ROZDZIAŁ VI

185 32 1
                                    


Pogoda zaczynała się pogarszać. Dni stawały się powoli coraz krótsze, chłodniejsze oraz bardziej szare i pochmurne. Deszcz padał coraz częściej, a wiatr bywał silny i rześki. Zaczęła się jesień. Pora roku, której Cosmos Veris nie lubił i której nie znosił zbyt dobrze. Teraz jednak miał na głowie znacznie większe problemy niż jesienna chandra. Złocista klacz dzielnie przemierzała błotnistą, nierówną i dość zdradliwą drogę. Nieco gorzej radził sobie ciężki, gniady wałach ciągnący niewielki wóz wypełniony bagażami. Prowadzący go mężczyzna o imieniu Alre co chwilę klął głośno, gdy koło zapadało się w kolejną dziurę. Cosmos przyzwyczaił się do tego na tyle, że ignorował już te niezwykle siarczyste wiązanki. Na szczęście do tej pory koło ugrzęzło w błocie tylko raz, co według maga było dobrym wynikiem. Ponadto poradzili sobie z problemem szybko i sprawnie dzięki pomocy mijających ich, sympatycznych podróżnych. Poprzedniego dnia padało, przez co musieli zatrzymać się w dość podejrzanej i niezbyt wyszukanej gospodzie. Jedzenie było niesmaczne, łóżka twarde a obsługa nieco chamska. Cosmos jednak wolał spędzić noc w łóżku, które prawdopodobnie miało pluskwy niż przez kilka godzin jechać w deszczu w poszukiwaniu lepszego przybytku. Zwłaszcza że nie mieli pewności, iż takowy w ogóle napotkają. Co prawda towarzysz maga był doświadczonym podróżnikiem, jednak nie znał każdej drogi w Calis.

Alre pracował dla Orriana Verisa od wielu lat i był dość zaufanym pracownikiem. Nie zajmował wysokiego stanowiska. Był zwykłym, nisko urodzonym parobkiem. Zajmował się pracą fizyczną. Głównie dostarczał dość istotne i wartościowe dostawy w różne miejsca w Calis. Był więc prostym człowiekiem, jednak miał doświadczenie w podróżowaniu. Orrian powierzył mężczyźnie zadanie dostarczenia jego syna w jednym kawałku prosto do Desby. Starszy mężczyzna nie miał jeszcze okazji transportować żywych dóbr, dlatego był nieco nieobyty, jednak podchodził do pracy poważnie i dzięki temu byli już niemal na miejscu.

Cosmos docenił, że ojciec zrobił dla niego chociaż to. Sam nie byłby w stanie dostać się do Desby tak szybko. Ponadto podróżowanie w pojedynkę nie należało do zbyt bezpiecznych. Ojciec dał mu wóz, konie, sługę i pieniądze na podróż. Wszystko, czego potrzebował. Młody mag wiedział jednak, że stracił w oczach ojca. Znów był dla niego rozczarowaniem. Miał zdobywać wpływy i znajomości w stolicy i tylko dlatego ojciec tyle w niego zainwestował. Tymczasem jego syn wylądował w dość małym mieście gdzieś na południu państwa. W miejscu, gdzie będzie dla swojej rodziny kompletnie bezużyteczny. A przynajmniej wszystko na to wskazywało.

Wiadomość z Akademii była niezwykle lakoniczna i nie ujawniała zbyt wiele. Mag nie wiedział więc jeszcze, co konkretnie czeka go w Desby. Czuł się przez to niepewnie i zastanawiał się, czy jest gotowy na to, co przygotował dla niego los. Wiedział tylko, że ma dołączyć do stacjonującego tam oddziału. Dalsze instrukcje miał otrzymać od niejakiego generała Zetana Folre.

Z jakiegoś powodu nazwisko to wydawało się Cosmosowi znajome. Nie potrafił jednak stwierdzić, gdzie je słyszał. Możliwe, iż Folre był po prostu dość znanym generałem. Cosmos nigdy nie interesował się specjalnie wojskiem. Większość wiedzy na ten temat zdobywał podczas rozmów z Soranem. Dużo lepiej orientował się w osobistościach pośród magów i alchemików. To był bowiem jego świat. Wojsko zawsze było dla niego czymś mało interesującym i w zasadzie nieistotnym. Jedyne co go z nim łączyło to Soran. Folre był więc zagadką. Mag nie kojarzył takiego rodu szlacheckiego, jednak musiał przyznać, iż trudno było spamiętać je wszystkie. Zwłaszcza jeśli chodziło o te mniejsze i mniej znaczące rodziny. Co prawda swego czasu się ich uczył, jednak jako bękart nie miał okazji poznać większości tych ludzi, więc nazwiska bez twarzy szybko umknęły mu z głowy. Cosmos podejrzewał, że w teorii mógł spotkać kogoś z tego rodu na jednym z tych przyjęć, których tak nie lubił, ale niekiedy musiał na nich być, jednak zdecydowanie go nie zapamiętał. Mógł zapytać swojego ojca o to, czy zna tajemniczego Zetana Folre, jednak nie był w stanie rozmawiać z nim, gdy ten patrzył na niego jak na życiowe rozczarowanie. Wydawało mu się, że już do tego przywykł, jednak chwila choć częściowej akceptacji ze strony rodzica nieco go zmiękczyła. Tak szybkie i silne zderzenie z rzeczywistością mocno go dotknęło.

Dzieje Imperium SłońcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz