- Kawa dla pana?
Przytakuję żując powoli jajecznicę. Noc minęła mi całkiem spokojnie, obudziłem się o trzeciej i nie mogłem zasnąć, ale udało mi się jeszcze trochę kimnąć. Żołądek mam ściśnięty i nie mam apetytu, ale staram się coś w siebie wcisnąć. Muszę mieć siłę, zapowiada się intensywny i ciężki dzień.
Komórka nastolatki leży bezpiecznie na dnie torby w hotelowym pokoju. Nie włączałem jej od ostatniego razu, wolę nie ryzykować. Wkładam na talerz dwie pieczone kiełbaski i staram je w siebie wmusić. Popijam zimną kawą i można rzec, że jestem gotowy do drogi. Wracam jeszcze na chwilę do pokoju, upewniam się, że wszystko zabrałem i kieruję się na zewnątrz. Na szczęście po wczorajszej pogodzie nie ma już śladu, słońce przyjemne grzeje, a niebo jest bezchmurne.
Gramolę się na kanapie forda, a plecak rzucam na miejsce pasażera. Nawigacja wskazuje piętnaście minut do miejsca docelowego. Dłonie zostawiają mokry ślad na kierownicy, zawsze jak się denerwuję, to mi się pocą. Dopadają mnie wątpliwości, tak naprawdę nie wiem po co tam jadę. Czy cokolwiek znajdę. A jeśli nawet, to przecież nie mam szans ze zgrają przestępców. Nie wierzę, żeby za tym wszystkim stała jedna osoba. A może dziewczyna została już dawno sprzedana na organy? Albo do burdelu? Co ja sobie myślałem. Że przyjadę, znajdę w środku lasu jakąś ruderę i nastolatkę siedzącą na podłodze skrępowaną sznurami. Uwolnię ją i razem wsiądziemy wesoło do mojego auta, uciekając od tego miejsca jak najdalej. Zaczną pisać o mnie gazety, policja złapie przestępców, a ja zostanę bohaterem. Czuję się jak ostatni idiota i mam ochotę wracać do domu.
Puszczam sprzęgło, wciskam gaz i podążam drogą wyznaczoną przez nawigację. Muszę chociaż zobaczyć to miejsce, inaczej nigdy bym sobie tego nie darował. Dziesięć minut później parkuję samochód przy lesie. Nie ma tu żadnej ścieżki, ale telefon wyraźnie każe mi skręcić w prawo. Upewniam się, że dobrze zamknąłem drzwi i wchodzę między drzewa. Na szczęście mam zasięg. Las robi się coraz gęstszy, co chwilę klnę i wpadam w jakieś pajęczyny. Krzyczę, gdy widzę wielkiego włochatego pająka kroczącego po moim lewym rękawie bluzy. Szybko jednak sprowadzam się do pionu, muszę zachowywać się cicho i być ostrożnym.
Wątpliwe, że dziewczyna i zbiry dalej tu są. Przecież ta lokalizacja została wysłana prawie dwa lata temu. Przez tyle czasu zmienić mogło się wszystko. Idę coraz głębiej w las, dłonie mam podrapane od wystających gałęzi, z każdym następnym krokiem naprawdę robi się gęściej. I jeszcze gęściej... Zerkam na ekran smartfona, kropka wskazująca moje położenie sunie w stronę zaznaczonego miejsca docelowego. Jeszcze sześć minut na pieszo...
Otwieram oczy ze zdumienia. Przede mną rozciągają się ruiny jakiegoś budynku. Jestem w szoku, spodziewałem się nie zastać tu dosłownie niczego. Szare cegły leżą na sobie, kawałki starego domu walają się także obok. To musiał być bardzo stary budynek, wygląda jakby po prostu rozpadł się ze starości. A więc to tutaj musieli przywieźć ją na początku, zaraz po porwaniu. Muszę sprawdzić w internecie historię tego domu, może na mapach znajdę zdjęcie jak wyglądał dokładnie dwa lata temu? Ciekawe czy już wtedy był ruiną.
Obchodzę pozostałości dookoła, nie stwierdzam niczego niepokojącego, nie widzę też żadnych śladów dziewczyny czy obecności kogokolwiek. Podciągam się na rękach i staram wspiąć na jedną ze ścian. Waga mi w tym nie pomaga, dyszę i sapię wkładając w to całą swoją siłę.
- Ufff - wzdycham już na głos, sadowiąc się stabilnie na górze ściany. Zerkam w dół, jestem jakieś dwa metry nad ziemią. Z tej wysokości mogę szerzej spojrzeć na całe to miejsce. Dom, a raczej to co z niego zostało nie ma w środku nic. Ściany niemalże całe się rozleciały, podłoga złożona jest z gołych cegieł, leżą na niej kawałki betonu, ziemia i stare, zgniłe liście. Wskakuję do środka modląc się w duchu, żeby zostało mi siły na wydostanie się z powrotem na zewnątrz. W rogu znajduję tylko puszki po piwie i butelki po taniej wódzie. Łażę w tę i z powrotem jak debil, miotam się i próbuję jak najwięcej zapamiętać. Niestety, nie ma tu nic, co wskazywałoby na obecność nastolatki. Liczyłem na jakiś skrawek materiału, but czy kolczyk. Ale to przecież nie jest kurwa pieprzony film kryminalny, tylko życie. Chyba za dużo naoglądałem się tego ścierwa. Miesza mi teraz w głowie i robi nadzieję, że wszystko pójdzie tak, jak sobie zaplanowałem. Jestem kretynem.
Wytężam słuch i zamieram. Mogę przysiąc, że usłyszałem szelest liści i głosy kroków. Wciskam się w kąt budynku i nasłuchuję dalej. Ktoś ewidentnie się zbliża. W głowie mam obraz siebie kopiącego grób. Na pewno za chwilę mnie dopadną. Potem przyłożą mi do głowy pistolet i dadzą łopatę. Potem...
- Zdzisiek kurwa, daj mi te wino, bo nie wytrzymie.
Co? A więc to tylko menelki? Podnoszę się z pozycji kucającej, czuję, że nogi dalej mi się trzęsą. Prawie popuściłem w gacie przez pijaków. Chwytam rękami ściany i bez problemu podnoszę się do góry. Adrenalina dała mi kopa. Zeskakuję na ziemię po drugiej stronie i widzę przed sobą dwóch starszych panów trzymających butelki taniego czerwonego wina.
- Patrz Heniek, mamy gościa! - Zdzisiek z entuzjazmem wskazuje mnie ręką i szczerzy do mnie czarne zęby. - Chcesz łyka?
- Nie, dzięki.
- To może wspomożesz jakimiś drobnymi?
Wyciągam z kieszeni pięciozłotówkę i podaję bezdomnemu. Nie znam ich i wolę uniknąć potencjalnej afery. Heniek pokazuje mi swój bezzębny uśmiech i mówi, że często tu piją. Jakbym chciał kiedyś pogadać to zapraszają. Dziękuję i kieruję w stronę powrotną.
- A zaraz. - Odwracam się do mężczyzn. - Jeśli tu często jesteście to może widzieliście, żeby w ostatnim czasie się tu ktoś kręcił?
- Nie, nikt tu nie przychodzi. Dlatego wybraliśmy to miejsce. Mamy w końcu spokój, nie to co pod tym monopolem w mieście. No Zdzisiek, jak on się nazywał?
- A dajże mi spokój, nie pamiętam. Zresztą zapomnij, przepędzali nas tylko! Najlepszych klientów, rozumiesz to? - Zwraca się do mnie.
Kiwam głową i pytam jeszcze od kiedy znają to miejsce. Mówią, że od dwóch tygodni. Zatem mi nie pomogą. Żegnam się i szybkim krokiem oddalam.
Wchodzę do auta i czuję poczucie porażki. Jestem w dupie, nie wiem co robić. Najrozsądniej byłoby zawiadomić o tym miejscu policję. Ale jak wytłumaczę im, że je znalazłem? Że tu byłem na własną rękę? To wszystko nie trzyma się kupy. Od razu mnie aresztują. Jeszcze będą się chwalić tym, że w końcu złapali pierwszego podejrzanego. Przecież przez prawie dwa lata nie byli w stanie znaleźć żadnej wskazówki. Odrzucam ten pomysł i wracam do hotelu. Zahaczam jeszcze o sklep i robię małe zakupy. Dziś się trochę wyluzuję, a jutro pomyślę co dalej.
Sadowię się wygodnie na łóżku i pociągam solidny łyk zimnego piwka. O tak, tego było mi trzeba. Otwieram okno i odpalam papierosa. Oczywiście, nie można tu jarać, ale przecież w pokojach nie mają kamer. Nikt się nie dowie.
Z błogiego stanu wyluzowania wyciąga mnie dźwięk nadchodzącej wiadomości. Dopalam papierosa i myślę co powiedzieć Grześkowi, pewnie chce wyciągnąć mnie na miasto.
"Podłoga" - Jedno słowo z zastrzeżonego numeru. Jedno słowo sprawia, że bez zastanowienia wyłączam telefon i odpalam kolejnego papierosa.
Ja pierdolę.
CZYTASZ
Nie Odbieraj Mnie
Mystery / ThrillerDominik prowadzi samotne, bezbarwne życie. Jego dni ograniczają się do pracy w korporacji, jedzenia i przesiadywania w internecie w towarzystwie puszki piwa. Pewnego dnia postanawia zamówić tajemniczą przesyłkę z darkwebu. Po jej otrzymaniu oddałby...