17.

15 5 1
                                    

    Podskakuję na dźwięk delikatnego pukania do drzwi, a serce zaczyna mi walić jak szalone. Uspokajam się dopiero, gdy przypominam sobie, że przed kilkudziesięcioma minutami zamówiłem tę cholerną pizzę. Odczekuję chwilę i upewniwszy się, że recepcjonista odszedł, podchodzę na palcach do drzwi. Do moich nozdrzy dociera smakowity zapach i zaczyna burczeć mi w brzuchu. Nic dziwnego, z powodu stresu nie zjadłem nawet kolacji. Chwytam pudełko i zamykam się z powrotem w środku. Zegarek wskazuje piątą rano, nie mam nic innego do roboty, więc siadam i wgryzam się w miękkie ciasto pizzy. Muszę przecież coś jeść, żeby mieć siłę wcielić mój plan w życie. 

Biorę smartfona do ręki i wchodzę na stronę śledzenia przesyłek. Wpisuję numer, który podał mi Grzesiek i widzę, że przewidywana data doręczenia jest na dzisiaj. Myślałem, że zajmie to zdecydowanie więcej czasu, a dzisiejszy dzień poświęcę na odpoczynek i wędrówkę po barach. Powinienem się cieszyć, a czuję się rozczarowany. I zaczynam denerwować się coraz bardziej. Jeśli maskotka dziś dotrze, to będę musiał kolejny raz jechać do ruin budynku. A to ostatnie, na co mam ochotę. Cóż, przynajmniej będę miał to z głowy. Dojadam ostatni kawałek i czuję, że powoli robię się senny. Brzuch urósł mi chyba o dwa rozmiary i czuję się jeszcze ciężej niż zazwyczaj. Idę do lodówki i dobijam się colą zero. Opadam z powrotem na łóżko i włączam jakąś durną komedię.

                                                                                            ***

    Telefon wskazuję czternastą trzydzieści sześć. A przysięgam, że zamknąłem oczy tylko na chwilę. Nieźle mnie ścięło i czuję się jeszcze gorzej niż rano. Zrzucam z siebie ubrania i kieruję się pod prysznic. Wzdrygam się od zimnego dotyku wody i leję ją sobie na twarz. 

Obudź się jełopie!

Otwieram przymknięte oczy na dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyskakuję na zimną podłogę i owijam się w pasie ręcznikiem. Kilkoma susami dopadam się do telefonu i z przerażeniem odczytuję wesołą wiadomość, że moja paczka czeka na mnie w paczkomacie oddalonym od hotelu o dwadzieścia kilometrów. Wzdycham i wciągam na siebie wczorajsze ciuchy. Jak wrócę to koniecznie muszę zrobić pranie. Zwłaszcza gaci, które nie są już pierwszej świeżości. 

Względnie ogarnięty i oblany chyba litrem perfum, chwytam karton po pizzy i schodzę na dół. Uśmiecham się do recepcjonisty i wychodzę na świeże powietrze. Rozglądam się wokół przerażony, bo nigdzie nie widzę swojego auta. Po chwili przypominam sobie, że zaparkowałem go ostatnio dwie ulice dalej. Nawet nie wiem dlaczego. Przecież i tak wie, albo wiedzą gdzie się zatrzymałem. Powinienem zmienić hotel. Nagle ta sprawa wydaje się tak oczywista. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem? Niestety, na razie nie ma na to czasu. Pobyt mam przedłużony do jutra i muszę tu zostać.

- Co do chuja... - mamroczę do siebie, widząc na aucie rysę ciągnącą się przed całe tylne drzwi. Wygląda jakby była zrobiona specjalnie. Rozglądam się wokół i widzę, że niedaleko jest supermarket. Pewnie ktoś szedł z koszykiem i niechcący przytarł mi auto. Albo ktoś nieźle przybalował i stwierdził, że zrobi komuś nieśmieszny żart.

Tylko spokój mnie uratuje - z tą myślą pakuję się do samochodu i ruszam w stronę sklepu samochodowego. Czytałem, że mają w ofercie maleńkie nadajniki GPS, które można przykleić na auto, smartfona czy włożyć do portfela. 

    Wpatruję się w kilka modeli nadajników, które sprzedawca ułożył na ladzie przede mną. Zachwala wszystkie, zwłaszcza te z górnej półki. 

- A coś mniejszego? - Nie interesują mnie dodatkowe funkcje, zależy mi tylko na rozmiarze. A typ zaczyna mnie już lekko denerwować. 

- Zaraz wrócę - mówi i znika na zapleczu. Niezbyt mądrze. Zostawił wszystko na wyciągnięcie ręki, dosłownie dwa metry ode mnie są drzwi wyjściowe. Gdybym chciał to mógłbym zabrać te wszystkie cudeńka za darmo. Niestety nie skorzystam z okazji, bo na zewnątrz stoi moje auto z tablicami rejestracyjnymi, a na słupie na przeciwko chyba jest kamera. 

- Mam! Najmniejszy jaki udało nam się do tej pory zamówić. - Facet wraca i z dumą w głosie opowiada o nadajniku wielkości małego paznokcia. 

- Wezmę. - Gdy typ podaje cenę, od razu żałuję, że nie skorzystałem z okazji, jak był na zapleczu. Trzysta sześćdziesiąt złotych. Za takie gówno! Płacę zbliżeniowo, sprzedawca pokazuje mi jak pobrać aplikację na telefon i jak działa śledzenie. Wychodzę wyposażony w narzędzie szpiegowskie i lżejszy o prawie cztery stówy. Dobrze, że niedługo wypłata, bo jak tak dalej pójdzie to nie starczy mi nawet na benzynę na powrót do domu. 

Pakuję się do auta i ruszam do paczkomatu. Po chwili trzymam w rękach worek na śmieci obklejony szarą, szeroką taśmą. Grzesiek zdecydowanie nie ma zdolności manualnych. Odpakowuję przesyłkę i cały drętwieję na widok miśka bez oczu. Sadzam go na siedzeniu obok i przykrywam bluzą. Mam nadzieję, że pomoże mi dostać się do dziewczyny. 

Wracam na poprzednie miejsce zaparkowania auta i zapalam papierosa. Podchodzę do kosza na śmieci i odklejam z pod spodu nadajnik należący do porywaczy. Musiałem to zrobić, mam nadzieję, że ich tu nie było, a ten kto sprawdza moje położenie nie zorientował się, że zmieniło się ono dosłownie o kilka metrów. Przyklejam nadajnik z powrotem do swojego auta i kieruję się w stronę lasu. Zatrzymuję się na swoim stałym miejscu i wkładam swojego GPSa do wnętrza maskotki. Wpycham go głęboko, aż pod samą głowę. Jest tak maleńki, że później sprawdzam czy rzeczywiście tam jest, czy po prostu zdążył mi się już gdzieś zapodziać. Na szczęście jest na swoim miejscu, niczym mózg bezokiego miśka. 

Żwawym krokiem idę w głąb lasu.

- Rozejrzę się jeszcze raz. Może coś przeoczyłem, nie wiem... - Przykładam telefon do ucha i udaję, że z kimś rozmawiam. Czuję się jak idiota, ale kto wie, może mają tu podsłuchy? Wolę dmuchać na zimne i postarać się chociaż, żeby myśleli, że znowu przyjechałem tu licząc, że tym razem na coś natrafię. Wciągam się na górę i po chwili siedzę na górze jednej ze ścian. Rozglądam się wokół, wszystko wygląda tak, jak ostatnio. Wyciągam maskotkę zza bluzy i upuszczam ją po drugiej stronie. Zeskakuję i udaję, że usilnie czegoś szukam. Następnie jak najspokojniejszym krokiem idę w stronę samochodu. 

Siedząc już wygodnie w środku, włączam aplikację i z ulgą spostrzegam czerwoną kropkę wskazującą mój nadajnik. Misja wykonana. Teraz muszę zaczekać na ruch ze strony porywaczy. 

Albo załatwię ich własną bronią, albo się poddam i powiadomię policję. A później niech się dzieje, co chce. 

Nie Odbieraj MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz