok młodszym facetem i gdyby żył normalnym życiem, mógłby mieć rodzinę oraz dzieci, o jakich prawdopodobnie nigdy nie marzył. Pamiętała go z Hogwartu, był bardzo zdolny, nawet jak na Krukona. Przebiegły, szybko myślący - w jej pamięci o wiele bardziej zasługiwał na miano lisa, niż poczciwa, głupiutka Evans, która nie ogarnęła, że w piątej klasie Severus chciał ją tylko chronić, przez co śmiertelnie się na niego obraziła. I nawet nie miałaby za złe tego Snape'owi, gdyby nie fakt, że przez to zaczęła chodzić z jej bratem. Tylko tyle miała do całej akcji z nazywaniem Lily szlamą w piątej, a jej czwartej klasie. Dłoń zamigotała jej przed oczami, a ona gwałtownie odsunęła się, prawie przewracając się wraz z krzesłem. Jej szef zaśmiał się głośno, a towarzyszący mu Artur Weasley również nie powstrzymał cichego parsknięcia śmiechem.

- No pięknie. Taką czujną mam sekretarkę - dopowiedział rozbawiony, kierując te słowa bardziej do swojego gościa, niżeli do niej. Tym razem rudowłosy mężczyzna nie powstrzymał śmiechu, przez co jej twarz także się rozpromieniła. Wstała, zamykając wszystkie księgi i układając ją w zgrabną kupkę na skraju mebla, po czym stanęła twarzą w twarz z swoim szefem, który trzymał damski płaszcz. Po dżentelmeńsku pomógł jej go ubrać, jednocześnie prosząc, aby z Ministerstwa wyszli jego kominkiem. Pan Weasley pożegnał się pierwszy, po lekkim ukłonie zniknął w zielonych płomieniach. Potter stała niedaleko swojego szefa, gdy ten podawał jej małą wazę, która następnie wróciła do niego. - Honore, wszystkiego najlepszego z okazji świąt. Trzymaj się i do zobaczenia w nowym roku.

Femme Honoré • Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz