𝟱: powrót łapy

145 11 1
                                    

Harry patrzył szerokimi oczami na całość Ulicy Pokątnej, która o tej porze roku wyglądała dość okazale. Wiele sklepów wyszło ze straganami na zewnątrz budynku, pozwalając swoim klientom na podpatrzenie jeszcze z poziomu ulicy, a te, które owej możliwości nie przejawiały, posiadały bardzo barwne i cieszące oko wystawy w witrynach. Chłopiec zerknął za siebie, spodziewając się ściany, ale w gruncie rzeczy gdyby się wychylił, dałby radę zobaczyć wnętrze Dziurawego Kotła. Ruszyli przed siebie, trzymając się za ręce, a gdy dotarli do najwspanialszej lodziarni na świecie, kobieta zniknęła we wnętrzu, prawdopodobnie chcąc złożyć zamówienie. Zielone oczy z znudzeniem zaczęły śledzić śpieszących się wszędzie ludzi, którzy nie zwracali na innych uwagi, popychali się nawzajem i nie przepraszając szli dalej. Już po chwili wróciła jego opiekunka z ogromnym pucharkiem lodów, a chłopiec rozpromienił się anielsko, widząc górę słodyczy przygotowaną specjalnie dla niego. Wiedział, że właśnie tutaj Honore odbędzie rozmowę o pracę, którą po znajomości załatwił jej przyjaciel. Mrugnęła do niego, gdy wpakował sobie pierwsze lody do ust i po prostu rozpłynął się nad ich smakiem, odpowiednią temperaturą i cudownym sosem. Nawet nie zauważył, gdy do lodziarni wkroczył wysoki mężczyzna o dość miłym wyrazie twarzy i bardzo śmiesznym wąsie. Widząc elegancko ubraną kobietę, uśmiechnął się serdecznie, podchodząc do ich stolika.

- Lady Potter, jak mniemam? - Ucałował jej dłoń, a później usiadł naprzeciwko, nie zwracając zbytniej uwagi na chłopca. W umówionym liście była wzmianka iż mały aniołek będzie razem z nią, ale nie będzie przeszkadzał w żadnej sekundzie spotkania i właśnie tak było. Harry miał najwspanialsze lody i wiedzę, że ten cały precedens był dla jego ciotki ważny. Poza tym odrobinę stresował się tym przedszkolem, do którego całkiem niedługo miał pójść. Podobno było tam całkiem fajnie, były inne dzieci, z którymi można było się bawić, panie czytały ciekawe książki, a nauka literek szła płynnie i gładko. - Jestem Bartemiusz Crouch, miło mi w końcu poznać osławioną tak kobietę. Podobno kilka dni temu do biura osiągnięć magicznych wpłynęła cała lista twoich odkryć w dziedzinach archeologii, alchemii i wiązań krwi, a wszystko prosto z wieków, które dalej ukrywają się przed naszymi oczami. Moje uszanowanie, że umiała pani zrezygnować z wszystkich tych osiągnięć, łącznie z stanowiskiem głównego archeologa tylko po to, aby wychować bratanka. Nie każdy pokusiłby się na taki gest. - Honore patrzyła na tego doskonale poinformowanego mężczyznę, który uśmiechał się przemiło, ale jednocześnie było w nim coś, co dziewczyna od razu zaklasyfikowała jako przejaw fałszu. Mimo tego chciała odpowiedzieć na tą dość jawną prowokację. Przerwał jej jednak Florian, który z standardowym, przylepionym do twarzy uśmiechem, przyszedł odebrać zamówienie. Oboje wybrali najciemniejszą kawę, jaka była dostępna, a także ciepłą herbatę, aby Harry mógł się napić czegoś w miarę normalnej temperaturze, gdy już zje wszystkie lody. Gdy odszedł, głowa rodu Potterów poinformowała go uprzejmie, że o wiele bardziej woli osiągnięcia w dziedzinie opieki nad swoim bratankiem, niż te naukowe, ale mimo tego nie była szczera. Od niedzielnej herbaty z Minerwą minęło ponad dwa tygodnie, a częstotliwość odwiedzin Severusa wzrosła, mężczyzna często przebywał z Harrym i coś mu tłumaczył, a ona odpoczywała z powodu wstrząśnienia mózgu, którego się nabawiła. Czuła się naprawdę wspaniale, mając dwójkę najważnejszych ludzi przy swoim boku, ale małe chwile samotności, myśli płynące swobodnie i uczucie tęsknoty za zimną północą sprawiły, że zaczęła się zastanawiać nad słowami McGonagall. W kółko i w kółko odtwarzała je w głowie, w ogóle pomijając fakt, że ta dama musiała być po prostu pod wpływem jakiegoś zaklęcia, bo nigdy nie zachowałaby się tak prymitywnie, nawet w stosunku do niej.

- Wspominał pan w liście, że potrzebuje pan właściwie kogokolwiek, kto umie korzystać z zegarka i kalendarza. Zaś w post scriptum jasno zaznaczył, że byłoby całkiem miło, gdyby była to osoba odpowiedzialna i ambitna, a także chętnie ucząca się nowych rzeczy, w tym języków. Myślę, że jestem w stanie stwierdzić iż posiadam te cechy, biorąc pod uwagę, że umiem komunikować się w piętnastu językach i raczej nie jest to wynik zaklęcia translacyjnego, a zwykłego nudzenia się na lekcjach eliksirów. Niestety, na siedem lat utknęłam z partnerem, który uważał mnie za obrzydliwą gąsienicę i nigdy nie pozwalał, abym dotykała cokolwiek na stole. Gdy nie miałam już siły dyskutować, postanowiłam przekuć te puste lekcje w coś dobrego. - Mężczyzna pokiwał głową, a później spojrzał na nią w zastanowieniu. Była niewiele starsza od jego syna, który teraz odpoczywał dożywocie w Azkabanie za służenie Czarnemu Panu. Może rok lub dwa lata? Nie był tego do końca pewny, ale chciał ją przyjąć. Poza wymaganymi umiejętnościami, kobieta miała ich na pewno o wiele więcej, dodatkowo jej prezencja powalała na kolana. Miał dość parszywych asystentów, którzy latali za nim jak pieski, zamiast zająć się robotą. A ona była dość... konkretna. Już po paru minutach wydawało mu się, że nie da się przy niej nudzić, a także nie odzywa się niepytana. Wyjął kartkę z umową, układając ją na stoliku i podając jej pióro, aby podpisała. Spojrzała na niego, a później uważnie przeczytała wszystko, by na końcu złożyć niedbały, lecz estetyczny podpis z datą. Z uroczym uśmiechem oddała mu wszystko, a on był pewny, że gdyby nie fakt iż ma ukochaną żonę, mógłby się w niej zakochać bez mrugnięcia okiem. Była śliczna, dobra i niewinna, ale cóż, prawdopodobnie praca w Ministerstwie zniszczy ją o wiele szybciej, niż ktokolwiek mógłby pomyśleć. Chciał być świadkiem tego upadku, aby później z równym podziwem móc obserwować co się z nią stanie. -Dziękuję bardzo, zatem widzimy się w poniedziałek o siódmej rano? Departament Przestrzegania Prawa Czarodziejów, tak?

Femme Honoré • Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz