Rozdział 25

1.1K 105 6
                                    


Ostatnio miałem dziwną tendencję do skradania się do własnego domu, bo tak właśnie było. Dom Gabriela był moim domem. Żadnego innego miejsca na ziemi nie mógłbym tak nazwać jak tego budynku.

Swoje kroki skierowałem od razu do sypialni Gabriela, będąc pewnym, że o godzinie pierwszej w nocy śpi. Jednak tak nie było.

Łóżko było posłane i puste. Dziwnie zimno nawet jak dla mnie tu było.

Ostatnim miejscem, gdzie mógł być, to jego gabinet. I właśnie tam go znalazłem.

Spał, z głową na biurku i w skulonej pozycji. Wyglądał jak anioł z tak spokojną twarzą. Jego laptop był wyłączony, dlatego na pewno nie zasnął w trakcie pisania. Lampka była włączona i tylko ona dawała światło w tym pomieszczeniu. Dokładnie na jego twarz, powodując, że jego włosy wydawały się złote i przypominały aureole.

Zmęczony, ale szczęśliwy, że już po wszystkim, podszedłem do niego cichutko. Miałem na sobie skarpetki, dlatego nie było słychać moich kroków. Stanąłem nad nim i napawałem oczy jego spokojnym widokiem. Zastanawiałem się, co zrobić, przecież nie mogę go tu zostawić, taka pozycja na pewno źle wpływała na jego kręgosłup.

Westchnąłem, zwracając uwagę na malutki, praktycznie niewidoczny pieprzyk pod prawym okiem. Czemu wcześniej go nie zauważyłem? Byłem pewny, że doskonale znam jego twarz.

Zagryzłem wargę i wyciągnąłem rękę w jego kierunku. Nie obudził się od razu, kiedy delikatnie go dotknąłem. Miał taką miękką i gładką skórę. Taką zdrową, ogoloną. Nie to co moja.

To mi uświadomiło, że od wczoraj się nie goliłem.

Pochyliłem się, delikatnie przesuwając dłoń za jego ucho i wsunąłem palce we włosy. Tak bardzo brakowało mi go przez te parę godzin rozłąki. Jego obecność była taka uspokajająca. Natychmiast poczułem się bezpiecznie.

– Gabriel? – szepnąłem miękko.

Obudził się. Miał lekki sen, więc wiedziałem, że tyle mu wystarczy. Zamrugał i spojrzał na mnie wielkimi oczami.

– Nie możesz tu spać – szeptałem łagodnie. – Wezmę cię na ręce i zaniosę do łóżka, dobrze?

Uniósł głowę, a ja zabrałem dłoń.

– Wróciłeś? – wychrypiał nieużywanym przez dłuższy czas głosem.

Nadal był zaspany, dlatego chyba nie do końca do niego docierało, co się stało. Był rozkoszny.

– Chodź – szepnąłem, pochylając się, by go odpowiednio złapać. – Obejmij mnie, jak ci wygodnie.

Złapałem go pod kolana i za plecami. On w leniwym ruchu objął mnie za szyję. Jednak nie zrobił tego zwyczajnie. Przyległ do mnie mocno, gdy się z nim prostowałem i zbliżył twarz do mojego ucha, mocniej mnie ściskając.

Westchnął mi do ucha i pocałował delikatnie pod nim.

Natychmiast zatrzepotało mi w piersi i myślałem, że odlecę ze szczęścia. To było takie czułe.

– Gabriel – mruknąłem, nie robiąc kroku w stronę sypialni. Aż zakręciło mi się w głowie przez jego delikatny dotyk.

Kochałem być przez niego dotykany.

– Nie lubię, kiedy mnie nosisz – mruczał mi szczerze w ucho.

Naprawdę był zaspany, co mnie całkiem bawiło.

– Dlaczego? – zapytałem, pochylając głowę w jego stronę.

Zamrugał intensywnie i tym razem spojrzał na mnie całkiem trzeźwo i obudzony.

Nasze SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz