Szpital

194 6 11
                                    

Dla wszystkich czytelników tej książki oraz fanów. Pamiętajcie, aby nigdy nie martwić się co myślą o was inni bo zostaniecie ich niewolnikami.

Pov: Neymar

Wywaliłem Brune z mieszkania. Nie wiem nawet po co tutaj przyszła, wszystko się układało gdy nagle pojawiła się ona. Nienawidzę jej wszystko tylko niszczy. Olivia już pewnie nigdy się do mnie nie odezwie, tak bardzo ją kocham. Cały czas niszczę jej tylko życie nie powinno tak być. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu spojrzałem na ekran, gdzie wyświetlało się imię i zdjęcie mojego przyjaciela. Nie miałem ochoty z nikim gadać a w szczególności z nim, ponieważ wiedziałem że zacznie prawić mi wyrzuty sumienia.

Odebrałem telefon, bo jeśli bym tego nie zrobił mogłoby być jeszcze gorzej.

- O co chodzi? - zapytałem.

- Neymar ja nawet nie wiem jak mam ci to powiedzieć. - powiedział zapłakanym głosem mężczyzna.

- Boże Leo co się stało, ty płaczesz?

- Bo Olivia... Olivia... - jąkał się.

- Leo do cholery co z nią. - zapytałem zdenerwowany.

- Ona miała wypadek. Ja nawet nie wiem czy ona przeżyje rozumiesz? Jest w stanie krytycznym. - chłopak mówiąc to płakał.

Poleciały mi łzy, które szybko otarłem. To przeze mnie. To przeze mnie jest w takim stanie.

- W jakim szpitalu się znajduję? Dzwoniłeś do Anto? - zadawałem pytania szukając kluczyków.

- Saint Cloud 33, dzwoniłem do niego ale nie odbiera. Zamówiłem ci taxi, żebyś nie prowadził czekam na poczekalni. - powiedział i się rozłączył.

Pobiegłem na górę i szybko się przebrałem. Zakluczyłem mieszkanie i wsiadłem do taksówki. Podałem adres kierowcy, patrzyłem przez szybę. Leciały mi łzy, byłem tak cholernie zły na siebie. To moja wina, gdybym ją zatrzymał może nie doszło by do tego.

Zapłaciłem i wbiegłem do szpitala. Podeszłem do recepcji, aby dowiedzieć się gdzie leży Olivia.

- Przepraszam w jakiej sali leży Olivia Griezmann? - Zapytałem łamiącym się głosem.

- Kim jest pan dla niej? - spytała młoda kobieta.

- Mężem. - skłamałem, aby podała mi informacje.

- Sala numer 109.

- Dziękuję.

Pobiegłem do windy i wjechałem na odpowiednie piętro. Na korytarzu siedział Leo.

- Co z nią? - Zapytałem.

- Lekarze ją ratują. Nie wiadomo czy przeżyje, mężczyzna który w nią wjechał był pijany i nie żyje. - oznajmił drżącym głosem mój przyjaciel.

- Gdzie ona jest? - odezwał się wysoki głos, odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem Antoniego.

- Leży tu na sali, ale nie można do niej wchodzić. - odpowiedział Leo.

Anto zaczął chodzić po całym korytarzu w tą i z powrotem. Usiadłem koło bruneta i próbowałem nie zwracać uwagi na blondyna, który cały czas dreptał zdenerwowany po korytarzu.

- Przysięgam, że jeśli ona umrze to zabije cię. - Powiedział Antoine stający naprzeciwko mnie.

- Anto przestań to nie jego wina. Ten kierowca był pijany nie patrzył na światła, a na dodatek bardzo szybko jechał. - zaczął mnie bronić chłopak siedzący obok.

Blondyn już się nie odezwał tylko dalej zaczął chodzić po korytarzu.

***
Po 7 godzinach siedzenia na białym korytarzu byłem wykończony. Opierałem głowę na ramieniu śpiącego Leo. Spojrzałem na brata Olivii, który był oparty o ścianę i też chyba spał. Zamknąłem oczy i postanowiłem pójść w ich ślady.

- Mam dobre wieści. - odezwał się facet w białym fartuchu.

Zacząłem szturchać Messiego, aby się obudził. Brunet spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, pokazałem mu na lekarza a on od razu wstawał. Podszedł do Antoniego i zaczął go budzić. Cała nasza trójka stała przed lekarzem i czekała na to co ma nam do powiedzenia.

- Obudziła się i jest w stabilnym stanie. - uśmiechnął się lekarz.

- Mogę do niej wejść? - zapytał blondyn.

- Tak mogą państwo wejść wszyscy nawet, tylko proszę nie denerwować pacjentki.

Weszliśmy do środka. Co prawda bardzo się bałem tego spotkania i zastanawiałem się czy, aby na pewno tam wejść ale cóż raz się żyje. Dziewczyna miała zamknięte oczy, Anto usiadł na krześle obok łóżka a ja i Lionel staliśmy obok niego.

- Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiliśmy o ciebie. - Odezwał się chłopak siedzący na krześle.

- Tak bardzo się o ciebie baliśmy. Nie strasz już tak więcej razy nas młoda. - zaśmiał się Leo wycierając łzy.

- Nie przeżylibyśmy bez ciebie. - Tym razem to ja się odezwałem.

- No to miło mi, ale kim wy wszyscy do cholery jesteście? - zapytała zirytowana dziewczyna.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
667 Słów

Witam ponownie! Dzisiaj kolejny króciutki rozdział, żebyście nie musieli tyle czekać. Kocham was z całego serduszka. Miłego ❤️❤️

match for everything/ Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz