"Why can't everyone just go away" ♡ Chapter 5

111 5 2
                                    

Założyłam jakiś w miarę ciepły sweter tuż po przebudzeniu się. Przed chwilą wstało słońce. Dzisiaj miałam zamiar wyjść na miasto i spotkać się ze znajomymi. Wiem że to może dziwne, w końcu jestem z fatui a mam znajomości u ludzi z Liyue którzy wcale tej organizacji nie lubią. Cóż, trzeba przyznać że kontakty Tartagli się przydają. Dzięki nim większość osób nie patrzy na mnie krzywo kiedy chodziłam po porcie.
Przeszłam do kuchni i zaczęłam robić śniadanie. Dziewiątka pewnie jeszcze spał ale zdarzało się że przychodził do mnie. Kiedyś pochwalił mnie jak zrobiłam mu śniadanie. Było to trochę podejrzane bo raczej by krytykował szczegóły. Odetchnęłam cicho i rozbiłam jajka do miski. Bardzo często kiedy miałam rano więcej czasu, robiłam różnego rodzaju omlety. Tylko nie takie na przykład z papryką itd. ale z owocami. Razem z tatą często takie robiliśmy. Jak ja je sama przygotowywałam nie smakowały tak samo. Nie wiem co on robił że były takie dobre. Oczywiście te moje również mi smakowały ale czegoś mi w nich brakowało.
Wylałam ciasto na patelnie i ją przykryłam po czym poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i wtedy usłyszałam otwieranie drzwi do mojego apartamentu. Zerknęłam przez ramię żeby zobaczyć jak Harbinger odwiesza swój płaszcz na wieszaku. Westchnęłam cicho. Nie miałam jak narazie humoru na rozmawianie z innymi. Co prawda potem miałam w planie się z kimś spotkać ale nie teraz. Teraz chciałam trochę ciszy i czasu dla siebie.
- Wyspałaś się? - zapytał siadając obok.
- W miarę - oparłam głowę do tyłu o kanapę. Musiał przyjść akurat wtedy kiedy mi się przypominały wszystkie nieprzyjemne rzeczy.
- Znowu źle spałaś? - zerknął na mnie.
- Czy kiedykolwiek dobrze spałam? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie kiedy złapaliśmy na krótką chwilę kontakt wzrokowy.
- Ktoś chyba wstał lewą nogą - westchnął.
- Po prostu mam słaby humor z rana - powiedziałam i podniosłam się żeby zobaczyć jak z moim omletem. Zerknęłam na niego kątem oka czy przypadkiem nie patrzył w moją stronę jakby chciał żebym się z nim podzieliła. Na szczęście nie. Przełożyłam po kilku minutach omlet na duży talerz i położyłam na nim pokrojone w kostkę jabłka po czym poszłam ze śniadaniem z powrotem do salonu. Normalnie usiadłabym przy stole ale trochę nie wypadało go zostawić samego na kanapie.
Po jakiś 15 minutach zaniosłam talerz do kuchni i zaczęłam go myć. Przez ten cały czas siedzieliśmy w ciszy.
- Potrzebuję żebyś to przejrzała - powiedział kładąc teczkę na stoliku kawowym.
- Miałam mieć wolne - wytarłam ręce i odwróciłam się w jego stronę opierając o blat za mną.
- Jedna teczka to za mało? - zapytał zmieniając ton na ostrzejszy. Westchnęłam.
- Na kiedy
- Najlepiej jutro - uśmiechnął się lekko.
- Mhm - mruknęłam i usiadłam na fotelu obok kanapy co widocznie go zdziwiło.
- Do której nie spałaś - zapytał.
- Podobno "każdy dba o samego siebie" - zacytowałam go.
- Nie chce żebyś znowu mi marudziła że ci się chce spać - fuknął zirytowany.
- Kiedy ostatnio niby narzekałam - zerknęłam na Harbingera.
- Dwa dni przed wyjazdem - odpowiedział. On to pamiętał? W sumie to często mi wypominał takie rzeczy, głównie po to żeby mnie wkurzyć. Westchnęłam głośno.
- Mam się z tobą założyć że przez następny miesiąc nie będę na nic narzekać? - zerknęłam na niego trochę wyzywająco ale nie uśmiechnęłam się. To nie byłby prawdziwy uśmiech a byłam zmęczona udawaniem jak na ten poranek.
- W takim razie. Jeżeli wygram, załatwisz wszystkie papiery i inne takie rzeczy które będę miał do zrobienia w dzień twojej przegranej - powiedział wyraźnie zadowolony pomysłem i podniósł się z kanapy.
- Jeśli ja wygram, kupisz mi dwie butelki czegoś w miarę mocnego i ze mną wypijesz jeżeli będę miała jakieś widzimisię - wyciągnęłam do niego rękę, którą po chwili lekko uściskał. Poczułam na dłoni jakąś presję ale rozpłynęła się w tym samym momencie, w którym się puściliśmy. Zerknęłam na zegar - 8:26 następnego miesiąca kończy się zakład
Uśmiechnął się lekko i po chwili poczułam jego lekką rękę na głowie. Zmierzwił moje włosy na co fuknęłam i zabrałam jego dłoń. Przejechałam palcami pomiędzy kosmykami żeby ułożyć je mniej więcej tak jak były wcześniej. Wiedziałam że tym gestem Pantalone chciał mi przypomnieć o ile niższa od niego jestem. Miałam ochotę w niego uderzyć ale gdyby się spiął to tylko moja ręka mogłaby ucierpieć. Odetchnęłam cicho i usiadłam z powrotem na fotelu.

"You aren't from here, are you?" ♡ Pantalone x f!readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz