Ta książka będzie opowiadać historie jednej z moich ocek, jednak zamiast używania jej imienia będzie ❤y/n❤
możliwe że pojawią się wątki z postaciami dsmp ale to bardzo rzadko
od razu mówię że nie pisałam jeszcze żadnej książki (jedynie opowiadania...
Przewróciłam się na plecy, leżąc na czymś zimnym. Obok mnie czułam ciepło ale nie było to ognisko. Przewróciłam głowę w stronę ciepła i powoli otworzyłam oczy. Zobaczyłam przed sobą Rdzeń. Mój Rdzeń. Uśmiechnęłam się delikatnie. Byłam z powrotem w moim Pałacu. Widok tego ogromnego kryształu przynosił ulgę, wiedziałam że byłam w domu. Westchnęłam cicho i zerknęłam na moją rękę leżącą bezwładnie na podłodze. Jeszcze jej nie czułam. Zastanawiałam się czy Denerys też była w Evermore, czy dalej znajdowała się w Teyvacie. Po chwili usłyszałam zbliżające się lekkie, znajome kroki. Uśmiechnęłam się trochę szerzej a moje oczy zaczęły napełniać się łzami do tego stopnia ze jedyne co mogłam zobaczyć to rozmazaną sylwetkę moich rodziców. Przytulili mnie jak tylko zobaczyli że już nie spałam. Kim byli moi rodzice? Nie są oni jakoś bardzo popularni a przynajmniej nie tak jak Nex, tata Denerys. Ale wracając, moimi rodzicami są Iris - Bóg wody, oraz Sapnap - Bóg ognia. Iris pierwotnie był zwykłym człowiekiem ale pewnego, całkowicie randomowego dnia, przyszedł Sapnap i po nie długiej rozmowie po prostu go zabrał do swojego pałacu. Nie wiem co się dalej dokładnie działo ale wiem że chyba na następny dzień Sapnap zmienił go w Boga. Oczywiście muszę też wspomnieć że po tym mój tata (ten pierwszy, Iris) trochę... pobił Shlatta co stało się tradycją w naszej rodzinie. Ja również to zrobiłam, tak samo Zuko. - Tęskniłam - szepnęłam obejmując ich rękami, które nie były już sparaliżowane. - My też - poczułam na głowie dłoń Sapnapa gladzącą delikatnie moje włosy. A właśnie. Może wam się wydawać trochę dziwne że mówię na nich po imieniu ale po prostu nie wiem jak inaczej. Gdybym ich odróżniała jako tata i ojciec to trochę jakbym faworyzowała jednego z nich a oboje są dla mnie ważni. Po jakiejś pół godziny rodzice musieli iść. Cały czas siedzieliśmy w salonie odkąd mogłam się podnieść i w miarę normalnie funkcjonować. Odetchnęłam i w końcu otworzyłam drzwi do sali tronowej. Mój mózg trochę przestał działać kiedy zobaczyłam Pantalone stojącego przy oknie jakby wcale nie był w całkowicie innym świecie. - Co ty tu robisz - mruknęłam podchodząc bliżej. - Nie wiem, ty mi powiedz - odwrócił się do mnie przodem. - Gdybym wiedziała to bym się ciebie nie pytała - fuknęłam. - Jesteśmy na Paradis, prawda? - zapytał i odwrócił się żeby obejrzeć obrazy a ja kiwnęłam głową - Zawsze mnie zachwycały obrazy tego pałacu, ale w rzeczywistości jest jeszcze piękniejszy - uśmiechnął się i zerknął na mnie kątem oka. - Dziękuję? - odparłam. Nie czułam się zbyt komfortowo w tej sytuacji, nie wiedziałam co robić oprócz stania w miejscu. - Nie miałabyś nic przeciwko gdybym się rozejrzał? - odwrócił się do mnie przodem. - Radziłabym raczej pójście do biblioteki i szukanie sposobu na twój powrót do Teyvatu - westchnęłam i rozwinęłam moje skrzydła, które jeszcze przed chwilą były schowane. Zobaczyłam jakiś błysk w jego oku. W skrzydłach bogów jest pewna ciecz, za którą można by zarobić miliardy mory. - Nie spieszy mi się żeby wrócić - uśmiechnął się szerzej. Oczywiście że nie. Najpierw musiał się dowiedzieć więcej o Ziemii i Evermore. Przewróciłam oczami. - Prędzej czy później sama znajdę sposób i zmuszę cię do powrotu - powiedziałam i się odwróciłam żeby wyjść z sali i najlepiej iść do mojej komnaty, jednak zanim nawet otworzyłam drzwi, usłyszałam pochwały Hakujiego. Westchnęłam cicho i poszłam w stronę demona i mojego syna - Zuko. Uśmiechnęłam się do nich delikatnie a oni odwzajemnili uśmiech. - Pochwal się, co znowu zrobiłeś. - Wysłałem Karlowi głowę Lilii - uśmiechnął się szerzej. Lilia była odwiecznym wrogiem Zuko a Karl był jej ojcem. - Ciekawe jak zareagował - Hakuji parsknął śmiechem, dumny z jego syna. - Co na to Trunchbull? - zapytałam. - Wkurzyła się i wezwała ojca - westchnął. - Byłeś potem u Aurory, prawda? - Mhm - mruknął - I zaraz do niej wracam. - Pozdrów ją w takim razie - powiedziałam - Karla też, jeżeli będzie w Pałacu. - Pozdrowię, pa - wyciągnął nożyczki i jakby przeciął powietrze, otwierając tym portal. - Kto to? - zapytał Hakuji, patrząc za mnie. Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam Pantalone. - Mój były przełożony z Teyvatu- powiedziałam. Mówiłam o nim Hakujiemu ale nigdy go nie widział. - Pójdę po Uranosa to go przeniesie z powrotem - fuknął jakby zirytowany ale zanim się ruszył z miejsca, złapałam go za nadgarstek i potrząsnełam lekko głową. Spojrzał na mnie jakby nie podobało mu się że mówię mu co ma robić ale odpuścił i po prostu zabrał ode mnie swój nadgarstek. Uśmiechnęłam się lekko. - Skończyłeś już zwiedzanie? - zapytałam, znowu zerkając przez ramię. - Nie do końca ale znalazłem to - wyciągnął rękę, w której trzymał pluszaka królika za jego uszy. - Gdzie go znalazłeś - spoważniałam i zaczęłam iść w jego stronę. - Gdzieś w gratach - wzruszył ramionami. Zabrałam 'pluszaka' od niego i od razu się cofnęłam. Trzymałam go delikatnie ale tak żeby mnie nie ugryzł. To nie był zwykły pluszak. Budyń, pierwszy demon, stworzony przez Denerys, napełniony wszelkiego rodzaju klątwami był w moim pałacu. Zerknęłam na Hakujiego nie wiedząc zbytnio co zrobić żeby Elise* mnie nie chciała zabić. W sumie tylko dzięki Budyniowi może utrzymać kontrolę nad sobą. Już nie raz rozwaliła przez to, połowę pałacu na Venrze. Podałam Budynia Hakujiemu. - Oddasz jej? - zapytalam a on kiwnął głową, uśmiechnął się i zniknął.
*Elise - Ranga szósta spośród Vyftien Demone. Wpada w szał kiedy ktoś jej zabierze Budynia albo po prostu nie wie gdzie on jest funfact: Budyń ma ludzką formę
Zapomniałam jeszcze dodać zdjęcie Budynia
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.