10. Nie chcę więcej takich akcji! Zrozumiano?!

14 2 0
                                    

Szliśmy środkiem rynku wioski. Naszym celem był ich kosciol. Na dzisiaj mieliśmy go zlokalizować  i dowiedzieć się czegoś o nim. Ale Maska chyba nie chciał owijać w bawełnę. Weszliśmy do pierwszego lepszego baru.

- Dzień dobry - przywitał się Masky i skierował od razu rozmowę na wioskę. Ludzi nie było w lokalu, za to w powietrzu unosił się zapach alkocholu oraz intensywny zapach krwi. Ja tylko siedziałam koło Maskyego i nawet nie specjalnie słuchałam o czym gadają.

- pisze magisterkę na studia i chciałem napisać ją o waszej wiosce - te słowa jednak usłyszałam bardzo wyraźnie.

- hmm... Mógłbym Ci poopowiadać, ale myślę że z tym najlepiej byłoby się udać do naszego założyciela. Nie chciałbym Cię wprowadzić w błąd - powiedział mężczyzna z zastanowieniem.

- gdzie mogę go znaleźć?

- najprawdopodobniej jest w centrum, czyli w naszej cerkwi lub w swojej chacie zaraz obok niej.

- gdzie jest ta cerkiew?

- łatwo znajdziesz. Kiedy stąd wyjdziesz wystarczy że pójdziesz w lewo. Na czubku budynku jest krzyż - odparł polerując kieliszek.

- rozumiem - wstał i zagwizdał na mnie. Ty cholero! Nie jestem psem! Burknełam z niezadowolenia i również wstałam idąc w ślad za nim.

Czy Masky nie działa z byt szybko i pochopnie? Osobiście na miejscu tych ludzi pyślałabym że jesteśmy glinami i słysząc co się dzieje w tym miejscu, mamy to sprawdzić. Nie podoba mi się to.

Po chwili zobaczyliśmy nieco większy budynek od pozostałych, na jego czubku był krzyż. Odwrócony krzyż. Zanim go zauważyłam wiedziałam że to stąd bije najbardziej intensywny zapach krwi i zgnilizny.

Weszliśmy do środka. Wszystko niemal było drewniane. Na środku stał wielki stół, nad którym wisiała głowa kozła. ławek nie było, ale przestrzeń była calkiem spora. Nagle usłyszałam ciche kroki dochodzące z prawego końca pomieszczenia. Krótko warknęłam i odwróciłam się w tamtą stronę. Masky zrobił to samo.

Po krótkiej chwili do sali wszedł wysoki, szczuply mężczyzna z przepaską na lewym oku. Zdziwiło mnie to że nie miał przy sobie żadnej broni. A przynajmniej nic takiego nie wyczuwałam.

- witajcie! - rozlożyl ręce w geście powitalnym - co mogę dla was zrobić? - spytał. Nie podobał mi się. Śmierdział fałszem na kilometr.

- cóż. Tak się składa ze rozmawiając z kilkoma mieszkańcami z tej wioski zwyczajnie się nią zainteresowałem. Kultura, zwyczaje. Chciałem napisać pracę magisterską na temat właśnie tej wioski. Czy nie ma pan nic przeciwko temu? Mógłbym zadać parę pytań? - to było dobre. Mężczyzna prawie niezauważalnie napiął mięśnie twarzy.

- ależ skąd. To wręcz zaszczyt dla mnie i dla naszych ludzi. Jestem Erwin - podszedł do nas i podał Maskyemu rękę.

- David - przedstawił się fałszywym imieniem i uścisnął jego dłoń - to jest Georgie. Moja towarzyszka. - wskazał na mnie.

- wow. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej zwierzyny - wyciągnął do mnie rękę, jednak ku jego zdziwieniu zaczęłam cicho warczeć.

- Proszę wybaczyć. Nie lubi kiedy ktoś obcy ją dotyka - Erwin patrzył mi prosto w oczy, co nie było zbyt mądre. Był podejrzliwy. Po chwili cofnął rękę, a ja przestałam warczeć.

- rozumiem.

- a więc, na wywiad zapraszam do mojego gabinetu - odparł i udał się do miejsca z którego wyszedł.

Wiele nie myśląc poszliśmy za nim. Weszliśmy do pomieszczenia w którym stało spore biurko, było kilka półek z książkami i dwa duże kufry. Coś tak czułam że tam może się znajdować nasz cel.

~ Creepypasta~ Wilczy ZamętOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz