Bestia

422 30 6
                                    

Aonung

Obudziłem się w wodzie z Neteyamem wtulącym się we mnie.
-Neteyam- zacząłem budzić chłopaka
- Hmm
- Wstawaj, musimy wracać- powiedziałem po czym się podniosłem.
Po chwili chłopak również wstał.

---

Droga do wioski minęła nam spokojnie, dużo rozmawialiśmy.
- Braciszkuu- zawołała Tuk po czym podbiegła do Neteyama
- Tukk- powiedział po czym wziął ją na ręce - Stało się coś, wyglądasz na smutną.
- Kiri jest smutna... I to bardzo.- powiedziała dziewczynka. - Dlaczego nie wróciłeś na noc??- zapytała
- Eee- Nie wiedział co powiedzieć. Przecież nie powie 7 latce co zaszło...
- To nie jest ważne, lepiej powiedz mi dlaczego Kiri jest smutna?? - zapytał zaniepokojony
- Od wczoraj już taka jest. Nie chce nic jeść ani wychodzić- powiedziała.
Spojrzałem na Aonunga, nie był zadowolony...
Gdy weszliśmy do naszego domu, nie było tam nikogo...
- Siodło ikrana Kiri zniknęło...
Byłem przerażony... Aonung jedynie mnie przytulił, a Tuk zaczęła płakać. Nie wiedziałem co robić. W momencie chwyciłem komunikator i go założyłem, komunikator Kiri został...

N: Tato
J: Co się stało?
N: Kiri zniknęła.
J: JAK TO ZNIKNĘŁA??
N: Nie ma siodła jej ikrana i samego ikrana zapewnie też..
J: Bież Nivebe i zacznij jej szukać, weź ze sobą Aonunga i lo'aka, poproś Tsireye aby zajęła się Tuk.
N: Dobrze.

- Aonung, weź Tuk do Tsireyi- Rozkazałem na co on tylko kiwnął głową.
- Braciszku co się dzieje? - zapytała przerażona Tuk...
Podszedłem do niej i ucałowałem ją w czoło
- Nic się nie dzieje, nie martw się. Pójdziesz teraz grzecznie do Tsireyi i tam zostaniesz, dobrze?
- dobrze- odpowiedziała.
Zabrałem swoje siodło i poszedłem do Niveby

---

- Lo'ak, ty i Aonung polecacie nad wodą, Ja rozejrze się w lesie.
- Czemu ty w lesie??
- Bo tak mówię Lo'ak. Tu chodzi o naszą siostrę więc przestań gwiazdorzyć i rób to co ci każe.- powiedziałem
- Tu macie komunikatory- powiedziałem po czym podałem im dwa urządzenia- jeżeli ją znajdziecie to dajcie znać.
Wsiadłem na Nivebe i poleciałem w stronę lasu
Leciałem przez las. Nic nie było. Ani śladu Kiri.
Zacząłem się jeszcze bardziej stresować...

-Neteyam... Leć na plażę koło lasu wodnej wierzby...- powiedział Aonung przez komunikator
Nie odpowiedziałem nic tylko od razu zawróciłem.
Leciałem najszybciej jak mogłem, miałem wielką nadzieję że ją znaleźli...
Gdy wylądowałem i zobaczyłem martwego ikrana Kiri zamarłem...
- Nie... Nie nie nie- łzy same pchały mi się do oczu...
Lo'ak tylko siedział przygarbiony koło jej ikrana...
W końcu wstałem i wsiadłem na Nivebe.
- Lecę do tego lasu się trochę rozejrzeć...- powiedziałem i wleciałem do tego lasu

---

Zobaczyłem czyjeś ślady... Gdy się przyjrzałem się im. Były to ślady Na'vi lecz z krwi mojego ojca...
Kiri- pomyślałem i zacząłem biec za tymi śladami a Niveba ruszyła za mną.
To była pułapka.
- CO JEST- Wykrzyczałem
Niveba zaczęła gryźć sieć aby mnie uwolnić lecz została zestrzelona.
- NIE- Krzyknąłem
-Ups- ...

Aonung

W pewnym momencie usłyszałem ryk ikrana, a później krzyk... Neteyam...
Lo'ak od razu rzucił się do lasu lecz został zatrzymany przez swoją matkę. Mój ojciec chwycił mnie abym tam nie pobiegł. Zacząłem się szarpać. Nie mogłem go stracić... Musiałem do niego iść, nie mogłem go zostawić...

Neteyam

Zabili ją, i zabiją mnie...
- No kogo my tu mamy- odezwał się nieznajomy
- Kim jesteś i gdzie moja siostra?- Wykrzyczałem
- Żyje, jeszcze...- odpowiedział
Zamarłem... I spojrzałem w prawo. Zobaczyłem moją siostrę zwisająca w sieci tak jak ja...
- Nikt was tu nie znajdzie, umrzecie samotnie, z głodu i pragnienia- zapewniał nas...
W pewnym momencie usłyszeliśmy ryk, a po chwili krzyk nieznajomego...
Z krzaków wyłoniło się stworzenie. Przypominało ikrana lecz dwa razy większego, był czarny z granatowymi znamionami... Podszedł do mojego ikrana i zaczął trącić ją pyskiem... W pewnym momencie spojrzał na mnie. Zaczął gryźć liny aby mnie uwolnić. Gdy mu się udało od razu podbiegłem do Niveby... Nie żyła... Ten ikran podszedł do mnie... Zaczął trącić mnie lekko pyskiem jakby mnie pocieszał. Chciał stworzyć więź... Gdy połączyłem się z nim, poczułem jak silny jest. Niepewnie wsiadłem na niego i zabrałem Kiri...

Aonung

Usłyszałem ryk... Nie wiem czyj był ale cholernie bałem się o Neteyama.
W pewnym momencie z lasu wyszło coś co z wyglądu przypominało ikrana lecz było dwa razy większe. Pod tym czymś szedł Neteyam z Kiri...
W momencie chciałem do niego podbiec, lecz gdy już znalazłem się blisko niego, ten ikran zaczął go bronić, jakbym był zagrożeniem.
- Spokojnie- powiedział, a ta besta od razu stała się potulna...
Przytuliłem go, a za raz po mnie Lo'ak, i ich matka i ojciec...
-Myślałam że wyginęły... - powiedziała jego matka spoglądając na tą bestię z łzami w oczach.

---
Siedzieliśmy w domu Neteyama, jego matka nas zaprosiła aby porozmawiać. Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Na całe szczęście Neteyam był cały i zdrowy, jedynie Kiri była lekko odwodniona, gdy już przyszliśmy wszyscy a Kiri poczuła się lepiej, Neytiri zaczęła opowiadać, czym jest to co uratowało Neteyama i Kiri.

- To jest Tul'kun'kan- powiedziała matka Neteyama- Było ich jedynie 10 w całej historii Pandory. Były one silniejsze od samych Toruków. Od czasów pierwszych pieśni Tul'kun'kan Wybrał swojego jeźdźca tylko raz...- powiedziała- Gdy już wybrały jeźdźca chroniły go za wszelką cenę, nawet cenę ich własnego życia. Tul'kun'kan cię wybrał Neteyam, musisz pielęgnować tę więź, aby była siła.
- Co się stało z resztą?- zapytałem
- zostały zamordowane- Powiedziała- przez ludzi popiołu. Nie podobało im się że istnieje coś silniejszego od nich...
- Myślałem że są tylko legenda- powiedział Neteyam
-Nie synu. Są prawdziwi, i bardzo niebezpieczni. Jeżeli dowiedzą się o ostatnim Tul'kun'kan, zabiją i ciebie i jego.
- ich ziemię leżą daleko. - odezwała się moja matka- Nie masz się czym martwić. Lepiej zajmij się Tul'kun'kan.- powiedziała
--------
Dziękuję ślicznie za cierpliwość POWRÓCĘ Z KOLEJNYM ROZDZIAŁEM W SOBITE❤️❤️❤️





The sea of love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz