Cosmos nigdy nie należał do osób pewnych siebie czy swobodnie czujących się w towarzystwie. Był raczej nieśmiały i zdystansowany. A przynajmniej w stosunku do ludzi, których nie znał zbyt dobrze. Nie był ani zbyt charyzmatyczny, ani błyskotliwy, ani wygadany. Tak więc rozmowy z nieznajomymi nie przychodziły mu łatwo. Jednocześnie jednak bał się sprawić złe wrażenie. A milcząc, wydawał się nieprzystępny, nudny lub zwyczajnie niewart uwagi. Nie chciał być tak postrzegany. W końcu przez całe dzieciństwo obserwował, jak ludzie krzywią się na jego widok. Nie chciał znów tego znosić. Nienawidził tego uczucia. Choć gorsze było to, iż nigdy nie mógł być pewien tego, co o nim myślą. Z czasem dowiedział się bowiem że zdarza się, iż także ci, którzy na pozór darzą go sympatią lub obojętnością, tak naprawdę myślą o nim źle. Czy to ze względu na jego pochodzenie, czy to wygląd. Po prostu niektórzy ukrywali to lepiej niż inni. Dlatego właśnie w towarzystwie nieznajomych zawsze czuł się niepewnie. Bał się, co mogą o nim myśleć.
Co prawda intuicja maga, wiele mu ułatwiała. Niektóre uczucia było jednak trudniej zinterpretować niż inne. Zwłaszcza gdy nie ma się w tym zbyt wielkiego doświadczenia. Magowie nie są bowiem uczeni korzystania ze swojej intuicji. A przynajmniej nie w Akademiach. Dopiero w trakcie przydziału w niektórych profesjach szlifują swój dar. Takie profesje to uzdrowiciele, którzy muszą potrafić zrozumieć i uspokoić pacjenta, dyplomaci, którzy muszą wiedzieć, komu powinni zaufać oraz kilka innych. Oczywiście można było próbować nauczyć się tego na własną rękę. Cosmos niestety nie miał jeszcze na to okazji. Czasem był więc podejrzliwy. Bywało, że zbyt podejrzliwy.
Choć bardzo chciał widzieć w ludziach to, co najlepsze, jednocześnie podejrzewał ich o najgorsze. W głębi serca przypuszczał bowiem, że jest obiektem drwin lub nieprzychylnych opinii każdej nowo napotkanej osoby. Jest w końcu mieszańcem. Co prawda jego kolor skóry mógł być uznany za oznakę Yenemskiego pochodzenia, lecz oczy zdradzały, iż jest w części Peolijczykiem. W obecnej sytuacji jednak obie konotacje działały na jego niekorzyść. Jest też bękartem. I nie może pochwalić się charyzmą czy osiągnięciami. Zawsze poznając nową osobę, w pierwszej kolejności zakładał, że to na te negatywne elementy zwrócona zostanie jej uwaga. Wiedział, że takie myślenie jest złe. Nie każdy miał przecież złe intencje. Nie potrafił jednak wyzbyć się braku wiary w siebie, który był źródłem tych podejrzeń. W końcu nawet osoby, które powinny być mu bliskie, od zawsze powtarzały, iż jest rozczarowaniem, pomyłką lub jedynie kłopotem. Nie chciał być ani rozczarowaniem, ani kłopotem. Zakładał jednak, że dla prawie każdego jest jednym lub drugim.
Nie inaczej było tym razem. Rozmawiał już raz z Istar, a i pozostałych mniej więcej kojarzył. Nawet jeśli nie miał zbytnio okazji z kimś porozmawiać, to jednak spędził w brygadzie Folre dużo czasu. Jeśli ktoś jakkolwiek się wyróżniał, to znał go, chociażby z widzenia. Jednak i tak, gdy Soran posadził go na pieńku przy ognisku i natychmiast zostawił zupełnie samego z tymi ludźmi, poczuł się jak owca wśród watahy wilków. Wiedział, że nie potrwa to długo i najlepszy przyjaciel zaraz do niego wróci, a i tak siedział, jak na gwoździach.
Wbrew pozorom to, że byli to znajomi jego przyjaciela, jedynie potęgowało stres. Nie chciał, by się z niego śmiano lub nim gardzono, ale jeszcze bardziej bał się, że z jego powodu to samo spotka Sorana. Nie chciał mu zaszkodzić. Nie chciał niszczyć tego, co jego przyjaciel zdołał wypracować. W końcu Lustris dużo łatwiej nawiązywał nowe znajomości. I choć tak jak Cosmos nie lubił tłumów i preferował małe i znane sobie towarzystwo, to wśród dużych grup czy nieznajomych wykazywał się pewnością siebie. Cosmos tego nie potrafił. Zwłaszcza gdy ci nowo poznani ludzie byli tak bardzo inni od niego.
W Akademii był wśród magów. W pewnym sensie wśród swoich. Coś przecież łączyło go z tymi ludźmi. A to już samo w sobie znacząco ułatwiało kontakty z nimi. Poza tym jako biały mag w dodatku dość uzdolniony był raczej szanowany. A przynajmniej ten aspekt jego osoby był uważany za ogromną zaletę. Owszem nadal niektórzy wytykali mu jego pochodzenie jednak była to jedynie niewielka grupa. Posiadał rzadki dar i wykazywał naturalny talent do magii, a to wielu imponowało. Zwłaszcza że do Akademii w Fierë uczęszczało wielu bardzo utalentowanych magów a Cosmos i tak znalazł się w czołówce.
CZYTASZ
Dzieje Imperium Słońca
FantastikCalis to potężne i bogate państwo, które niejako zdominowało całe Exos. Od setek lat nie przegrało żadnej wojny, a z każdej wyszło ze znaczącymi łupami. Dzięki okupacji nad niewielkim, lecz znaczącym Sebrarem, sojuszowi z sąsiadującym z potęgą Keant...